sobota, 17 maja 2014

Od Jeremiego

- Pocałuj mnie Jerry... Pocałuj mnie przed zaśnięciem.... - wyszeptała Johna przerywając ciszę w moim pokoju.
 Posłusznie ująłem jej twarz lekko w dłonie i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Gdyby miłość odmierzana była przez jakiś specjalny wskaźnik, mój by już dawno wybuchł, gdyż to co do niej czułem nie zatrzymywało się na żadnej granicy i było nieskończone.
  Johna przyciągnęła mnie mocniej, jeszcze słabymi rękoma. Nie mogłem wprost uwierzyć w swoje szczęście. Mimo iż jeszcze nie wyzdrowiała w pełni, żyła, była tu i nawet ładnie funkcjonowała. Martwiłem się tylko, że jeszcze nie chodziła w pełni, ale Kate uspakajała, że to tylko kwestia czasu. Teraz gdy wykończyłem z Chrisem Michaela nic już jej nie mogło zagrażać.
   Nagle poczułem jak płacze. Zaskoczony otarłem jej łzy i czekałem, aż sama mi powie co ją dręczy. Nie chciałem na nią naciskać. Jeśli będzie miała ochotę, podzieli się ze mną swoim smutkiem.
- Mój brat nie żyje... - wyjąkała po chwili chowając twarz w mojej jeszcze nie ściągniętej bluzie.
Nie zdążyłem się przebrać, gdyż od razu po powrocie zająłem się Johną i przeniosłem ją do siebie. Nie chciała bym ją opuszczał, tak jak i ja nie chciałem jej zostawić, dlatego już kilkadziesiąt minut leżeliśmy w ciemnym pokoju na moim łóżku słuchając własnych oddechów, aż Johna przerwała to prosząc mnie o pocałunek.
   Teraz zasmucony tą decyzją, starałem się ją pocieszyć.
- Jenny, nie martw się... Na pewno teraz gdzieś mu tam dobrze.
- Zabiły go wampiry... - ciągnęła dalej drżąc.
Z miłością i smutkiem odgarnąłem jej bez słowa włosy z twarzy.
- Teraz nikt mi już nie został... - wyszeptała.
- Nie mów tak... - zaoponowałem - Masz mnie...
- Wiem Jerry... Chodzi mi o bliskich. Miałam tylko brata, a teraz...
- Masz jeszcze Kate, która jest dla ciebie jak matka. Akkie i Ivy które cię bardzo lubią. Chrisa z którego - prawda - ostatnio mruk. Ale on też cię lubi. No i mnie... - dodałem na koniec całując ją w czoło.
- Dziękuje ci Jeremy... - odszeptała mi po kilkunastu sekundach milczenia.
- Nie dziękuj. Tylko cię skrzywdziłem...
- Nie prawda. Postąpiłabym tak samo gdybym zobaczyła cię... z inną..
- Ale to nie byłaś ty. Otumanił mnie alkohol, który wypiłem u Lacey. Gdybym się tak nie schlał...
- Proszę cię, nie rozpamiętuj już tego wydarzenia. Najważniejsze, że jesteśmy znów razem i mam nadzieję, że długo się to nie zmieni.
Johna nagle się zamyśliła. Pocałowałem ją w szyję, a ona zaczęła mnie głaskać po włosach. Nieoczekiwanie naszła mnie myśl i wymruczałem jej do ucha.
- Co by się stało, gdybym teraz ci się oświadczył?
Zaskoczona spojrzała na mnie.
- Naprawdę? Oświadczasz mi się?
Zaśmiałem się cicho.
- Nie mam jeszcze pierścionka, więc uznaj to jako wstępne oświadczyny.
Johna uniosła brwi i uśmiechnęła się lekko.
- Pierścionek mi nie potrzebny.
Bez słowa przykryłem ją dokładniej kołdrą.
- Nie pójdę na skróty... - mruknąłem, a potem dodałem czule - Śpij już. Miałaś ciężki dzień.
- Mam dość snu - szepnęła, a ja uśmiechnąłem się rozbawiony - Ale dobrze, jeśli tego chcesz...
Po chwili spokojnie zasnęła, a ja cieszyłem się że znów mam ją w ramionach. Niczego bardziej nie pragnąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz