czwartek, 8 maja 2014

Od Johanny



   Wszystko się popieprzyło. Wiedziałam, że to koniec.Nie mogę odejść, bez pożegnania, ale nie zostawiasz mi wyboru. Muszę odejść, tak postanowiłeś. Zniszczyłeś moje życie, przesadziłeś jedną decyzją. Jednym słowem, zniszczyłeś moje życie, a teraz zostawiasz mnie bym zdychała z własnych decyzji, bez Niego. A więc odejdę, bez pożegnania. Pieprzę to. 

   Co jest najgorsze w moim życiu? To, że spotykają mnie same kłopoty, problemy, a to co się zaczęło od jakiegoś czasu, zniszczyło mnie doszczętnie. Umierałam, nie mogłam się obudzić. Co się ze mną dzieje? To oczywiste. Wpakowałam się w jedno wielkie bagno, z którego nie mogę się już wydostać. Dlaczego to mnie spotkało?Dlaczego to się dzieje?Dlaczego to wszystko się pieprzy?Tłumaczyć mogę tylko, że nikt nie jest mnie wart. Jestem bezwartościowa, co więcej, nie zasłużyłam na życie z takimi ludźmi jakich poznałam, pokochałam. Nie mogę tak żyć, nie potrafię. Najgorsze jest to, że nie zapomnę o nich, nie ma takiej siły która pozwoli mi zapomnieć, a na dodatek, na mnie nie działają zaklęcia, czary. Ale kłamstwa tak, nawet najbardziej oczywiste rzeczy można przeobrazić w kłamstwo, a ja uwierzę, że tak jest. Co się ze mną dzieje? Nie wiem, nie mogę tego wyjaśnić. Nie śpię, ja jakby... odłączyłam się od swojego ciała, jestem duchem. Nie rozumiem wielu rzeczy, ale to było najdziwniejsze. 
-Zgadnij kto to.-Usłyszałam głos obcy.
Rozejrzałam się po lesie. Zauważyłam kogoś, naprzeciw mnie. 
-No dawaj? Nie poznajesz mnie?
-Michael?Śnisz mi się, jesteś człowiekiem...
-Akuku, ty nie śpisz. 
-To co się stało ze mną?
-Twoje ciało przestało aktualnie oddychać. Jestem czarodziejem, znajomym od Eddiego. 
-Nie... Proszę... Nie kłam...
-Nie kłamię. To ja cały czas próbowałem ci utrudnić życie, przeze mnie to wszystko, nie przez ciebie, ale dobrze że się obwiniasz. I coś jeszcze, zanim się obudzisz. Czary to miliony sposobów, inne na lepsze życie, inne na to by zakończyć żywot. Jeśli chodzi o ciebie, to ostatni czas wykorzystałem na tobie. Jesteś chora, najtrudniejsza i prawie nieuleczalna choroba. 
Wiedziałam o co mu chodzi. To zaklęcie śmiertelne, takie, które zabija powoli, jeden czar działa by uleczyć, ale wtedy ratujący czarodziej musi umrzeć by mnie uratować. Zamurowało mnie.
-Nie...-Kręciłam głową nie dowierzając co on właśnie mi zafundował.
-Twoja przyjaciółka się dowie co ci jest. 
Wszystko zniknęło...

   Wstałam mimo moich ran, nie myślałam o tym co się dzieje, co robię. Poszłam do kuchni i wysypałam tabletki na blat. Kilka wzięłam na rękę. Stałam i wpatrywałam się w nie, nie chcę umierać przez zaklęcie, to prawie nieuleczalne męki przez rok, nie dam rady. Nie chcę już!
-Johanna... Odkładaj to. Wiem co Ci jest...
Ujrzałam na Marą Kate. Skamieniałam ściskając w dłoni tabletki. Chwila... co ja robię...? Odłożyłam je i wsypałam do opakowania. Oparłam się o blat i westchnęłam.
-Kate, ja umrę!Ja umieram, rozumiesz! Nie chcę się męczyć! Daj mi...
-Nie pozwole ci...
-JA NIE CHCĘ! JA DECYDUJE O SWOIM ŻYCIU, JA! UMIERAM, ZARAZ ZAPADNĘ W ŚPIĄCZKĘ, WTEDY NIE URATUJESZ MNIE OD ŚMIERCI, NIE WRÓCĘ! JA...JA CHCĘ UMRZEĆ! ZROZUM! NIE KAŻ MI ŻYĆ TAK JAK TERAZ! JA SIĘ ZMĘCZYŁAM, NIE CHCĘ MAM DOŚĆ!
-Spokojnie. -Kate ciągnie i uspokaja mnie.
-Ja... chcę... umrzeć... proszę... wiesz, że to nie ma sensu...-Szepnęłam
-Dobrze... Ty decydujesz czy chcesz żyć... Jeśli... chcesz...
-Chcę... moje życie... nie ma...sensu.
Poszłam do pokoju i zamknęłam się w nim.
Przez wszystkie pozostałe dni, nie odzywalam się do nikogo. Unikałam wszystkich, siedziałam w pokoju, czekając, aż zapadnę w śpiączkę. Wtedy, umrę. Nie będzie mnie już... Dla wszystkich będzie lepiej. Przy moim łóżku stało zdjęcie moje z Jeremym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz