środa, 9 lipca 2014

Od Elise


 Nie wiedziałam co mam zrobić. Jak bardzo chciałam, żeby tu była Cassie. Nie umiałam dokonać wyboru, kto się nadaje... kogo mogę... wybrać... Pierwszy raz w życiu miałam tak trudną decyzję. Nie patrzyłam na zegarek, nie kontrolowałam tego, ile czasu się zastanawiam. Po jakimś czasie moje uczesane włosy które z trudem rano doprowadziłam do ładu, stały się czymś... jakimś wielkim kłębkiem włosów. Wyglądam jak oszołom, ale to nawet mnie teraz nie za bardzo obchodziło.Przecież nie zawsze dbałam o wygląd...
Zakryłam twarz poduszką i westchnęłam. Co robić...Co robić...-Cały czas słyszałam to w swojej głowie. Dobra, weź się w garść... Ile masz czasu... dwie minuty?! Matko...
Wstałam i wyszłam na balkon. Dziwne mieszkanie... w salonie był jeden wielki balkon, i w tym pokoju także.Zawiał mocny wiatr, a moje włosy jak na rozkaz doszły do ładu.  Co tu zrobić...? Isaac... Nie. Isaac nie za bardzo ma doświadczenie z demonami jak i reszta wilkołaków. Zostaje tylko Will... Ale dajcie spokój no! Na pewno już moja godzina minęła, ale ja... Muszę być pewna, nawet nie mam tej nieszczęśliwej osoby, która mogłaby mnie... chronić...
-Godzina minęła.-Usłyszałam szept Joego.
Zignorowałam to. Patrzyłam w miasto nie mogąc dokonać wyboru.
-A ja nadal nie wiem...-Pokręciłam głową delikatnie.
Spuściłam głowę i zakryłam twarz dłońmi.
-Wybranie ciebie... będzie złym wyborem.
-Dlaczego?Chyba jako jedyny się nadaję.
-Wiem, że to ci jest obojętne, ale nie dla mnie. Nie myślę o sobie, jeśli o to ci chodzi. Myślę... Myślę, że kompletnie przestaniesz być ''szczęśliwy'', jeśli będziesz miał mnie prawie na co dzień.
-Daj spokój. Przesadzasz, ja akurat dam sobie radę.
-Nie wątpię. Nie uważasz, że to głupota? Przecież jestem człowiekiem. Nie uda ci się ochronić mnie przed wszystkim. Nawet to zaklęcie... Nie ochronisz mnie przed jednym...
-Czym niby?
-Chorobą...
-Przecież ona nie wróci. Zaryzykuj. Co ci szkodzi?
Westchnęłam ciężko.
-Wiem, że masz racje. Ale masz lepsze rzeczy do roboty, niż pilnowanie takiej osoby jak ja.
-Jeśli nie ja, to kto?
-Nie wiem... Nie wiem! Może i ty jesteś idealny do tego... ale p...
-Chodzi o tą chorobę?
Kiwnęłam głową nadal na niego nie patrząc.
-Nie przejmuj się nią! No daj spokój. Nie bałaś się demonów, a masz się bać choroby?
-To głupie... Ale tak. Jeśli zachoruję ponownie, to umrę.
-Zaryzykuj.-Powtórzył.
-Zależy ci na tym?O co ci chodzi, powiedz. Jaki Will, dlaczego chcesz mnie chronić?
-Nie wiem, czy zależy, chodzi mi o to, żebyś dokonała właściwego wyboru... Kiedyś ci powiem...
-Mhm...
-Szybciej, zastanów się.
Milczałam.
-Jesteś strasznie cierpliwy. Ja bym na twoim miejscu kopnęła mnie w dupę, za to że taka jestem. -Westchnęłam.-Niech będzie...
-To znaczy?
-Jeśli muszę dokonać wyboru... to możesz... możesz być ty.
-Chodź.-Delikatnie pociągnął mnie za rękę.
Matko... ja naprawdę zaczęłam się bać... Czułam dziwne uczucie na całym ciele. Lekko się trzęsłam, mam nadzieję, że nikt tego nie zauważy.
-Nie bój się. -Uśmiechnął się lekko.-Nic ci nie będzie.
-Aż tak się trzęsę...?-Spytałam cicho.
-Uroczo wyglądasz, jak się boisz. -Zaśmiał się.
Mimo strachu przed czymś, uśmiechnęłam się lekko. Może go nie lubiłam... Kiedyś. Teraz do niego przywykłam. Przyzwyczaiłam się do jego złośliwych uwag,tego uśmiechu na twarzy, tajemniczości która teraz dla mnie nie istniała... Ale zauważyłam, że zaczęłam się bardziej bać choroby... Dlaczego? Tego nie wiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz