sobota, 10 maja 2014

Od Jeremiego

  Siedziałem opierając się o kanapę. Obserwowałem jak Christian i Akkie  grają w warcaby, lecz tak naprawdę patrzyli sobie w oczy z uśmiechem. Oni to mieli dobrze...
- Christian, wyglądasz jakbyś się naćpał - mruknąłem, zanim zdążyłem ugryźć się język.
Chris posłał mi znane ironiczne i rozbawione spojrzenie.
- Za to ty jakby cię przejechał walec.
- Tak się czuje... - odburknąłem.
- Z jakiego powodu? - dopytywał się Christian - Przegrałeś poziom w tej idiotycznej grze?
- Ja przynajmniej nie spałem z siostrą.
- Akkie nie jest moją siostrą - odgryzł się Chris - Za to z tego co wiem, ty sypiasz z każdą.
- Nie kłóćcie się - przerwała nam Akkie przewracając oczami - Zachowujecie się jak dzieci.
Niby w niezauważalnym geście, gdy się poruszyła położyła sobie dłoń na brzuchu. Przeniosłem wzrok na okno. Nie spieszyło mi się do zostania wujkiem i nie chciałem żeby moja siostra, która miała duże perspektywy na życie, miała w tym wieku dziecko. Jednak co mogłem poradzić? Obić gęby Chrisowi nie mogłem, bo byłem pewny,  że w razie czego nie zwieje jak każdy zwykły nastolatek w "poszukiwaniu wolności". Tego akurat byłem pewien, lecz mimo wszystko...
Nagle do salonu wpadła uśmiechnięta ciotka Kate.
- Gdzie byłaś? - zapytała Akkie podnosząc głowę.
Ciotka uśmiechnęła się lekko.
- U Johanny.
- Jakiej Johanny? - powiedzieli jednocześnie Chris i Akkie.
Cały się spiąłem i zjeżony skierowałem się do kuchni. Nie miałem ochoty o niej słuchać, to tylko budziło przykre wspomnienia. Minąłem ciotkę i poszedłem przed siebie.
- Ej, a temu co? - zapytała Akkie unosząc brwi.
Usiadłem zamyślony na krześle. Oczywiście włączyłem "idiotyczną" grę na komórce. Może i była idiotyczna, ale pozwalała mi nie myśleć o przykrych rzeczach.


Tak przesiedziałem parę godzin. Wieczorem  ruszyłem do salonu i znieruchomiałem w drzwiach.
Akkie i Christian całowali się lekko na kanapie. W ich gestach było tyle miłości i czułości, że aż bolało. Dyskretnie wycofałem się do swojego pokoju.
 Nie wiadomo skąd za mną pojawiła się zamyślona i przygnębiona Lacey.   Usiadła koło mnie na łóżku i bez słowa oparła mi głowę na ramieniu.
Chyba widziała to samo co ja.
Wiedziałem co czuje, dlatego głaskałem ją po jasnej głowie. Nawet zmyła swój różowy kolor, na znak żałoby.
- On już nigdy nie będzie mój Jerry - wyszeptała, a głos jej zadrżał - Zawsze była tylko Akkie.
- Wiem... - wyszeptałem - Nie powinnaś się angażować. Wiedziałaś, że kocha tylko jedną nad życie.
Duża łza potoczyła jej się po policzku.
- Dzięki Jerry... Wiem, że czujesz to samo.
- Można tak powiedzieć - powiedziałem cicho i zamknąłem oczy - Ale nie chcę o tym rozmawiać i jeszcze bardziej psuć sobie wieczoru.
Po czym oboje oparci o ścianę zapadliśmy w lekki, równomierny sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz