Dwie godziny potem ktoś zapukał do pokoju. Oczywiście była to Akkie. Nie miałem serca i sumienia jej wyrzucić i prosić o chwilę samotności. Zachowałbym się jak dupek. W ogóle ostatnio się dziwnie zachowywałem, jak jakiś książę.
Czym prędzej postanowiłem się zreflektować. Przemknąłem koło Akkie. W kuchni zgarnąłem kanapki leżące na talerzu po śniadaniu do koszyka który wynalazłem w szafce w spiżarce, Zapakowałem też jakiś sok, koc i z po chwili wahania aparat. Pociągnąłem Akkie za ręke. Ciotka Kate stanęła w salonie w czarnej sukni. Zdziwieni spojrzeliśmy na nią.
- Jadę na parę dni z Johanną do naszej starej znajomej... a raczej na pogrzeb starej znajomej. Wrócę w sobotę.
Powoli skojarzyłem fakty. Ach to ta Johanna dziewczyna - nie dziewczyna Jera, której pomaga Kate. Po chwili kiwnąłem głową na znak, że kminie o co chodzi. Ciotka Kate pożegnała się odjechała.
Przestraszona Akkie nagle zaniemówiła. Zabrała ręce z brzucha i wplotła je we włosy.
Akkie nic nie powiedziała tylko wsunęła mi dłoń pod koszulkę, a potem wstała i zaczęła się rozbierać.
- Choć leniwcu. Woda ciepła, dzień piękny. Chyba nie będziemy się tak wylegiwać.
Roześmiałem się i szybko wstałem. Podbiegłem do niej i zacząłem ją łaskotać.
Zaczęła uciekać blisko wody ochlapując mnie i siebie. Wkrótce i tak ją złapałem. Opadła na piasek śmiejąc się głośno i dźwięcznie.
- Ja leniwiec? - mruknąłem i pocałowałem ją delikatnie.
Westchnęła cicho i przejechała mi dłonią po włosach.
Po chwili pociągnąłem ją za ręke. Ściągnąłem koszulkę i spodnie. Akkie też już była gotowa.
Nie wiem czemu wchodząc z nią do wody, miałem wrażenie, że lekko się boi. Jednak moim zadaniem było ją chronić...
I postanowiłem. To jezioro mi świadkiem, drzewa też i ta piękna wiśnia za nami, że zawsze będę chronił Akkie, choćby nie wiem co miało się ze mną stać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz