sobota, 24 maja 2014

Od Jeremiego


- Piękny, słoneczny dzień - wymruczała Johna - takie lubię.
Poprawiłem jej wielkie okulary na nosie i zaśmiałem się.
- Zabawnie w nich wyglądasz.
Przewróciła oczami.
- Poczekaj, przyniosę ci coś z bmw.
- To przynieś. Byle prędko, nie lubię czekać.
Zaśmiałem się i pobiegłem. Po chwili wydostałem duży, słomkowy kapelusz, po czym przyniosłem go jej i nałożyłem na jasną głowę.
- Skąd to masz? - zapytała rozbawiona wznosząc oczu ku górze i próbując zobaczyć choć skrawek słomianego materiału.
- Kate mi dała - zaśmiałem się - Kazała mi to ubrać - nawet siłą - żebyś się nie przegrzała.
- Serio tak powiedziała? - zapytała nie dowierzając Johanna.
- Tak.
- Bujasz.
- No Jenny! Przecież nie masz pięciu lat - zaśmiałem się i pocałowałem ją w blady nos - Kate po prostu mi to dała, nie zdradzając dlaczego. Różne nosze rzeczy w moim drogim bmw.
Johna przewróciła oczami i westchnęła.
- Chciałabym tu zostać.
- Proszę bardzo - wymruczałem i pocałowałem ją w ramię - Mamy czas.
- Naprawdę zostawiłeś ten telefon? - zapytała zaskoczona.
- Jasne - odparłem i podparłem sobie głowę na łokciu rozkładając się na miękkiej trawie - Potrafię oddzielać życie prywatne od zawodowego.
Johna parsknęła.
- Akurat! Chyba nie.
- Masz racje - zgodziłem się z nią - Wyczuwam w tobie ostatnio iskierkę dawnej "królowej wredoty".
- Panie ładny! Uważaj pan!
Zaśmiałem się.
- Jen, Jen.... Straszna z ciebie wariatka.
- I kto to mówi? - odparła Johanna przytulając się do mnie - Największy wariat na tej planecie.
- Tylko na planecie? - mruknąłem z udawanym zawodem - Jestem zawiedziony - dodałem i pocałowałem ją w czerwone, słodkie usta.
Johna przywarła do mnie całym ciałem. Wplotła mi palce we włosy i szeptała jak nakręcona.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię.
- Faktycznie mamy ładną pogodę - parsknąłem śmiechem i pocałowałem ją mocniej - Ja też cię kocham - wymruczałem tuląc ją do siebie.
Po serii pocałunków westchnęła.
- Chciałabym mieć cię na zawsze.
- O to jestem - uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem z (prawdziwego!) koszyka piknikowego winogrona - Aby dopełnić wakacyjnego nastroju możesz mnie nakarmić o to tymi winogronami.
Johna parsknęła śmiechem i sama zaczęła pałaszować owoce.
- Osz ty mała spryciulo - powiedziałem i zacząłem ją łaskotać.
Śmiała się histerycznie. Oboje tarzaliśmy się po trawie. Po chwili zmęczeni opadliśmy koło siebie.
- W życiu piękne są tylko chwile - wymruczałem tekst piosenki, który nagle wpadł mi do głowy.
- Nie zaczynaj śpiewasz - mruknęła Johna, a ja z udawanym fałszem zaśpiewałem jakąś damską partię. Johna śmiała się.
- Wiesz... Mam wrażenie, że tu na łonie natury... Jesteś młodszym Jerrym.
- Sugerujesz coś? - zapytałem unosząc brwi.
- Nie nic nic - zapewniła Johna.
- To dobrze - mruknąłem zadowolony i pocałowałem ją.
Dzień był świetny. Miałem nadzieję, że będzie trwać jak najdłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz