sobota, 1 lutego 2014

Od Blaeberry

 Siedziałam na łóżku. Było strasznie cicho. Bruno wyszedł pół godziny temu. Nie miałam mu  tego za złe... W końcu poszedł załatwić parę drobnych spraw...
 Jednak martwiła mnie pewna sprawa. Nie byłam jakaś... Zboczona i natrętna. Ale Bruno od paru dni w ogóle nie chciał się ze mną kochać... A co gorsze unikał ze mną jakiegokolwiek bliższego stosunku...
Gdy mnie całował robił to szybko i jakoś tak drętwo, a gdy chciałam go mocniej pocałować, śmiał się, że zabiję go tym ciągłym całowaniem.
 Coś było nie w porządku. Zagryzłam wargę wpatrując się w szafkę nocną Bruna, zamykaną na kluczyk.
Kluczyk zawsze ze sobą nosił. Niestety... Dziś gdy go przytulałam...
Jak jakiś złodziej bezszelestnie wyjęłam mu go z kieszeni!
Czułam się winna. Jednak musiałam poznać jego sekrety! Przecież byliśmy małżeństwem. Tak, czy nie?
  Drżącymi rękami zaczęłam otwierać szafkę.
- Panie Boże, przebacz...
Mruknęłam.
Tłumaczyłam to sobie, że robię to w "słusznej sprawie". Jednak wiedziałam, że tak nie wolno... W żadnej sprawie.
Znalazłam plik listów. Przeczytałam jeden... I zamarłam.

" Bru ♥

Dan mi wszystko powiedział. Wiem, w czym polega problem. To bardzo zabawne. Naprawdę jest ruda i biała jak mąka? Francuzka? No cóż... Nie ważne. Znasz moje zdanie i wiesz, że myślę iż z Camilą byłoby ci dużo lepiej.
Zlokalizowałam tą przypadłość. Wiem kim ona jest. Niestety wpadłeś. Tatusiem szybko nie zostaniesz. To okropne! Wy nawet nie możecie razem ze sobą spać z tego co powiedział Dan. Jeśli dasz jej tą tabletkę to wszystko będzie OK, ale na pewno będą skutki uboczne! Chociaż ciesz się, że nie wydoli!


                                                                                                                      Twoja Veronica"


Byłam zaszokowana. Schowałam szybko listy i zamknęłam kluczykiem szafkę. Kim jest ta Camila? Ten Dan? Ta Veronica?
I po pierwsze.
Dlaczego Bruno prosił o jakąś tabletkę?!
Nagle jakiś cichy głosik wyrwał mnie z zamyślenia.
- Bruno na pewno by się nie ucieszył, gdyby się dowiedział, że czyta, jego listy cattavio ragazza.
Smukła czarnowłosa dziewczyna patrzyła się we mnie ze złośliwym uśmieszkiem. To pewnie ta Veroncia!
- Mój mąż - zaakcentowałam te dwa słowa wyraźnie, a ona się skrzywiła - Nie byłby zadowolony też, że myszkujesz po NASZYM domu!
Roześmiała się perliście, aż włosy zjeżyły mi się na karku.
- Bruno dokonuje dziwnych wyborów jednak zawsze będzie kochał Camilę, a ona będzie na niego czekać.
Zrobiło mi się słabo. Nie chciałam jej wierzyć. Pewnie chciała mnie sprowokować! Ale... Jeśli taka dziewczyna naprawdę istniała?
I Bruno ją... Kochał?
Nie chciałam teraz się załamać. Nie na jej oczach. Podniosłam godnie głowę.
- Wyjdź stąd. Nie wiem nawet po co przyszłaś.
- Bruno kazał mi sprawdzić, czy wszystko u ciebie OK, bo byłam tu przejazdem.
Wzruszyła ramionami.
- Dobrze, wszystko ok. A teraz idź!
Uśmiechnęła się do mnie.
- Wkrótce Bruno cię zostawi i wróci do Camili!
Rzekła złowrogo i znikła, a ja wtuliłam twarz  w poduszkę szlochając.
Nie wyglądała na osobę która kłamie.
Wręcz przeciwnie.
Mówiła prawdę.

































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz