-Przecież jestem twoim stróżem.-Wzruszył ramionami Jeremy z szerokim uśmiechem.
-I narzeczonym.-Dodałam.
-Trzeba pomyśleć w końcu o ślubie...
Zesztywniałam cała, ale nie dałam po sobie poznać, że akurat nigdy nie lubiłam ślubów, a teraz mam stać się ''panną młodą'' a żadnych takich rzeczy po prostu nie lubiłam. Zważywszy na to, że to przecież tylko ślub, bez sensu to wszystko, potrzebny jest tylko skrawek papieru i już, nic więcej nie trzeba. A teraz ja będę na miejscu stresującej się panny młodej, albo całą rozradowaną panną młodą, albo... będę taka zestresowana, że przypadkowo wypieprzę się, palnę coś, a szczególnie, że przede mną będzie stał Jeremy, na którego będę miała ochotę się rzucić, nie patrząc na tych... wszystkich ludzi... Na dodatek wybieranie sukni, tym zajmie się pewnie Deina, Toshiko makijażem a Kate wraz z dziewczynami dekoracjami. Cały stres spadnie na mnie, okropność.
-Mhm...-Mruknęłam wyrzucając te myśli z mojej głowy.
-Coś nie tak?
-Nie,nie... Ekstra. -Znów się uśmiechnęłam. -Daj spokój, nie będziesz cały czas za mną chodzić, masz swoje sprawy, daj spokój...
-Jesteś ważniejsza niż jakaś tam robota. A co jak ten wilkołak na ciebie nagle wyskoczy i rozszarpie?
-Ty to masz fantazję. Za duzo pracujesz.-Rzuciłam rozluźniając się powoli.
-A co? Za mało czasu dla ciebie?-Błysnął zębami.- Mogę nawet na ulicy.
-Ja to wiem, seks na trawie podnieca Cię aż tak?
-Nie próbowałem.
-Zboczeniec...
-No co? Sama domagałaś się odpowiedzi.
-Musze iść na studia...
-A co z twoją robotą?
-Ehm... Nic... -Zaczęłam się plątać.
Przypomniały mi się słowa Setha. Szef nie może wiedzieć, że mam aż taką siłę, to nienormalne dla człowieka, starałam się to ignorować, ta moc podobno zniknie z czasem, ale szefowi się to by nie spodobało, i tak już coś podejrzewa, nie ma złych zamiarów co do mnie, ale podobno...jak mówił Seth, ryzykowałby zostawiając mnie tam, bo podobno jestem w stanie ich wybić w niewiarygodnej ilości jeśli nad sobą nie zapanuje, szef nie ryzykowałby aż tak.
A ponadto, zdążyłam zdać szkołę, nie rzuciłam jej od tak, wiedziałam, że kiedyś będę musiała rzucić robotę i iść na studia. Nie byłam pewna czego chcę, zobaczę co ustali szef, a co mi dostarczy Seth po jego rzuconej decyzji.
-Idź, zaraz musisz być w pracy...
-Chodź ze mną. -Pogładził mnie po policzku i pocałował delikatnie w usta.
-Muszę coś załatwić.
-Co?
-Nic ważnego. Idź.
-Chcesz się mnie aż tak szybko pozbyć? Czyżbyś miała kogoś na boku?-Rzucił złośliwie.
-A ty aż się palisz do swojej blondyneczki do roboty, hm?-Odgryzłam się.
Z uśmiechem wyszedł, a ja wsiadłam po godzinie w samochód. Musiałam coś załatwić...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz