sobota, 17 maja 2014

Od Jeremiego

  Opierałem się zmęczony o oparcie kanapy, oglądając jakieś powtórki na National Geografic. Johna ucięła sobie o siedemnastej drzemkę i spała do teraz (dwudziesta pierwsza). Z Chrisem już było coraz lepiej. Codziennie Akkie starała się uzdrawiać go swoimi odkrytymi magicznymi zdolnościami. Cieszyłem się, że moja siostra ma taki dar. Jaki ja miałem? Tego nikt nie wiedział. Ciotka powiedziała, że nadejdzie on z czasem, lub mam go cały czas. Może on np. wspomagać moją walkę. Jednak miałem nadzieję, że tak nie jest i w razie czego będę miał naprawdę pożyteczny i odcinający się dar.
  Ciotka Kate przeszła w swoim szlafroku przez korytarz. Teraz wszyscy mieszkaliśmy w tym domu. I dobrze. Był duży, a odziedziczyłem go w jakimś sensie po ojcu (jego nie biologiczna matka przepisała go na domniemanego syna - mojego ojca). Jednak wiedziałem, że ciotka wróci z Ivy później do Maine, pewnie Akkie z Christem też sobie coś znajdą. Oczywiście, nie chciałem tego, jednak każdy mógł wybierać gdzie chce mieszkać.
  Zaczęły mi się kleić oczy, gdy ludzik z telewizora opowiadał o procesie przełykaniu wielkiego zwierzęcia przez węża. Już prawie odjechałem, gdy poczułem słodki, różany zapach,  a potem dłonie na oczach.
Uśmiechnąłem się lekko i mruknąłem uwodzicielsko.
- Kto to może być? Czyżby Lacey?
Jedną ręką szarpnęła mnie za włosy.
Zaśmiałem się i pociągnąłem ją ostrożnie za ręke, tak, że upadła mi na kolana.
- Co się tak skradasz po domu? - mruknąłem jej do ucha - Już się wyspałaś księżniczko? Zaśmiałem się obserwując jeszcze jej zaspane oczy, potargane włosy i ślady na policzku od poduszki.
- O matko! - zakryła twarz dłońmi - Zapomniałam się przez ciebie ogarnąć.
- Dla mnie i tak zawsze wyglądasz najpiękniej... - wymruczałem jej do ucha.
Johna zarumieniła się lekko i przewróciła oczami.
- Ty nie czaruj. Oczekiwałeś tej Lacey? Co to za jedna? Miałeś z nią... jakiś romans?
Parsknąłem śmiechem.
- Zazdrosna? - mruknąłem.
Johna udając złość wyplątała mi się z ramion i próbowała wstać.
- Nie, nie jestem zazdrosna! - powiedziała z udawanym gniewem, ale po chwili gdy pociągnąłem ją za ręke i upadła znów mi na kolana zaczęła się śmiać.
- No widzisz.  Jaką mam cudowną dziewczynę.
- Którą od siebie odsunąłeś na parę miesięcy - powiedziała kwaśno.
Przewróciłem oczami.
- Tak. Byłem kretynem.
- Debilem.
- Największym ciotą.
- Dupkiem.
- Idiotą. Tak, tak wiem...  Ale teraz jestem tu. I nigdy cię już nie zostawię.
- Mam klaskać uszami z radości? - zapytała Johna z sarkazmem.
Westchnąłem cicho.
- Jesteś niemożliwa... -mruknąłem.
- Ale mnie kochasz - powiedziała przekornie otwierając te swoje duże, piękne oczy.
- Kocham.... - szepnąłem i przyłożyłem jej palec do pięknych, wyrzeźbionych ust. Przejechałem po nich delikatnie. Johna zadrżała lekko.
- Czasami nie mogę się doczekać, aż wyzdrowiejesz i będziesz w pełni sprawna... - mruknąłem i pocałowałem ją w nagie, jeszcze wychudzone ramię. Johna poznała po moim błysku w oku o co mi chodzi i parsknęła.
-  Ty seksoholiku.
- Oj ty wcale taka święta nie jesteś kiciu - szepnąłem ze śmiechem.
Jeszcze długo gadaliśmy i śmialiśmy się. Dochodziła już północ. Nagle Jenny posmutniała.
- Co jest? - zadałem pytanie.
- Wiesz... Pierwszy raz odkąd tu z tobą rozmawiam przypomniałam sobie o moim bracie... Dziękuje, że odganiasz myśli o nim.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Już późno - powiedziałem.
- Nie chce spać.
Mimo jej protestów, zaniosłem ją do swojego pokoju i ułożyłem w zimnej pościeli.
- Połóż się koło mnie - rozkazała mi, niczym rozkapryszone dziecko, marudnym tonem.
Zaśmiałem się.
- Zaraz wrócę. Jeśli nie wezmę prysznicu, kiepsko ze mną będzie.
- Dla mnie i tak zawsze pachniesz najładniej.
Przewróciłem oczami i poszedłem do łazienki. Po drodze zajrzałem co u śpiącego Chrisa. Podniosłem drzemiącą przy nim Akkie i zaniosłem ją do jej pokoju.
- Oj siostra, siostra... - mruknąłem ściągając jej buty i układając ją w pościeli. Teraz dopiero zrozumiałem, jak bardzo kochała mojego ciotecznego brata.
 Dziesięć minut zajęło mi wzięcie prysznica. Położyłem się koło rozbudzonej Jenny.
- Uwielbiam jak jesteś w samych bokserkach.
Z trudem zignorowałem jej zaczepkę i maskując uśmiech poleciłem surowo, ale z ukrytą czułością.
- Śpij.
- Nie chce Jerry...
-  Śpij, bo pójdę do salonu! - ostrzegłem ją.
Jęknęła poddając się.
- Dobra, dobra...
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem namiętnie w oczy.
- Potraktuj to jako zachętę do snu - mruknąłem gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy.
- Bardzo przyjemna... a jednak wolałabym zrobić coś bardziej ekstremalnego... - marudziła.
- Jenny, dopiero wybudziłaś się ze śpiączki. Czemu ty jesteś w gorącej wodzie kąpana? Śpij, to jutro zrobie ci poranek, jakiego nigdy nie zapomnisz.
- Ale w jakim sensie?
- Tym dobrym - szepnąłem tonem, który wskazywał na to żeby spała.
Jenny poddała się i zasnęła. I o to cudowny wspaniały wieczór minął mi w towarzystwie Johanny.






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz