piątek, 9 maja 2014

Od Jeremiego

  Czemu jeśli odzyskiwałem jednych, traciłem drugich? Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe, ale to już jest przesada.
  Siedziałem w kuchni przy stole, podpierając głowę i grając w jakąś idiotyczną grę na komórce. Po chwili jakoś tak samo pojawiło mi się na ekranie zdjęcie pewnej roześmianej dziewczyny... Jakby ktoś mnie obserwował, speszony szybko wróciłem do "zbijania owoców".  Kolejne minuty mijały, a ja czułem coraz bardziej dręczące i niecierpliwe uczucie.
  Do środka weszła śpiewająca ciotka Kate. Mruknąłem do niej ironicznie.
- Zaraz mi ekran w komórce pęknie, a doszedłem już tak daleko, że szkoda.
Ciotka zmrużyła oczy patrząc na mnie i rzuciła we mnie jabłkiem.
- Ej! - zaprotestowała, na szczęście złapałem szybko jabłko i odstawiłem je na stół szczerząc się.
Ciotka przewróciła oczami i po krótkim wahaniu dosiadła się do mnie. Widać, że nie była przyzwyczajona do odpoczywania, tylko wiecznie do robienia różnych rzeczy.
Widząc iż wiem co się z nią dzieje, powiedziała.
- Widzisz Jerry, ja nie lubię siedzieć bezczynnie. Mam takie przeczucie, że muszę coś zrobić.
Zaśmiałem się cicho kręcąc głową, lecz ten śmiech nie przypominał tego sprzed paru miesięcy.
Ciotka Kate nagle spoważniała. Zaplotła nerwowo ręce na mnie i powiedziała cicho.
- Myślę, że powinieneś odwiedzić Johannę...
Zaskoczony podniosłem wzrok z komórki i spojrzałem na nią. Reakcja na imię z pozoru mojej byłej, których miałem setki, jak nie tysiące, podziałała na mnie jak wiadomość, że na Marsie są Marsjaninie.
- Po co mam... ją odwiedzać? - mruknąłem. - Gdyby chciała mnie jeszcze widzieć... zadzwoniłaby.
Kate prychnęła.
- Tu nie o to Jerry chodzi i dobrze o tym wiesz.
Widząc, że szykuje się na poważną rozmowę, odchyliłem się na oparcie i odłożyłem telefon na stolik. Zaplotłem ręce na piersi i zapytałem z wojowniczą nutą w głosie.
- No to o co chodzi genialna ciociu?
Poddenerwowana ciotka powiedziała.
- Masz jakieś pseudo przekonania, że jej będzie lepiej bez ciebie. Że nie jesteś jej wart. A to nie prawda! Widzę, jak za sobą tęsknicie i każdego dnia wykańczacie się z tej tęsknoty! Czemu do niej nie pojedziesz...?
- Bo zawiniłem - szepnąłem patrząc w okno - Uwierzyłem, że Johna mnie zdradziła... Wiesz ciociu... ten sen - zacząłem niepewnie czy mnie zrozumie, a ona słuchała uważnie - Ten sen, który śnił mi się wtedy, kiedy... Johanna była chora i wybudziła mnie z koszmaru.... On... się nie skończył.
Zdezorientowana ciotka uniosła brwi.
- To znaczy? - zapytała niepewnie.
Westchnąłem cicho.
- Ona powiedziała mi wtedy, że nigdy by mnie nie zdradziła... Wtedy, kiedy wieczorem zobaczyłem... dziewczynę bardzo podobną do niej... nie dopuściłem do siebie końcówki... tej "na jawie". Zbyt bardzo przejmowałem się zranionym i poszarpanym sercem, żeby zastanowić się logicznie. A teraz mam za swoje. Ona mnie nie chce... I ma racje... - wyszeptałem zamykając oczy.
Ciotka zniecierpliwiona wstała. Załamując ręce powiedziała.
- Ona umrze przez ciebie! Nie widzi sensu życia, jeśli ty w nim nie jesteś!
- Yhm... Akurat... Jakoś nie chce mi się w to wierzyć... - szepnąłem włączając zrezygnowany i coraz bardziej zrozpaczony grę na komórce.
- Jeremy... Żebyś ty chociaż raz... chociaż raz uwierzył w moje słowa i mnie posłuchał.
Po czym smutna poszła do Akkie i Christiana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz