czwartek, 10 kwietnia 2014

Od Christiana

  Bolała mnie głowa i czułem się słabo. Jednak musiałem pomóc Jeremiemu, za wszelką cenę.
Rano postanowiłem odwiedzić Akkie i zobaczyć jak się czuje. Niestety, ciotka zagrodziła mi drogę.
- Akkie śpi. - poinformowała mnie dziwnym głosem. Przyciskała jakiś zakrwawiony nóż do biodra.
 Gdy zauważyła, że nie ukryła go dobrze i spostrzegłem przedmiot, zbladła.
- Co to jest? - zapytałem cicho.
- Znalazłam. - szepnęła zrezygnowana. - Myślę... Że należy... Do Jeremiego... Ale nie jestem pewna..
Odwróciła głowę i zagryzła wargę.
- Co z nim? - oparłem się o ścianę.
- Nie za dobrze... Nie wiem co się stało... Był u Johanny...
- U... Johanny? - zdezorientowany zerknąłem na nią, i nagle usłyszałem huk... Jakby ktoś coś wyciągał z szafy, a po chwili  z pokoju wyszła Akkie.
Stanęła przede mną i szczelniej zakryła się prześcieradłem. Dokładnie zamknęła drzwi.
Zdziwiony zilustrowałem ją.
- Po co ci prześcieradło?
- Jestem... naga. - wypaliła uciekając wzrokiem przede mną.
Wzruszyłem ramionami.
- To nie mogłaś się ubrać?
- Słyszałam głosy. Szybko wyszłam.
Pokiwałem głową. Postanowiłem zakończyć temat i skierowałem się do kuchni.
- Akkie umyj się i ubierz, a potem przyjdź do kuchni. Śniadanie czeka. Po za tym, muszę z wami porozmawiać.
Namioto - dom, stał się teraz dla mnie drugim mieszkaniem. Bardzo się do niego przywiązałem. Ze względu na różne okoliczności i wypadki jeszcze go nie opuściliśmy - może i lepiej.
  Jadłem z niemrawą miną naleśnika. Po chwili podniosłem wzrok i postanowiłem kontynuować temat o Jeremim.
- Co ma do rzeczy Johanna? To zwykła dziewczyna, z którą Jeremy spał na imprezie. - wzruszyłem ramionami.
 Ciotka odwróciła się zaciekawiona.
- Spał?
Zmieszany odwróciłem wzrok.
- No... Ciociu... Kochał się z nią? Uprawiali seks... No wiesz o co chodzi! - wypaliłem szybko. Skrępowany splotłem palce u rąk.
Ciotka widząc moją reakcję roześmiała się.
- Nie o to mi chodzi Christian... A więc jednak... Tak się ciesze!
Zmarszczyłem brwi.
- Ale czym? Przecież Jeremy w swoim życiu spał... Z dziesiątkami dziewczyn, jak nie więcej! Czym Johanna różni się od innych?
Ciotka podparła się o parapet i uśmiechnęła się.
- Oj różni się, różni. Widziałam jak Jerry reaguje, gdy o niej mówię.
Podrapałem się w głowę.
- Może... Może... Nie wiem, myślał o czymś innym?
- Ależ Christian!! Nie rozumiesz? To może być coś więcej!
O proszę. Nasza myszka Jerry się zakochała! Czy to może być?
- Jednak ciociu... Co ma w związku to, że Jeremy się w niej... Może zabujał, do tego co się z nim dzieje...?
Nagle do kuchni weszła Akkie. Ubrana już nie w prześcieradło, tylko czyste ciuchy, świeża i pachnąca usiadła koło mnie. Jednak coś wyraźnie ją trapiło. Minę też miała jakąś dziwną.
- Kontynuuj ciociu. - powiedziała Akkie. Ciotka Kate, poleciła, aby wszyscy do niej mówili per ciociu, bądź po prostu "Kate". Wypraszała sobie "pani".
- Słyszałaś wszystko? - zagadnąłem ją.
Kiwnęła szybko głową, a ciotka zaczęła mówić.
- Chodzi o to, że przed zaciemnieniem anioła chroni... Miłość. Anioły nie są do końca źli. Zabijają  tylko... Ehm. - spojrzała na Akkie. - Jednak  i nie wszystkie. Likwidują  tylko tych, którzy zabijają ludzi. To jest od nich silniejsze Akkie - ciotka skierowała się do lekko poddenerwowanej Akkie. - Tak po prostu każe im instynkt i prawo przetrwania. A więc... Są trzy rodzaje aniołów. Całkowicie idealne i dobre anioły, które są zazwyczaj w niebie, jednak przebywają również z misją na ziemi. Anioły "szaraczki". Czyli mieszańce, tacy jak Christian, Jeremy, Roxana, Sebastian... Każdy ma jednak lekką przewagę na dobro... Lub zło.
Natomiast ci całkowicie źli... Ciemni... Nie interesuje ich nic. Zabijają bez opamiętania inne istoty nadnaturalne, nas, a nawet ludzi, którzy im się narażą. Żyją wygodnie, kosztem innych. Są bezwzględni.
- Ale ciociu... Czemu mój brat, musi tez taki być? - szepnęła.
Drgnąłem na słowo "brat". Akkie i Jeremy dawno mnie powiadomili, ale jakoś nie chciało mi to przejść przez myśl, że oni faktycznie są rodzeństwem.
- Każdy anioł - mieszaniec - taki się staje, jeśli przeżył jakąś ciężką traumę, żyje sam, lub on nikogo nie kocha i nikt nie kocha jego. Może stać się też dobry, jeśli zrobi coś wyjątkowo wspaniałego. Wtedy najczęściej idzie do nieba. - Ciotka wzruszyła ramionami. - Dlatego jestem zdziwiona, że wizyta u Johanny nie zmieniła jego sytuacji... Mam kontakty. - powiedziała wymijająco, widząc, że zamierzam zadać pytanie, dotyczące tego, skąd wie, że Jerry był u Johny.
 Ciotka usiadła i oparła podbródek rękoma, jak młoda dziewczyna. Ile mogla mieć lat? Wyglądała młodo, ale koło oczu porobiły jej się już "kurze łapki".
- Akkie, proszę opowiedz mi jeszcze raz, jak to było z tym wydarzeniem na polanie.
Gdy Akkie opowiadała gestykulując rękami wpatrywałem się w jej profil. Była piękna... Aż za piękna. Przypomniało mi się, jak ją pocałowałem. Poczułem niemal na ustach, jak mnie wtedy piekło, jednak nie zważałem na to. Teraz siedziałem koło niej i miałem gęsią skórkę. Ręka mnie świerzbiła, aby ją uderzyć... Jednak kontrolowałem się. Akkie była ważniejsza, niż całe to anielstwo.
 Nagle drgnąłem, widząc, że ciotka mówi coś do mnie.
- Christian! Żyjesz?!  Słuchasz mnie w ogóle.
- Słucham, słucham. - mruknąłem.
- Czemu mi nic nie powiedziałeś, o tych czarnych plamach?!
Wzruszyłem ramionami.
- Uznałem, że to nie ważne.
- NIE WAŻNE?! To banda ciemnych aniołów!! Zobaczyli, jakiej dobrej krwi aniołem jest Jeremy i postanowili go zwerbować do siebie! To dlatego, wizyta u Johanny nie wiele poradziła! Ah...
Zanim zdążyliśmy złapać ciotkę, wybiegła i skierowała się do miejsca w którym przebywał Jeremy.
 Podążyliśmy za nią.
- Nie ma go... - szepnęła.
Zamarłem. Pomieszczenie było puste.
I co teraz będzie...?
Spojrzałem pytająco na ciotkę. Siedziała skulona przy ścianie. Zerkała na wyłamane kraty w oknie.
- Przyszli po niego. - szepnęła. - To koniec...
- Może nie? - powiedziałem.
- Mamy jeszcze przecież Johanne... Miłość jest silniejsza od zła... Prawda ciociu...? - szepnęła Akkie.
Ciotka spojrzała na mnie i na Akkie. Wstała i otrzepała spodnie.
- Macie racje. Nie wolno się załamywać. Trzeba... Odnaleźć Johannę. Może zgodzi się nam pomóc. - powiedziała i wyszła.
Miałem nadzieję, że tak będzie...



























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz