czwartek, 8 maja 2014

Od Akkie

Spałam kiedy obudziło mnie zamieszanie na dole. Wyszłam z najwyraźniej mojego pokoju i zeszłam ostrożnie na dół. To co zobaczyłam przeraziło mnie. Jeremy prowadził rannego Chrisa! Szybko do nich podbiegłam przerażona.
-Chris o Boże co się stało? -powiedziałam kiedy najwyraźniej mój przyrodni brat pomagał mojemu dalekiemu kuzynowi polożyć się.
-Akkie... jesteś tu... -powiedział mimo bólu Chris.-Jesteś bezpieczna...
-Tak, tak! Wszystko będzie dobrze. Ciebie też uzdrowią.
Łzy plynely mi po twarzy kiedy trzymałam go za ręke.
Zemdlał.
Kate szybko przybiegła i kazala nam zostawić ich samych. Wraz z Jeremym poszliśmy na górę.
-Co się stało?-zapytałam cała przejęta.
-Zranił się. Kate go uleczy będzie dobrze.
-A jak nie? On musi żyć! Musi!
-Nam wszystkim na nim zależy. Będzie dobrze.
-Jery... ty nie rozumiesz ja go kocham!
-Wiem siostrzyczko.
-On musi żyć. Jak nie to i ja nie chce żyć. Sama sobie nie dam rady.
-Akkie będzie dobrze. Dasz sobie radę. Zawsze dawałaś.
-Jery... ty nie rozumiesz... ja prawdo podobnie spodziewam... się jego... dziecka!
Siedziałam na łózku a Jeremy teraz zamarł i zamilkł. Po chwili usiadł obok mnie i bez żadnego słowa przytulił mnie a ja rozpłakałam się na dobre.

***

-Co z nim?-zapytałam kiedy przyszła do nas Kate.
-Będzie żył. Teraz śpi. Jutro go zobaczycie.
Dała mi jeszcze leki poczym wyszła.
-Jeremy... nie gniewasz się?-zapytałam.
-Niby o co?
-O to że ja i Chris...
-Nie. Wiem że się kochacie a wasze szczęście jest najważniejsze. Jeśli okaże się że jesteś w ciąży zobaczysz będzie dobrze. Na pewno nikt cię tu nie odrzuci.
Uśmiechnęłam się. Czułam się jak w domu mimo iż niczego nie pamiętałam. Byłam szczęśliwa że mam tu ludzi w których mam wsparcie. Niczego więcej nie potrzebowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz