wtorek, 8 lipca 2014

Od Willa

 Gderanie i narzekanie Elise doprowadzało mnie już do białej gorączki, ale przecież to nie moja wina, że dostałem takie zadanie! Miałem ją chronić - no to chroniłem.
  Po południu stanęła na środku małej kuchni w puchowym szlafroku i turbanie na głowie mierząc mnie wzrokiem. Efektu dodało to, że lekko rozstawiła nogi  i złapała się pod boki.
- Co się tak szczurzysz? - zapytała, gdy dusiłem się ze śmiechu - Cholera Black, spędzanie z tobą czasu to jak prawdziwa pokuta.
Mrugnąłem do niej.
- Cieszę się, że mnie doceniasz.
Zignorowała moją odpowiedź i wyjęła z lodówki jakiś jogurt.
- Tak w ogóle to czyje to mieszkanie?
- Mojej babki, ale w zasadzie matki - wzruszyłem ramionami.
- Twojej matki? - wytrzeszczyła oczy - To gdzie ona jest?
- Nie żyje - odparłem prosto.
Elise zrobiła głupią minę i bąknęła.
- Przykro mi.
Żachnąłem się.
- Wszyscy mi to mówią, jak im powiem, że moi rodzice nie żyją. I co z tego? Zmarli jak byłem mały. Myślę, że ja ich zabiłem.
Elise wzdrygnęła się i popatrzyła na mnie.
- Zabiłeś ich...?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie pamiętam. Ale tak sądzę - spojrzałem jej w oczy po czym dodałem - Uwierz mi, jestem takim... człowiekiem, który zabija tych, na których mu zależy. Więc gderaj, narzekaj i denerwuj mnie dalej, a znajdziesz się poza siłą rażenia.
Elise nie odpowiedziała trawiąc sens moich słów. Usiadła przede mną z jogurtem. Po paru minutach spytała.
- Mogę wywnioskować...
- Tak, słucham, co ciekawego masz mi do powiedzenia? 
- Nie wiem czy tak jest... Ale podejrzewam Black, że właśnie powiedziałeś, że ci na mnie zależy.
Nie odpowiedziałem tylko patrzyłem się na nią. Po paru minutach powiedziałem.
- Nie wiem czy tak jest.. Ale podejrzewam Evest, że właśnie się zarumieniłaś.
Elise dotknęła swoich policzków.
- Chyba raczej nie...
- Jak przyznasz, że tak to ci odpowiem.
 - Mmm... może... ale to pewnie z gorąca.
Ale nie zdążyłem jej odpowiedzieć, bo ta niezdara rozlała wszędzie resztki jogurtu. Pokręciłem głową z westchnięciem.
- Elise Evest, jesteś tak samo niezdarna jak piękna.
Podniosła wzrok znad ścierki.
- Panie Black jesteś tak samo tajemniczy jak wkurzający.
Parsknąłem śmiechem.
- A to zaskoczenie! Palant bez uczuć ma jednak uczucia!
- Nie wszystkie - mruknęła pod nosem.
Jednak nie dowiedziałem się, których uczuć mi brakuje, bo coś huknęło przed domem. Podszedłem szybko na werandę i rozglądnąłem się czujnie. Po chwili zilustrowałem, że to coś na drodze komuś w aucie narobiło hałasu. Odwróciłem się i oczywiście ciekawska blondyneczka musiała sprawdzić co jest grane.
- Co jest grane? - spytała. Parsknąłem śmiechem.
- Elise, jak mają cię nie dopaść mroczne siły ciemności, jeśli ty cały czas wszędzie "węszysz" ? Nic nie jest grane.
Rozglądnęła się wokół ignorując mnie.
- Gdzie my jesteśmy tak w ogóle?
- W Wenezueli moja droga.
Uniosła brwi.
- Ameryka Południowa...
- Yes, następny przystanek - Europa.
- Znam świetne miejsce.
- Super, podzielisz się nim ze mną potem, a teraz wracaj do środka.
- Nie traktuj mnie jak dziecko, bo sam się tak zachowujesz! Mam gdzieś to, że mnie chronisz, chciałabym wrócić do domu.
Zacisnąłem wargi i odszedłem. Usłyszałem jeszcze jak Elise za mną woła.
- Joe, nie chciałam tego powiedzieć!

http://media.giphy.com/media/ypv7xAWNXDpMA/giphy.gif
 - Wracaj do środka, ogarnę teren - krzyknąłem przez ramię beznamiętnym głosem. Gdy odszedłem parę kroków i odwróciłem się, Elise nie ruszyła się z miejsca - Ja widzę! - powiedziałem głośno, a ona sfrustrowana wróciła do domu, pewnie wymyślając mi pod nosem.
  Przeczesałem mały lasek i tereny wokół domu. Nic. Wróciłem po godzinie i zaskoczony zobaczyłem Elise rozłożoną na wznak na podłodze. Bardzo się zaniepokoiłem, ale w tej samej chwili doszedł mnie jej przytłumiony głos.
- Protest. Zero tolerancji. Chcemy być wolni! Wolni! Wolni!
Parsknąłem śmiechem i podniosłem ją z tej podłogi. Machała nogami krzycząc na mnie, ale ja pobiegłem przed siebie. Na podwórku przy uwiązanym do drzewa kole dopiero przystanąłem. Opierającą się okropnie i wyrywającą Elise włożyłem do tego koła, a potem zacząłem szybko kręcić. Śmiała się, piszczała i krzyczała.
- Black!! BLACK! Przestań, zaraz się porzygam!!! Aaaaaaaaaa!!!
Śmiałem się z niej, gdy kurczowo łapała się opony i piszczała przestraszona, a ja zataczałem większe koła.
- PRZEESTAAŃ!! - krzyknęła.
-  A co mi za to dasz? - spytałem spokojnie ze śmiechem.
- Wszyyyystkooooo!!
- W takim razie... hm... buziaka!
Wytrzeszczyła na mnie oczy. Zdołała się tak opanować, że przez parę sekund patrzyła na mnie z pogardą.
- Niedoczekanie twoje Black.
- Więc kręcimy dalej...
- NIE!! NIE!! Dam, dam!!
- Przyrzekasz? - spytałem nieufnie śmiejąc się.
- Tak, tak, ale sprowadź mnie na ziemie kretynie!
Ze śmiechem zatrzymałem oponę. Przez chwilę wisiała w niej bezradnie, a potem wstała zataczając się.
- O boże... Łeb mi pęka - zatoczyła się na mnie. Złapałem ją w ostatniej chwili śmiejąc się, ale wyrwała się.
- Wole już drzewo od ciebie - mruknęła i oparła się o starego dęba.
Siedziała tak przez chwilę, a potem do niej podszedłem.
- No... To co z twoją obietnicą? - wyszczerzyłem się.
Popatrzyła na nie przerażona.
- Nie mówisz poważnie.
- Ależ mówię.
- Jak ja cię nie cierpię...
- Ale buziaka dasz! Ha Ha Ha!
- Boże... Za co - wymruczała. Przysunęła się do mnie i pocałowała mnie szybko z wyrazem najwyższego obrzydzenia w policzek - Nie cierpię cię Black - dorzuciła szybko.
Zaśmiałem się i pomogłem jej wstać.
-  Choć. Wieczorem będziemy się musieli stąd zmywać. Czuje w kościach, że podążają naszym tropem, a ja muszę zebrać siły na teleportację.
Na korytarzu rozstała się ze mną z wyrazem najwyższej pogardy i nienawiści. Śmiejąc się do siebie rozłożyłem się na sofie i odpoczywałem.


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz