sobota, 10 maja 2014

Od Christiana

  Nie wiem po jaką cholerę pocałowałem Akkie. Wrażenie, że jest moją siostrą nie do końca minęło... Jednak teraz poczułem się naprawdę sobą. W półmroku pomieszczenia widziałem jak błyszczą jej oczy. Pocałowałem ją w szyję.
 Nagle stało się coś niespodziewanego. Jakbym przeniósł się gdzieś w inne miejsce. Zobaczyłem falujące drzewa, miękką trawę... Wszystko działo się w przyspieszonym tempie. Akkie siedziała na kamieniu, a ja całowałem się z nią. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Jeremy z całymi czarnymi oczami. Miał krew na swojej brązowej, znoszonej bluzie i dżinsy w strzępkach. Zaciskał zęby.
Uciekał...? Nie... On kogoś... Gonił!!
  Nawet nas nie zauważył. Skręcił w jakąś ścieżkę. Zdezorientowany złapałem Akkie za ręke.
Szliśmy szybko ścieżką, aż nagle usłyszałem krzyk kobiety.
 Potem obraz się rozmazał. Znów byłem w domu w Nowym Jorku. Pochylałem się nad leżącą pode mną Akkie która jeździła mi po piersi dłońmi.
 Westchnąłem cicho. Nie miałem pojęcia co się stało, jednak poczułem się, jakby kolejny puzzel układanki wskoczył na swoje miejsce. Radośnie pocałowałem Akkie i założyłem jej brązowy kosmyk za ucho.
 Znów zobaczyłem, że trzyma dłoń na brzuchu. Oderwałem się od niej na chwilę i zmarszczyłem brwi.
- Boli cię coś? - zapytałem zmartwiony patrząc w jej oczy.
Zobaczyłem strach jej w oczach, który szybko zniknął. Powiedziała dziwnym głosem.
- Mam miesiączkę. To wszystko.
Kiwnąłem głową i odgarnąłem jej włosy całując ją po całej twarzy.  Ogarnęło mnie nagłe zmęczenie. Akkie chyba też. Sprawnie stanąłem na podłodze. Dobrze, że rana na udzie prawie się wygoiła dzięki... 'czarodziejskim mocą Kate' i moim.... anielskim pochodzeniu. Trudno było mi w to uwierzyć, jednak starałem się przywyknąć do nowego życia.
  Delikatnie uniosłem Akkie, która ziewnęła i oparła mi czoło o obojczyk. Pocałowałem ją we włosy i ruszyłem do jej pokoju. Kolanem otwarłem drzwi i ułożyłem ją na łóżku. Gdy przykryłem ją i odwróciłem się, Akkie wyszeptała.
- Zostań ze mną Chris.
Nie protestowałem. Zamknąłem drzwi i ułożyłem się koło niej na skraju łóżka. Wtuliła się we mnie i zaczęła mówić.
- Nie mogę uwierzyć... że tyle cierpieliśmy myśląc, że jesteśmy rodzeństwem Christian... - wyszeptała splatając swoje palce z moimi - Nie wiem kim był... jest ten wariat który podawał się z naszego ojca... Ale zabiłabym go bez mrugnięcia okiem.
Pocałowałem Akkie w skroń i kiwnąłem głową.
- Masz rację. Zatłukł bym drania, gdybym tylko go zobaczył.
- Wiesz Chris... Cały czas... Się boje. Boje się, że na ulicy znów nas uprowadzą.
- Teraz im się nie dam - wyszeptałem - Obronię  cię.
Akkie nic nie powiedziała, tylko przytuliła się mocniej.
- Mam wrażenie, że Jerry z jakieś powodu cierpi... Ale nie wiem z jakiego - napomknęła nagle.
- Ja też... Jednak to dziwny człowiek. Czuje z nim jakąś więź... Ale znam go od parunastu dni.
- Nie od parunastu dni, tylko od parunastu lat - roześmiała się Akkie i przekręciła się na plecy.
Zapanowała cisza. Nie niezręczna, ale przyjemna. Wsłuchiwałem się w nasze oddechy.
Jak dobrze było być tu - z Akkie. Nareszcie wolnym... i szczęśliwym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz