czwartek, 22 maja 2014

Od Johanny



   To wszystko działo się kilka godzin. Powoli zaczęło boleć mnie ramię, ignorowałam to. Ale Kate sama mówiła, jeśli będzie ból się pogarszał, to mam jej to powiedzieć. Nie będę mówiła jej o tym, bo sama sobie poradzę. Zamyśliłam się, złapałam się za ramię delikatnie. Poczułam coś dziwnego, morką substancję na mojej dłoni. Spojrzałam na nią. Cała we krwi, westchnęłam zła i zignorowałam to. Na mnie patrzyła się ta blondyneczka. Zignorowałam ją, starałam się to robić. Skierowałam się do wyjścia. Za mną podążył Jeremy, widział, że coś jest nie tak. Złapał mnie za biodra i spojrzał na mnie zmartwiony.
-Co się dzieje?
-Wracaj tam...
Złapałam się za ramię by nie zauważył tej rany która nie przestawała krwawić. To nie możliwe, żeby tak się działo, jest uleczona jakimś zaklęciem Kate, jest wzmocnione... Jedynie inny czar lub dar kogoś, mógłby spowodować by rana krwawiła.
-Chcę wiedzieć, co Ci jest...?
-Nic... Muszę... Nie ważne... Wyjaśnię potem, idź tam.
   Niepewnie odsunął się i odszedł jeszcze badając mnie wzrokowo. Nie mogłam go okłamywać, a już na pewno nie dało się mu wcisnąć kitu że wszystko dobrze. Spojrzałam na dłoń, kiedy Jeremy zniknął z mojego pola widzenia. Dalej krwawiła. Miałam całą rękę w czerwonej substancji, drugą ręką złapałam się za głowę. Wyszła z korytarza blondynka, ta sama wkurzająca twarz działała mi na nerwy.
-Krwawisz? Ups... Nie o to mi chodziło... -Mówi złośliwie.
-To ty mi to zrobiłaś? No, brawo.
-Tak, to ja. Mój dar za każdym razem mnie wyczerpuje, kiedy go użyję. Tylko w wyjątkowych sytuacjach mogę go na kimś użyć.-Uśmiechnęła się. -Ale krew trochę za mocno... z ciebie ulatuje.
-Ekstra, możesz mnie zostawić samą?-Spytałam ignorując ją.
-Wolę się dalej pobawić...
-A co jak Jeremy się dowie?-Uśmiechnęłam się do niej a ona zastanowiła się przez moment.
-Hm... Nie dowie się, chyba, że ty mu powiesz. I tak ci w to pewnie nie uwierzy.
-Zauważył że zniknęłaś z sali, nie jest głupi.
-Zajęłaś go, nie pasujesz do niego po prostu, i tyle. Nie wystarczasz mu.
-Robisz to dlatego, że co? Nie udało ci się z Chrisem? Kolejny który kocha inną, a nie ciebie? Nikomu nie jest przykro z tego powodu. Christian miał cię tylko za przyjaciela, nic więcej, więc szukaj sobie kogoś innego.
-I tak... I tak widzę jak Jer na mnie patrzy!
-Jak na przyjaciółkę. -Dokończyłam.
   Zdenerwowana wyjęła nóż. Przekrzywiłam głowę ściskając bardziej ramię, bo coraz bardziej zaczęło mnie boleć. Kiedy miała zamiar mnie zadźgać nożem, stało się coś... dziwnego...
Odrzuciłam ją tak, że trafiła na ścianę. Został po tym dość wyraźny ślad, bo dość mocno ją odrzuciłam. Opadła na ziemię, zatrzymała się kiedy wrócił Jeremy. Ja zaszokowana tym, co właśnie zrobiłam, wbiłam wzrok w ścianę. Nie wiedziałam co się dzieje, straciłam na chwilę świadomość. Wróciłam, kiedy Jeremy wydzierał się na dziewczynę, a ona tłumaczyła mu się dość sprawnie. Podszedł do mnie i spojrzał na zakrwawione ramie... A potem na moją zszokowaną twarz, dalej przyglądałam się ścianie i temu śladowi... Próbuję sobie to wytłumaczyć... wyjaśnić... Nie wiem jak to możliwe! No jestem człowiekiem przecież! Jakim cudem to się stało!
-Skończyłem już robotę, zabieram Cię szybko do Kate. -Delikatnie pociągnął mnie za rękę i prowadząc do samochodu jeszcze zaczepiła go ona...
-To... Ona... Ona mnie... Odrzuciła!
-Zgłupiałaś? Ona jest człowiekiem, jak mogła to niby zrobić?!
Czułam się jak córka z ojcem, która właśnie pobiła się ze swoją znienawidzoną koleżanką o coś naprawdę głupiego, ale to zrobiłam automatycznie... Musze o tym porozmawiać z szefem... Wie jak to się stało.
Jeremy wsiadł do samochodu kiedy ja już tam byłam. Patrzyłam się na przód i myślałam co to mogło być... Położyłam dłoń na jego ramieniu a on nie odrywał wzroku od drogi.
-Jeremy, nic mi nie jest. Rana sama się zagoi...
-Jak!?
-Mam dar... który jest już na zawsze nie zależnie od tego, czy wybrałam to człowieczeństwo. Rana sama się goi... -Spojrzałam na nią. Miałam racje. Prawie zniknęła.
Jeremy odetchnął z ulgą i spojrzał na mnie zwalniając powoli.
-Jakim cudem według niej mogłaś ją odepchnąć, hmm? Bez sensu.. To niedorzeczne...
-Jeremy... ale to prawda... -Szepnęłam.
-Co? Nie rób sobie żartów...
-Jeremy, ja mówię serio... Chciała mnie... zaatakować z nożem, ale ja... ja ją... odepchnęłam...
-Z taką siłą? W co ty teraz się chcesz bawić?
-Jeremy! Mówię serio! Nie wiem jak to się stało! Ja... Ja... Ja nie wiem! Ale to było nienormalne! Jestem człowiekiem! Jak to mogło się stać?!
 On też nie mógł w to uwierzyć. Spojrzał na mnie i kiedy wyszliśmy z samochodu przytulił mnie czując, jak cała jestem sztywna.
-Musze iść do... do mojego szefa...
-Po co?
-On wie co mi jest. Przejdę się...
-Wolę cię odwieźć i poczekać na to co on o tym powie...
-Dobrze... -Kiwnęłam głową i pojechaliśmy.

   Stałam przed szefem, kiedy wszystko mu wytłumaczyłam, wydawał się naprawdę spokojny. Nie wykazywał poddenerwowania, czy zdziwienia.
-To normalne. Kiedy wybierałaś człowieczeństwo byłaś ranna, w śpiączce. Coś poszło nie tak... Kiedy wybierałaś. Jaka to była siła... ?
-Że... odleciała na... ścianę... która była naprawdę dość... daleko...
Pokiwał głową kilka razy i na spokojnie złapał mnie za ramię.
-Spokojnie, to akurat normalne, jeśli wybrałaś człowieczeństwo, to cieszę się że taka sytuacja miała miejsce. Musiało to się stać, widzę, że musisz to opanować, będziesz wtedy jeszcze lepsza.
-A...Ale... Ja miałam być człowiekiem! CZŁOWIEKIEM! Nie czymś co wygląda jak człowiek... a... a ma jakieś... moce!
-To nie moc. To tylko zwiększona kilkakrotnie siła. Będziesz człowiekiem, zachowuj się jakby tego nie było.
Po tej rozmowie byłam spokojniejsza. Przy Jeremym, któremu wszystko powiedziałam, było mi lepiej. Uspokajał mnie, bo byłam w niezłym szoku, ale byłam już... trochę spokojniejsza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz