czwartek, 22 maja 2014

Od Johanny

 
   Otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek. Była równo dziewiąta, jak zawsze tuliłam się do Jera który jeszcze spał. Na klacie zauważyłam jakby zacięcie, drugie trochę wyżej. Przejechałam delikatnie palem  po jednej z nich, i wtedy obudził się Jeremy. Nie przestałam wpatrywać się w te rany, dalej je lekko dotykałam.
-Nie muszę się o ciebie martwić, bo jesteś aniołem... A ty akurat masz przesrane, bo o mnie martwisz się wtedy, kiedy idę tam, a ja jestem człowiekiem...-Szepnęłam. -Nie dziwię Ci się... że tak się o mnie martwisz... jestem największą niezdarą i na dodatek zawsze pakuje się w kłopoty.
Uśmiechnął się i odgarnął mi blond kosmyk z twarzy i delikatnie mnie pocałował.
-Masz rację... Dlatego nie chcę byś tam chodziła...
-Ale muszę. Muszę wiedzieć, jak mogę... tą siłę w sobie... jakoś... no zapanować nad nią... Bo nie rozumiem tego co się ze mną stało...
-Po prostu skutek uboczny, moja łamago. -Uśmiechnęłam się a Jeremy znów złożył mi serię pocałunków. -Co to za... wypasiona fura w garażu zajmuje miejsce mojemu pięknemu bmw?
-Prezent na urodziny...
-Nie mów, że Kate kupiła go, i kazała Ci zrobić prawko.
-Nie śmiej się tak... Wiem, nie wyobrażasz sobie mnie za kółkiem, nie próbuj nawet!
-Wygląda na to, że kosztował kupę kasy... Zrób prawko.
-Nie ma mowy!
-Zobaczyłbym jak wkurzasz się o takie rzeczy...
-Lubisz mnie wkurzoną, no nie? Muszę się zbierać...
-Kochanie... Nie wychodź z łóżka...
-Ty też musisz iść, czy nie?
-Od czasu do czasu jakiś dzień mam tam wolny, chyba jest to jutro.
-Ale nie masz pewności. Zawsze ktoś musi mi Cię zwinąć...
-Jutro będzie wyjątkowy dzień tylko dla nas.
-Tak, dolicz Kate która będzie caaaały czas ględzić, odsuńcie się od siebie, nie całujcie się tak...
-Jesteś moją narzeczoną, dlaczego nie możemy tego robić? To co, że ona nie wie...
-Jak się dowie... Rozniesie cały dom swoją radością...
   Zaśmiał się i znów mnie pocałował. Tym razem pocałunek zdawał się szybko nie skończyć. Usiadłam na nim nie przestając go całować. Ktoś zapukał, zignorowaliśmy to. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy byli sami w domu, nic w okół się nie liczyło, nie istniało... Do nas pukała oczywiście Kate!
-Mówiłam... Nigdy nie możemy mieć chwili dla siebie... Cały czas ktoś nam z buciorami włazi...
-Jutro będziemy sami...
-Tak? Gdzie masz zamiar mnie wywieźć na jeden dzień z dala od Kate?
-Hm... Myślę, że na pewno coś znajdę. -Chciał bym kontynuowała pocałunki, ale niespodziewanie wstałam a jego mina tak mnie rozbawiła, że myślałam że padnę zaraz.
-A ty gdzie?!-Zaśmiał się.
-Do łazienki! Masz mnie odwieźć.Kocham Cię...  -Posłałam mu buziaka i ruszyłam do łazienki mijając wzburzoną Kate, wszystko to widziała. Nie ruszyło mnie to, nawet tego nie zauważyliśmy a ją wręcz zamurowało. Dzisiaj miałam idealny humor, nic go nie popsuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz