sobota, 10 maja 2014

Od Johanny

   Wróciłam do domu cała przemoczona, bo lał deszcz, zapowiadało się na burzę, nie byłam z cukru, więc nie przeszkadzało mi to, że jestem cała morka. Wręcz przeciwnie, lubiłam wychodzić na zewnątrz, kiedy padał deszcz, szczególnie do lasu. Zapach unoszący się w powietrzu, zawsze mnie jakoś uspokajał od kiedy zaczęłam wymyślać sobie co chcę robić tak by się nie zabić, ale zawsze jeśli chodzi o mnie, istnieje ryzyko, że wkopię się w bagno z którego już się nie wygrzebie. Wróciłam do domu odgarniając mokre włosy z twarzy. Zdjęłam bluzę, która była tak morka, że aż z niej woda kapała. Zaniosłam ją do łazienki i po przebraniu się w czyste i suche rzeczy złapałam z salonu ciepły koc i zakryłam się nim po szyję. Wypiłam ciepłą kawę czując dreszcze, kiedy ciepło rozchodziło się po moim ciele próbując mnie ogrzać.
   Mike wyszedł zapolować, a do mnie dosiadła się Mara. Była jakaś dziwna ostatnio, miałam wrażenie że jestem przez nią znacznie bardziej obserwowana, czułam się nieswojo, może to przez moje dotychczasowe rozkojarzenie, lub psychikę, która z każdym dniem sprawia mi dużo kłopotów, mianowicie... Czuję się jakbym była na skraju załamania nerwowego, Kate cały czas się o mnie dość poważnie martwi, wiadomość o zaklęciu które ma doprowadzić do mojej śmierci totalnie nią wstrząsnęło, przez co próbuje znaleźć Michaela, sprawce mojego stanu psychicznego, a zarazem mojej śmierci.
   Kate miała dziś wpaść, aczkolwiek przyjdzie dopiero wieczorem, tak przypuszczałam, Mara zawsze była dla mnie obojętna, rzadko kiedy wykazywała zainteresowanie mną, chyba że Kate jej kazała. Słuchała się rudowłosej, bo jakoś ma władzę nad Marą, nie wiem jak, ale ma. Kiedy jej zaś nie ma, nie okazuje tego, że chciała bym tu była. Po prostu ma mnie gdzieś, ma swoje dziecko, więc nim się martwi. Uważa, że niedługo mogę zapaść w taki stan psychiczny, z którego nikt mnie nie wygrzebie, dlatego jej zdaniem powinna zająć się mną sama Kate, ale ona ma na głowie Akkie i Chrisa, no i Ivy. Mara po prostu boi się, że zrobię krzywdę jej dziecku, nie panując nad sobą... Może ma rację? Może ja rzeczywiście nie jestem normalna? Albo przestanę zaraz być? I tak nikt mnie nie potrzebuje, jestem kulą u nogi dla Kate i Mary... Nikt mi nie został, bo wszystkich odpycham, albo sami odchodzą, jak...Jeremy. Fakt faktem, nie ma dnia bym o nim nie myślała, nie przeszkadza mi to, nie sprawia mi to bólu, tylko po prostu za nim tęsknie. Nie ma kto mnie przytulić, pocieszyć, po prostu być ze mną do końca życia, ale nie chcę by był tutaj i patrzył jak umieram powoli się sypiąc. Wiem, że by to go bolało, o ile jeszcze mnie kocha.Nie wiem dlaczego, raz myślałam że mnie kocha, a raz że on mnie tak naprawdę nie chce widzieć, bo może tak jest. Myślał, że go zdradziłam, albo myśli tak dalej. Nie wiem, ale kocham go cały czas, to się nigdy nie zmieni. Nawet jeśli by mi mówiono wiele rzeczy, ja go nigdy nie przestanę kochać i za nim tęsknić...
   Wyłączyłam się ze świata, i weszłam do mojej głowy zapominając o tym, że mówiła coś do mnie Mara, której w ogóle nie miałam zamiaru słuchać. Przywróciło mnie na ziemię gwałtowne szarpnięcie w górę, czym lekko się wystraszyłam. Wypuściłam z ręki kubek z kawą która po zderzeniu i podłogą zbiła się na maleńkie kawałeczki. Spojrzałam zdezorientowana na Marę, lekko się uśmiechała, ale widać że się śpieszyła.Mnie trzymał jeden wysoki umięśniony koleś, nie mogłam się z jego uścisku uwolnić. Ściskał moją rękę, aż stała się czerwona, zaczęła mnie boleć, nie miałam siły się wyszarpać, kiedy bym zaś je miała, na pewno próbowałabym uciec z tego miejsca, bo zaczęłam się bać.
-Mara... co ty... co ty robisz? Co to ma być?
-Myślę, że nie jesteś już sobą Johanno. Musisz stąd zniknąć, tutaj nie jesteśmy bezpieczni mając koło siebie wariatkę.
-Wariatkę? Nie zwariowałam, nawet nie sprawiam problemów...-Mówię zachrypniętym głosem.
-Nie chcę ryzykować.
-Ale... co na to Kate?
-Zgodziła się, też tak uważa.
-Nie wierzę ci... Kate nigdy by nie...Nie zgodziła się...na to...
-Mylisz się. Rozmawiałam z nią, powiedziała że nie jesteś już potrzebna jako wariatka. Powiedziała, że nikt cię już nie potrzebuje, nigdy nikt cię nie potrzebował. Nie chcemy cię tutaj.
-Mogę... moge wyjechać... Jeśli mnie nie chcecie tutaj...
-Nie o to chodzi. Musisz znaleźć się gdzieś, gdzie zlikwidują ciebie na zawsze z życia innych. Ludzie tacy jak tam, zajmą się tobą.Zabierz ją.-Kiwnęła głową.
Zaczęłam się wyrywać, ale nie miałam siły, by to zrobić. Zaklęcie dość mnie wyczerpało, bym była na siłach, żeby uciec.
-Puść mnie! Proszę...! Nie jestem wariatką!Puść!-Waliłam w niego pięściami.
-Co to ma być?!-Usłyszałam wściekłą Kate.
-Kate...-Szepnęła lekko wystraszona Mara. Bała się jej, więc kazała mnie puścić.
-Mara? Co to miało być?! Chodź Johna..-Podeszłam do niej a ona objęła mnie bym się uspokoiła.
-Ja...Ehm... Ja... Przyznaj, że to niebezpieczne... Trzymanie jej tutaj!Moje dziecko jest zagrożone w jej towarzystwie!
-Mara, uspokój się! Żartujesz?! Ona nie skrzywdzi dziecka!Nikogo!
-Świadomie nie! Ale nieświadomie...
-To nie ona zabiła, tylko ty by ją załamać już doszczętnie! Nie myśl, że nie wiem!Próbujesz ją złamać do końca. Wynoś się ze swoim synem i nie wracaj jeśli tak się jej boisz. JUŻ!
Nigdy nie widziałam Kate tak wściekłej, ale i tak nie zmienia to faktu, że mnie nie chce tutaj...
Mara wyniosła się szybko i zniknęła. Kate spojrzała mi w oczy kiedy odsunęłam się od niej cała drżąc.
-Co Ci mówiła?
-Prawdę...?
-Ona mówi same kłamstwa.
-Mówiła, że nie chcecie mnie tu... Nigdy nie chcieliście...stwierdziłaś że chcecie się mnie pozbyć...
-To nie prawda... Suka. -Szepnęła pod nosem.- Usiądź, jesteś cała lodowata.
-Od deszczu...-Mruknęłam zakrywając się kocem na fotelu.
Kate wyszła, pewnie wróci wieczorem. Zamknęła drzwi, by Mara nie dostała się tutaj, a Mike kiedy wrócił dalej przewijał kanał po kanale, szukając czegoś ciekawego. Oparłam wystraszona głowę o oparcie fotela i zapadłam w głębokie myślenie... Wiedziałam, że Mara tu nie wróci, bo Kate naprawdę może ją zabić nie zważając na to czy ma dziecko, dlatego Mara się jej boi, i nie wróci szybko tutaj nawet kiedy jestem sama... I tak się boję...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz