Otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek. Była równo dziewiąta, jak zawsze tuliłam się do Jera który jeszcze spał. Na klacie zauważyłam jakby zacięcie, drugie trochę wyżej. Przejechałam delikatnie palem po jednej z nich, i wtedy obudził się Jeremy. Nie przestałam wpatrywać się w te rany, dalej je lekko dotykałam.
-Nie muszę się o ciebie martwić, bo jesteś aniołem... A ty akurat masz przesrane, bo o mnie martwisz się wtedy, kiedy idę tam, a ja jestem człowiekiem...-Szepnęłam. -Nie dziwię Ci się... że tak się o mnie martwisz... jestem największą niezdarą i na dodatek zawsze pakuje się w kłopoty.
Uśmiechnął się i odgarnął mi blond kosmyk z twarzy i delikatnie mnie pocałował.
-Masz rację... Dlatego nie chcę byś tam chodziła...
-Ale muszę. Muszę wiedzieć, jak mogę... tą siłę w sobie... jakoś... no zapanować nad nią... Bo nie rozumiem tego co się ze mną stało...
-Po prostu skutek uboczny, moja łamago. -Uśmiechnęłam się a Jeremy znów złożył mi serię pocałunków. -Co to za... wypasiona fura w garażu zajmuje miejsce mojemu pięknemu bmw?
-Prezent na urodziny...
-Nie mów, że Kate kupiła go, i kazała Ci zrobić prawko.
-Nie śmiej się tak... Wiem, nie wyobrażasz sobie mnie za kółkiem, nie próbuj nawet!
-Wygląda na to, że kosztował kupę kasy... Zrób prawko.
-Nie ma mowy!
-Zobaczyłbym jak wkurzasz się o takie rzeczy...
-Lubisz mnie wkurzoną, no nie? Muszę się zbierać...
-Kochanie... Nie wychodź z łóżka...
-Ty też musisz iść, czy nie?
-Od czasu do czasu jakiś dzień mam tam wolny, chyba jest to jutro.
-Ale nie masz pewności. Zawsze ktoś musi mi Cię zwinąć...
-Jutro będzie wyjątkowy dzień tylko dla nas.
-Tak, dolicz Kate która będzie caaaały czas ględzić, odsuńcie się od siebie, nie całujcie się tak...
-Jesteś moją narzeczoną, dlaczego nie możemy tego robić? To co, że ona nie wie...
-Jak się dowie... Rozniesie cały dom swoją radością...
Zaśmiał się i znów mnie pocałował. Tym razem pocałunek zdawał się szybko nie skończyć. Usiadłam na nim nie przestając go całować. Ktoś zapukał, zignorowaliśmy to. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy byli sami w domu, nic w okół się nie liczyło, nie istniało... Do nas pukała oczywiście Kate!
-Mówiłam... Nigdy nie możemy mieć chwili dla siebie... Cały czas ktoś nam z buciorami włazi...
-Jutro będziemy sami...
-Tak? Gdzie masz zamiar mnie wywieźć na jeden dzień z dala od Kate?
-Hm... Myślę, że na pewno coś znajdę. -Chciał bym kontynuowała pocałunki, ale niespodziewanie wstałam a jego mina tak mnie rozbawiła, że myślałam że padnę zaraz.
-A ty gdzie?!-Zaśmiał się.
-Do łazienki! Masz mnie odwieźć.Kocham Cię... -Posłałam mu buziaka i ruszyłam do łazienki mijając wzburzoną Kate, wszystko to widziała. Nie ruszyło mnie to, nawet tego nie zauważyliśmy a ją wręcz zamurowało. Dzisiaj miałam idealny humor, nic go nie popsuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz