piątek, 23 maja 2014

Od Jeremiego

- Źle, źle, źle - mruczałem snując się po sali treningowej.  Lacey siedziała niedaleko i z rozbawieniem patrzyła jak trenuję szesnastoletnią dziewczynę, w gorącej wodzie kąpaną. Wreszcie widząc, że mnie nie słucha wnerwiłem się. Podszedłem do niej, złapałem ją za chude ramię i powiedziałem.
- Tesso, staraj się zrobić to dobrze. Pokazuje ci od godziny jedno proste zadanie, a ty nie chcesz go wykonać, a wiem, że potrafisz.
Theresa zmrużyła oczy i zacisnęła buntowniczo pięści. Wiedziałem dobrze, że nie chce trenować, ale miała takiego pecha, że była młodszą siostrą Zacka, a zarazem siostrzenicą Sebastiana. Zack za żadne skarby nie chciał jej trenować, a że pech tak chciał, że ja akurat wtedy przyszedłem. Teraz mógłbym odcinać łeb kolejnej pijawce, a nie trenować upierdliwą i rozwydrzoną smarkulę.
 Gdy Tessa kolejny raz wzięła nóż i kolejny raz byle jak rzuciła, oraz po raz wtóry nie trafiła w drewnianą tarczę, coraz bardziej wściekły syknąłem.
- Po co to robisz?! Czemu jesteś taka upierdliwa...? Wiesz, że ja ci nie odpuszczę i Sebastian też.
Wściekła Tessa kopnęła kolejny nóż do rzutu.
- Pieprzę to! - syknęła piętnastolatka - Sebastian za mnie nie decyduję. Wychodzę! - rzuciła i ruszyła szybko do środka.
Lacey ciekawie na mnie patrzyła. Ja w myślach liczyłem do 10, bo słowo daje pobiegłbym za nią i odciąłbym jej tą pustą, głupią głowę.
 Jednak opanowany po chwili ruszyłem za nią. Szybko ją dogoniłem. Z łatwością przerzuciłem ją sobie przez ramię. Twarde kości wbiły mi się w bark.
- Ty jesz coś w ogóle? - mruknąłem ignorując to, że wierzga i kopie nogami oraz piszczy wściekła. Nie odpowiedziała, a ja bez słowa przyprowadziłem ją do sali. Zamknąłem drzwi i bezceremonialniej ją puściłem. Uderzyła o podłogę i syknęła.
Pochyliłem się nad nią i oparłem ręce na kolanach.
- Słuchaj młoda - powiedziałem - Spieszy mi się do narzeczonej. Przez takich gówniarzy jak ty, tracę tylko czas.
Theresa podniosła wzrok i spojrzała nienawistnie we mnie.
- Jak taki tyran jak ty może mieć dzie... narzeczoną! - mruknęła tylko - Jak jej się oświadczałeś, to zamiast pierścionka był nóż?
- Ha ha ha - odparłem ironicznie - Ruszaj się smarkulo.
Tessa podniosła się z nowym pomysłem na dopieczenie mi. Podniosła nóż.
- Załóżmy się. Odpowiesz na moje 3 pytania na temat twojego życia... Szczerze odpowiesz. Jeśli trafię 3 razy w sam środek tarczy.
Zaśmiałem się.
- Nie masz szans. Ale ok.
Lacey obserwowała nas z ciekawością, gdy pewna Tessa podniosła nóż, przechyliła się na prawą nogę i mrużąc oczy wycelowała.
 Jakież było moje zdziwienie gdy trafiła w samo, czerwone spojrzenie. Zilustrowałem ją w milczeniu wzrokiem. Ona zaśmiała się i uniosła pewnie głowę. Pobiegła do tarczy i wyjęła dwa noże.
 Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze dwa razy. Nie dowierzając oparłem się o ścianę. Założyłem ręce i wściekły założyłem ręce na piersi. Lacey się śmiała, a Theresa triumfująca.
- Mówiłam? A teraz odpowiesz mi na te pytania.
Nie odpowiedziałem, tylko obserwowałem ją.
- No to... Pierwsze pytanie. Kiedy pierwszy raz pieprzyłeś dziewczynę?
Wściekły powiedziałem.
- Nie twoja sprawa. Jestem twoim trenerem...
- He he he! Przepraszam bardzo! Wygrałam zakład! Ktoś tu nie może  się pogodzić z przegraną? Ojoj jaka biedna dzidzia...
Przerwałem jej wywód wściekły sycząc.
- Czternaście.
Lacey kręciła głową śmiejąc się, a Tessa uniosła brwi.
- To i tak dobrze... Myślałam, że wcześniej.
Rzuciłem jej zażenowane spojrzenie.
- Gadaj szybko mała, chciałbym iść do domu.
- No dobrze...  Jak ma na imię twoja narzeczona?
- Johanna - mruknąłem mając nadzieję, że kolejne jej pytanie będzie również lekkie.
- Johanna... Ciekawe... Ma temperament? Rozpracowałam cię już Jeremy. Z nudziarą byś nie był.
Zignorowałem jej wypowiedź i burknąłem.
- Ostatnie pytanie.
- Hehehe... No to panie trenerze co ile dni uprawia seks? - zdębiałem, a ona dodała złośliwe - Rzecz jasna chodzi tu o narzeczoną. Chyba, że ma pan kogoś na boku.
Wściekły odparłem.
- Pożałujesz tego. Będziesz biegać 100 okrążeń, a jak poproszę Lacey to będzie cię pilnować.
Theresa zmrużyła oczy i wzruszyła ramionami.
- To nic w przeciwieństwie do satysfakcji, którą będę czuła po twojej odpowiedzi.
Uśmiechnąłem się złośliwie i odparłem spokojnie.
- Zależy. Czasem codziennie, czasem co dwa, trzy dni. Zdarzają się dłuższe  przerwy  - podszedłem do klamki i nacisnąłem ją - A teraz pobiegasz sobie z tą satysfakcją 120 kółeczek. Pilnuj ją Lacey.
Tessa mruknęła z protestem.
- Za co te 20?!
- Za bezczelność - rzuciłem i wyszedłem.
  Gdy wsiadłem do bmw, była już 21. Zdawałem sobie sprawę, że strasznie ostatnio zaniedbywałem Johnę... Miałem ją gdzieś zabrać parę dni temu, gdy miałem wolny dzień, ale nie udało się, przez kolejne ataki wilkołaków. Noce były tylko nasze... przeważnie. Jednak planowałem, że jutro zabiorę gdzieś Johannę, a telefon zostawię w domu, na znak oddania się tylko jej.
 Jadąc jeszcze zerknąłem w lusterko. Zaśmiałem się przypominając sobie minę Tessy. Niezależna smarkula... Ale wiedziałem, że uda mi się ją utemperować, a z czasem będzie chodzić jak w zegarku. Martwiło mnie jednak to, że Seba ciągle kazał trenować nowych ludzi. Mi to nie przeszkadzało bardzo, ale znaczyło to tylko jedno... Że te ataki wilkołaków to nie tylko byle co. Miałem nadzieję, że nie wyniknie z tego żaden galimatias, a Johnę nie zwerbują do "likwidacji".




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz