środa, 7 maja 2014

Od Johanny

   Biegłam po lesie z resztą Niezgodnych.Zawsze byliśmy w grupie, nigdy oddzielnie. Właśnie gonił nas wilkołak, potem dołączyły anioły. Nie było ich dużo, najlepsze było to, jaki miałam ubaw śmiejąc się od ucha do ucha. Skakałam po drzewach, znikałam i pojawiałam się to za jednym, to za drugim. Właśnie stanęłam na przeciwko paszczy wielkiego wilkołaka. Był ode mnie kilka cm wyższy, ale to mnie nie przeraziło. Należałam do niezgodnych, nie mogłam się bać.
   Rzucił się na mnie, a ja wyparowałam, wilk rozglądał się na wszystkie strony powarkując. Anioły przegrywały, było ich za mało. Ja stałam się bez serca, wyłączyłam uczucia, emocje.Byłam odporna na wszelkie czułości, i tak ich tutaj nie było. Wyskoczyłam z ziemi jak zjawa, i teraz moja kolej - rzuciłam się na wilkołaka łamiąc mu kark jednym ruchem.
-NIEŹLE JOHN!-Krzyknęła reszta moich towarzyszy.
W lesie słyszano tylko ich śmiechy. Poruszali się szybko, nagle na mnie skoczył jeden z aniołów.
-Nie uciekniesz mi.-Wyjął nóż i wycelował mi go w serce.
-Zabijacie nas...dlaczego? Sami nas teraz zaatakowaliście. Poznajmy twoje imię... Moje znasz...
-Sebastian, teraz giń...-Teraz właśnie poczułam przeszywający ból w sercu.
   Był to nóż zwykły, a potem wyjął pistolet. Niezgodni ruszyli mi z pomocą, ale anioły którzy przeżyli zatrzymali ich. Nie dali przejść. Anioł o imieniu Sebastian zabrał mnie gdzieś. Szarpnął za rękę i kazał wstać, wściekły zmierzając mnie wzrokiem. Był zadowolony, ale wiedziałam, że jeśli rana się zagoi, z łatwością wrócę do swoich.
-Wiem, że potrafisz uciec. Ale jeśli już wykorzystam sytuację.
   W ręku trzymał pistolet który przyłożył mi go do prawego uda i strzelił bez wahania. Potem w lewe, a następnie w obie ręce. Jęknęłam cicho, starałam się być twarda. Zacisnęłam zęby i próbowałam się podnieść. Niestety, nie mogłam. Utrudniały mi to kule w moich udach. Chwycił nóż, wycelował mi go w brzuch. Wbił go powoli, patrząc jak powstrzymuję się od wrzasków. Nieoczekiwanie wbił mi go do końca, prawie przebijając mnie na wylot, przekręcił nóż bez emocji, wolno, patrząc na to jak mam łzy w oczach.
-Zabijamy, bo musimy.
-Nic wam...nie...nie robimy... -Uśmiechnęłam się lekko mimo bólu wymalowanego na twarzy.-To już, strzelaj, jeśli chcesz.-Wycedziłam.
Czułam, że zaraz zacznę kasłać krwią, ale nie wiedziałam, co zamierza anioł.
-Nic ci nie zrobię. Posłużysz mi jako worek treningowy.
-Ekstra... taka praca mi się marzy...-Zacisnęłam zęby kiedy po tych właśnie słowach kopnął mnie w brzuch wbijając nóż coraz bardziej w mój brzuch.
Wyjął go i odrzucił gdzieś na bok.
-Zabiorę cię do bazy, łatwo z niej uciekniesz, ale najpierw poddam cię testowi, czy nie ma w tobie anioła.
Jeśli tak, to co ze mną zrobi? Pewnie ukryje fakt, że jestem aniołem, w jakiejś części. Skłamie, posłużę mu jako worek, tak będzie. Wytrzymam, albo sama się zabiję, dzięki temu, że tak potrafię, nie będę się męczyć.Albo zapadnę w śpiączkę, tak też może sie zdarzyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz