poniedziałek, 26 maja 2014

Od Jeremiego

 Minęło parę dni. W domu nic się zbytnio nie zmieniło, oprócz tego, że Chris robił się coraz bardziej wyczerpany psychicznie, a Ivy zabijała mnie wzrokiem. Johna miała rację - kiedyś opuszczę Ivy. A jednak z tego powodu czułem pożerające mnie wyrzuty sumienia.
- Nad czym tak dumasz? - wyrwała mnie z zamyślenia Johanna.
Zerknąłem na nią. Obudziła się. Była szósta rana. Johna przytulała się do mnie, a jej nagie piersi ocierały mi się o klatę. To byłby niezły poranek, gdyby nie fakt, że zaraz muszę iść trenować rozwydrzoną Theresę, bo dziś znowu przypadał mój dyżur. I martwiłem się Chrisem. O Akkie lekko się niepokoiłem, ale znałem ją dostatecznie, by wiedzieć, że to silna baba i nie pozwoli wchłonąć się temu brutalnemu światu.
Na szczęście - albo na nie szczęście, jak kto woli - Naomi szybko opuściła ten dom. Chyba zrozumiała, że dla nas i tak najważniejsza zostanie Akkie, choć wpadała czasami na "pogaduchy" z ciotką.
Johna przejechała mi dłonią po brzuchu jadąc w dół. Zaśmiałem się lekko.
- Jak tak dalej pójdzie, to zostaniesz królową seksu.
- A czemu by nie? - zapytała i oparła policzek na łokciu patrząc na mnie błyszczącym wzrokiem - Wiesz Jerry... Czasem się zastanawiam, czemu akurat ja jestem taką szczęściarą i mam takiego faceta.
- Może naprawdę jesteś szczęściarą? - mruknąłem, a potem widząc jej "wzrok pogardy" zaśmiałem się
- Bardzo śmieszne.
- Żartuje przecież skarbie.
Pochyliłem się i pocałowałem ją. Położyłem dłoń na jej czekoladowym pośladku. Westchnęła cicho i oddała mi mocniej pocałunek.
Odrzuciłem pościel i przyciągnąłem ją bardziej do siebie, gdy zobaczyłem godzinę. Jęknąłem.
- Za pół godziny mam być w robocie.
Johna też jęknęła - może z zawodu, a może z tego, że właśnie przejechałem jej w zamyśleniu palcami po piersi.
Jednak wiedziałem, że muszę się teraz opanować, żeby iść do pracy. Z ociąganiem wstawałem całując Johnę po szyi, gdy nagle pociągnęła mnie na siebie. Zamruczałem cicho z zadowoleniem odpowiadając jej na pocałunki, niestety znów przypomniał mi się przykry fakt roboty.
- Muszę iść... - mruknąłem niezadowolony.
- Chyba cię nikt nie zabiję jak się troszczkę spóźnisz?
- Co masz na myśli mówiąc"troszeczkę" ? - wyszczerzyłem się.
Johna przewróciła oczami i oplotła mnie nogami. Poprawka - zapowiadał się cudowny poranek.

- Było bosko - wymamrotała Johna do poduszki. Byłem już poważnie spóźniony - kochaliśmy się długo i ostro.
Wyczerpany westchnąłem cicho. Nie chciało mi się wstawać. Miałem ochotę spać, spać, spać tuląc do siebie Johnę. Przeciągnąłem się lekko i niechętnie uniosłem głowę. Naprawdę, poranny seks zabrał mi mnóstwo sił.
- Jak tak dalej pójdzie - mruknąłem ubierając czystą koszulkę - To pójdziemy na odwyk i nie będziemy tego robić przez miesiąc.
Johna jęknęła z niemym protestem.
- Nie wytrzymałabym tyle bez twojej spermy.
Parsknąłem śmiechem. Johna zarumieniła się, jednak nadal uśmiechała się lekko.
- Jesteś niemożliwa - wymruczałem jej do ucha już ubrany, po czym dodałem - To jasne, żebym oszalał nie dotykając twoich kobiecych atrybutów.
Tereaz Johna się roześmiała, po czym pocałowała mnie lekko i mruknęła zasypiając.
- Idź... Będę spała 24 godziny
 - Jak wrócę, masz być energiczna i wypoczęta.
- Yhm.. tak tak... - wymamrotała jeszcze i zasnęła.
Zmęczony, ale szczęśliwy wyszedłem z pokoju. Jeśli miłość jest szaleństwem, ja zaniedługo naprawdę zwariuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz