wtorek, 8 lipca 2014

Od Elise

Byłam wściekła. Kiedy gdzieś wylądowaliśmy, nawet nie patrzyłam gdzie jesteśmy. Zacisnęłam pięści i nie patrząc na Joego warknęłam.
-Po co to było?
-Hm?
-O, przepraszam, że szanownego pana ''obudziłam''. 
Przewrócił oczami nadal się uśmiechając. 
-Nawet nie chcę wiedzieć o co w tym chodzi.-Uniosłam rękę.-Cholerrrny dupek. 
On jeszcze bardziej się uśmiechnął.
-A masz w ogóle jakiś dach nad głową? Czy coś? 
-Czy coś.
-Dobra, przestań.Pytam serio.
-A ja odpowiadam. 
-Jak ja cię nienawidzę Black. 
-Ale umiesz czasem być dla mnie miła. 
-A ty dla mnie.
-Czy ja powiedziałem, że ciebie nienawidzę?
-Nie wiem. Trudno cię rozgryźć.-Szepnęłam.
-Ciebie też.-Mrugnął do mnie. 
-Dobra, a wiesz chociaż gdzie idziemy?
-Chyba tak.-Wzruszył ramionami. 
-Jak ja ci nie ufam. 
-A myślałem, że ufasz.
-Zależy kiedy. 

  W ciszy doszliśmy do jakiegoś budynku. Nie zwracałam na nic uwagi, i na nikogo. Zastanawiałam się tylko, o co mu tak właściwie chodzi. No bo... po co to wszystko? Zaczęło mnie to ciekawić, ale potem to zniknęło. Kiedy siedziałam w tym mieszkaniu, zastanawiałam się czy wzięłam ukochanego laptopa... Rozejrzałam się po pokoju i wtedy serce mi stanęło. Czy ja go nie wzięłam!? Zaczęłam wszystko przeszukiwać, każdą torbę. No powiem szczerze, zrobiłam w pokoju niezły bajzel. Zerknęłam pod łóżko. Kamień z serca! Jest! Posprzątałam cały pokój i odłożyłam laptopa na miejsce. Przypomniało mi się, że moja mama ma mieszkanie w Paryżu, a jej przyjaciółka tam mieszka. Ma klucze od tego wielkiego mieszkania, więc gdyby Joe chciałby zmienić miejsce zamieszkania, bo po nim mogę się wszystkiego spodziewać, to mamy już mieszkanie, w razie czego. 
Wyszłam z łazienki. Było nawet ciepło w dzień, ale teraz nastała noc. Zrobiło się trochę zimno, ale ja nadal łaziłam w krótkich spodenkach i bluzce na ramiączka. Ręcznikiem wycierałam mokre,długie włosy wpatrując się wściekła w Joego, zimny prysznic mnie orzeźwił i dodał jeszcze większego kopa. 
-Możesz mi powiedzieć, co ci odbiło, że gdzieś mnie wyteleportowałeś. 
Zaśmiał się na to ostatnie słowo, westchnął i usiadł przy stole. 
-Jeśli ciebie to uspokoi, dobrze...
Kiedy mi to wszystko opowiedział, walnęłam głową o stół. 
-Dlaczego ja się na to nie zgodziłam... 
-No, nie masz wyboru.
-Nie mam wyboru?! Żartujesz sobie, mam w dupie te demony, to wszystko.Nie wiem po co demonom człowiek z jakimiś mocami, skoro ja ich nawet nie znam. 
-Też tego nie rozumiem. Ale myślę, że albo chcieliby od ciebie te moce, albo nauczyliby ciebie ich używać. 
-Beznadzieja.-Mruknęłam i podniosłam głowę. Od razu spojrzałam na Joego, który nadal się uśmiechał.-Zawsze musisz się szczerzyć... 
-A to źle? Lepiej żebym był taki jak ty? Cały czas wkurzony na cały świat.
-Nie uważaj siebie za ''cały świat''.-Uśmiechnęłam się. 
-No widzisz? Jednak umiesz się uśmiechnąć. 
-Spadaj. -Zaśmiałam się. 
  Poszłam do pokoju. Związałam włosy, kiedy już były trochę suche i zmyłam makijaż, który i tak rzadko nakładałam. Isaac i Gus mówili mi, że nie jest mi potrzebny, bo nie mam po co się na siłę upiększać, już jestem piękna. Zawsze jak to mówili, stawałam się zła, ale mruknęłam pod nosem ''dzięki''. Wyjęłam laptopa i włączyłam go na chwilę. Stojąc, przejrzałam maile od Cassie i Isaaca. Od Cassie jeden a od Isaaca trzy. Potem je przeczytam - Stwierdziłam. Kiedy wyłączyłam go, na biurku zadzwonił telefon. Spojrzałam się w jego stronę i westchnęłam. Kto to może być?
-Cześć El!-Usłyszałam głos Isaaca w w tle śmiech Paula i chyba Cinny. 
-O... Cześć... 
-Gdzie jesteś?
No właśnie. Nawet nie zwróciłam uwagi, gdzie ten świr mnie zabrał. 
-Ehm... Na małych... wakacjach... ?
-Mam do ciebie pytanie... 
-Tak?
-Czy nie wiesz nic na temat demonów pojawiających się w naszym obszarze? Cały czas zabijamy demony, albo nam jakoś uciekną. Nie wiesz, skąd ich tu tyle?
No i co mu powiesz?-Pomyślałam. 
-Eee... Nie wiem, naprawdę. To...dziwne... -Westchnęłam ciężko. 
-Zadzwonić jutro? Widzę, że coś cię gryzie..
-To nic takiego... 
Kiedy usłyszałam głos Sam, zrozumiałam, że albo są u Cassie, albo gdzieś wyszli razem. 
-Isaac... Miejcie oko na Cassie.Wiem, że jest aniołem itp... Ale na wszelki wypadek, wiesz... 
-Nie ma sprawy. 
-Na razie...
Pożegnałam się z nim i poszłam do salonu. Joego nie było. Walnęłam się na kanapę z laptopem. Po dwóch godzinach grzebania w internecie wyłączyłam laptopa i rozpuściłam włosy. Po kilku minutach rozmyślania, po prostu zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz