piątek, 30 maja 2014

Od Cleo (Akkie)

Dziś był pierwszy dzień Kamilka i Kai w przedszkolu. Z samego rana zrobiłam śniadanie po czym poszłam do pokoi dzieci by ich obudzić.
-Kamilek.. wstawaj. -powiedziałam do synka.
-Dobrze mamusiu...
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Weszłam do pokoju córeczki. Podeszłam do jej łóżeczka i wtedy spostrzegłam ze Kaja nie śpi a siedzi skulona na łóżku przy ścianie.
-Kaja co się stało?-zapytałam.
-W szafie jest potwór. -powiedziała pokazując na szafę.
Westchnęłam. Podeszłam do szafy i otworzyłam ją. Nie było tam żadnego potwora.
-Widzisz Kaja? Nic tam nie ma.
-Poszedł sobie?
-Tak. Nie wróci już.
-Mamo jesteś moją bohaterką.-powiedziała.
Uśmiechnęłam się. Byłam spokojna o przyszłość swoich dzieci jednak jedyne co mnie martwiło to to że tak szybko rosły. Bo rosły w oczach.
Pomogłam Kai sie ubrać po czym poszłyśmy do kuchni. Moja mama już była w ogródku a Kamilek wiedział przy stole i jadł kanapkę.
-Cześć siostrzyczko.-powiedział.
-Cześć braciszku.-powiedziała z uśmiechem.
Usiadłam z nimi i zjadłam. Byli tacy kochani.
Po śniadaniu dałam im ich plecaczki i wyszliśmy z domu. Pomogłam zapiąć pasy Kai bo Kamilek był bardziej samodzielny.
Usiadłam przed kierownica i ruszyłam.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Zaprowadziłam ich i pożegnałam się. Musiałam jechać do pracy bo dopiero zaczynałam.
Zostałam zatrudniona w kawiarni jako kelnerka. Czułam ze nie jest to co chciałabym robić ale w życiu nie zawsze dostajemy to co chcemy.
Akurat była moja zmiana kiedy do kawiarni wszedł młody chłopak. Usiadł przy stoliku w kacie przy oknie i otworzył menu. Podeszłam do niego.
-Dzień dobry. Podać coś?-zapytałam.
Kiedy na mnie spojrzał.. poczułam się bardzo dziwnie ale i tak jakby szczęśliwa?
-Akkie?
-Eeee...-nie wiedziałam co powiedzieć.
-Co ty tu robisz? I co sie stało z.. twoim wyglądem?
-Przepraszam nie rozumiem Pana. Jestem Cleo a nie Akkie.
-Mnie nie nabierzesz. Co jak co ale nie mnie Akkie! Za dużo nas spotkało wspólnych przygód i przeżyć.
-Nie wiem o czym Pan mówi.
-Jaki Pan? Przestań. Wiesz jak masz na imię..
-Aron na...-nagle sobie coś uświadomiłam.
-No i mamy! -zaczął sie śmiać.-Nie udało ci się.
-Na prawdę nie wiem co tu sie dzieje...
-Może.. przejdziemy się?
-Nie mogę.. jestem w pracy.
-Oj tam oj tam.. właściciel jest moim przyjacielem i prawą ręką. Nic ci nie zrobią.
Wziął mnie za rękę i wyprowadził z kawiarni.
-Co ty robisz?!
-Musze się dowiedzieć co tu sie dzieje.
-No też chciałabym wiedzieć..
Poszliśmy do parku.
-Co ty robisz tu we Lwowie w Ukrainie?!
-Mieszkam?
-A co z Ameryką? Christianem?
-Co?!
Christian.. moje serce drgnęło.
-No z twoim chłopakiem? Co się stało?
-Nie rozumiem. Nie pamiętam żadnego Christiana ogólnie nic nie pamiętam.
-Straciłaś pamieć?
-Tak.
-Poczekaj..
Przyłożył mi rękę do czoła i coś powiedział w nieznanym mi języku.
Poczułam ukucie bólu w głowie ale szybko minęło.
-Co ty zrobiłeś?
-Nie musisz dziękować.

***

Po południu pojechałam po dzieci. Starałam sie nie myśleć o tym dziwnym spotkaniu z Aronem. Co to miało znaczyć? O co chodzi? Najpierw ten dziwny sen a teraz to?! To sie już nie mieściło w głowie.
-Mamo!!!-usłyszałam Kaję.
Zobaczyłam ją w ogrodzie przedszkola.
Przytulała psa.



-Kaja jedziemy kochanie.-powiedziałam.
Kamil już do mnie przyszedł.
Po kilku minutach już jechaliśmy.
-I jak sie podobało?
-Bardzo! Poznałem wszystkie dzieci! Panie są bardzo miłe!-powiedział Kamil.
-A tobie Kaja?
-Em... było fajnie tylko Panie nie pozwalały mi się za bardzo bawić w ogrodzie.
-Kochanie przecież wiesz dlaczego. Jesteś chora na astmę nie możesz się przemęczać.
Kaja nie była szczęśliwa z tego powodu. była bardzo delikatna i wrażliwa. Kochałam oboje moich dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz