sobota, 5 lipca 2014

Od Elise

  Kiedy z nim wracałam nie rozmawialiśmy o niczym. Nastała cisza, ale nie niezręczna...Chyba pasowała nam ta cisza. Nikt nie chciał jej przerywać. Tak do domu doszliśmy nie odzywając się. Każde z nas poddało się swoim własnym myślom, albo po prostu nie chcieliśmy ze sobą rozmawiać. Mi to szczerze jest obojętne. I tak mam go na co dzień, więc nieunikniona jest rozmowa z nim lub nawet krótka wymiana zdań. 
W domu rozeszliśmy się. Ja bez słowa nawet nie zwracając na niego uwagi. Cassie jak zwykle siedziała w swoim pokoju od czasu do czasu tylko schodząc do nas na dół coś zjeść albo po prostu z kimś trochę posiedzieć. Z naszym tajemniczym gościem rzadko rozmawiała, chyba go nie zbyt lubiła. Ku mojemu zaskoczeniu siedziała w kuchni zajadając truskawki. Joe usiadł wygodnie w fotelu a ja złapałam książkę i zaczęłam czytać. 
  Beznadzieja. Nie wiem kto uważa, że śmierć to tylko np. zakapturzony kościotrup czy coś innego. Chyba autor nie miał wyobraźni, patrzył tępo na obrazy, czy rysunki w internecie czy w byle jakich tanich książkach o śmierci i skopiował to tutaj. Ta książka nie była tą ulubioną. Tą czytałam, bo akurat wpadła mi w ręce na jednej z półek. Odłożyłam ją na półkę i położyłam się na białej sofie ignorując spojrzenie Joego. 
-Beznadzieja, co?-Mruknął.
Otworzyłam jedno oko i zerknęłam na niego.
-Czytałeś to coś?
-Nie dałem rady. A ty? Widać lubisz czytać. 
-Zależy co. Jeśli to coś naprawdę dobrego, to czytam. Ale to co teraz przeczytałam... same bajeczki i same kłamstwa. 
-Odnośnie śmierci, tak?
-Na pewno nie wygląda jak kościotrup w kapturze.-Uśmiechnęłam się lekko ale zaraz to usunęłam.
-Macie podobne zainteresowania.-Mruknęła Cassie wcinając truskawki z bitą śmietaną. 
-To znaczy?-Spytałam. 
-O tej śmierci, czasem macie inne tematy. Dogryzacie sobie...
-Coście się tak uwzięli na nas...-Burknął cicho Joe. 
-Właśnie. 
-Jesteś zdrowa, to po co dalej czytasz o śmierci?
-Nie prawda. Czytam też kryminały.-Mrugnęłam do niej. 
Cassie przewróciła oczami. 
-Lepiej ci po pogrzebie?-Spytałam. 
-Może być. Czas leczy rany, ale to nie pomaga, jak o tym przypominasz El. 
-Daj spokój! Żyj dalej, a nie rozpaczasz, bo co? Bo żałoba? Racja, ja też tęsknię za matką, ale nie płaczę. 
-Widać jesteś mocna psychicznie.
-Najwyraźniej.-Wzruszyłam ramionami.-Strasznie mi się nudzi...-Szepnęłam przeciągając końcówkę. 
-Mi też...-Mówi Joe. 
-To się zajmijcie czymś, a nie biadolicie o śmierci.-Westchnęła Cassie. 
-Wpieprzaj te swoje truskawki siostra.
Wstałam i rozczochrałam jej blond włosy. Ona je szybko odgarnęła lekko się uśmiechając. Poczłapałam do swojego pokoju, złapałam laptopa i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam gdzieś na polanie, zakładając słuchawki na uszy. Włączyłam muzykę i grzebałam coś w internecie z nudów. Nic nie mam do roboty, okropnie nudno dzisiaj... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz