wtorek, 13 maja 2014

Od Johanny






              Co roku  w Dzień Zaduszny ożywa trup młodzieńca-samobójcy, wychodzi z mogiły i idzie między ludzi,aby odnaleźć wybrankę swojego serca, a następnie przeżyć ponownie wszystkie cierpienia, które doprowadziły go do odebrania sobie życia, oraz ponownie dokonać samobójstwa...

   

   Nie wiem ile jechałam z Kate, nawet nie wiem gdzie ona jechała. Byłam coraz bardziej poddenerwowana z każdą chwilą byłam bliżej planu wyskoczenia z samochodu i pobiegnięcia przed siebie prędkością wilkołaka, to mój plus bycia Niezgodnym. Tyle istot w sobie, nie wiadomo co wybrać... Nie wiem czy dałabym radę znaleźć Jer'a, skoro nawet nie wybrałam istoty którą chcę się stać na zawsze.
-Kate, ile jeszcze?-Wyszeptałam nie odrywając wzroku od ulicy.
-Chwilkę.. Musimy zatankować...
-Myślę, że nie mamy na to czasu...
-Da sobie radę...
-Myślisz że Jer jest zdolny do poczekania choćby minuty?-Spytałam przekonana, że nie zdążymy.
-Uczyłaś się strzelać z pistoletu?
-Uczyłam się wszystkiego. Raczej obsługa spluwy nie jest trudna. Szybciej...
-Otwórz to.-Podała mi kluczyk a wolną ręką wskazała na czarne średniej wielkości pudło.
-Co to jest?
-Otwórz. I weź dwa.
Otworzyłam pudło i na widok lśniących pistoletów, lekko się uśmiechnęłam, ale gdzie ona mnie wiezie?
-W środku jest werbena, strzelasz...
-W serce.-Dokończyłam.
-No, czyli czegoś się nauczyłaś w Nieustraszoności.
Wzięłam dwa. Spojrzałam na Kate i zadałam pytanie, które od czasu wyjazdu mnie męczyło.
-Gdzie jedziemy?
-Nowy Jork, do siedziby wampirów. Tam jest Jeremy.
-O matko... Nie zdążymy... Nie... Nie możliwe żeby... on nadal żył...
-Myślę, że możliwe. Masz podobno niezły sierpowy... a, i niezłego kopa, wykorzystaj to co umiesz.
-Wykorzystam całą siebie...
-Dasz radę na góra czterech bez spluwy... Będę z tobą, nie patrz na to co ze mną się dzieje. Idź uratuj Jer'a.
-Potem co? Ich jest dziesiątki, a nas dwójka. Przybędą więcej...
-Teleportuje nas gdzieś. Nie denerwuj się, będzie dobrze.
-Nie boje się o siebie... To o Jeremiego się boje... Dojechałyśmy niedaleko ''bazy'' wampirów. Kate była spokojna.
   Weszłyśmy ostrożnie do budynku. Wyjęłam pierwszy pistolet trzymając go w ręku. Oddychałam spokojnie, starałam się zachować spokój. Będę panikowała kiedy zobaczę Jera martwego, albo żywego, na obu opcjach bym panikowała, że żyje, albo że straciłam go na zawsze. Szłyśmy już kolejnym tunelem, prowadziła Kate. Widać znała to miejsce, dziwne...
   Dwójka młodych wampirów szła właśnie tunelem, spojrzeli na nas, chcieli zawiadomić kogoś jeszcze, widząc pistolety, wiedzieli z jaką zawartością są. Wyczuli Niezgodnego, więc musi być ich oczywiście więcej, dwójka to dla Niezgodnego bułka z masłem. Nie marnowałyśmy kul, błyskawicznie stanęłam przed nimi i jednemu oderwałam łeb z obrzydzeniem. Drugiego złapałam za nogę, odrywając mu ją. Wyjęłam małą fiolkę z kieszeni i wlałam ją mu do gardła, potem zostawiłam troszkę, dla ''tego bez głowy''. Werbena wypaliła go od środka, Kate podpaliła oba ciała, śpieszyłam się jak mogłam. Potem było już pusto, zauważyłam na przeciwko wielką salę, stała tyłem do nas czarnowłosa kobieta, a w okół inne wampiry.Potem... czarne skrzydła... Ale nic poza tym.
-Czekaj...
-Oni go zabiją...
-Chwilę...
-Pożegnaj się...
Kiedy zobaczyłam, jak kobieta zamierza złamać mu kark...
-Skrzydła... Zająć się nimi...
   Jeden z wampirów zaczął wyrywać mu pióra. Kobieta czekała aż skończy, ja nie mogłam czekać. Wbiegłam do sali, schowałam pistolety, by ich nie widzieli. Zareagowaliby od razu, ale znałam taktykę wampirów, najpierw chcą krwi, potem dopiero zabijają.
-STOP!-Krzyknęłam patrząc to na Jer'a, to na czarnowłosą kobietę.
Kate nie weszła, czekała na reakcję wampirów.
-Kto to?!-Wrzasnęła kobieta.
Jer miał minę jakby zobaczył ducha.
-Niezgodny?Podwójna wyżerka... Jak miło.
Wampir który wyrywał pióra Jerowi, przestał, na znak czarnowłosej.
-Po co tu jesteś?
-Puść go.
Kobieta spojrzała na Jer'a i zaśmiała się.
-Nie posłucham się jednego marnego Niezgodnego! Ilu nas jest! Ty jesteś jedna!
-Może jestem jedna, ale przyszłam tu uratować...
-Znasz ją?
Jer nie odpowiedział, pokiwałam głową na Nie by nie zaatakowała go od razu.
-No cóż... -Ciągnęła dalej.-Nie chce mi się w to bawić. Brać ją...-Machnęła ręką.
   Wyjęłam pistolet i celowałam jak powinnam - w serce. Wbiegła Kate, wtedy ja powinnam dotrzeć do Jer'a. Kobieta rzuciła się na mnie, ale jak to Niezgodny, mogę przenikać przez ściany, jeśli tylko się mocno skupię. Tak się stało, kobieta rzuciła się na Kate, ale wiedziałam że sobie poradzi. Było małe zamieszanie, skorzystałam z okazji i dostałam się do Jer'a. Miał związane ręce, nie miałam nic ostrego, ale szybko go rozwiązałam, był mocno związany, ale dałam jakoś radę.
Jeremy nie wiedział, co ma powiedzieć na mój widok. Wiedziałam, że bolą go plecy i skrzydła, od wyrwanych piór, więc starałam się nie sprawić mu bólu.
-Jeremy...-Szepnęłam obejmując go.
-Żyjesz...
-...Kocham Cię... Proszę... Chodźmy...Musimy iść...-Chciałam go pocałować, ale nie mieliśmy czasu. Kiedy bym zaczęła, nie mogłabym się od niego oderwać..
-ZOSTAW GO!-Krzyknęła kobieta.-UMRZESZ RAZEM Z NIM!
Sięgnęłam po pistolet i wycelowałam w nią. Kiedy ruszyła na nas, strzeliłam nie w serce, lecz w brzuch. Upadła, pociągnęłam Jera za rękę, musimy uciekać. Upuściłam pistolet koło kobiety a Kate podbiegła do nas.
-Idziemy stąd.
   Miała nas teleportować gdzieś, ale czarnowłosa wampirzyca zdążyła sięgnąć po pistolet, strzeliła we mnie akurat, kiedy Kate wykonała zaklęcie.Dostałam kulą.  Kate dostała się do domu w którym siedziałyśmy przez czas pogrzebu. Nie wiem gdzie dostałam, zapomniałam o tym, że niedługo umrę, że właśnie teraz mogę umrzeć szybciej... Wszystko się rozmyło. Słyszałam tylko głos Kate.
-Ona przeżyje.Nie dostała w serce, brzuch... Da radę.
Właśnie, muszę dać radę. Odzyskałam Jeremiego... Nie mogę TERAZ umrzeć... Kiedy go odzyskałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz