wtorek, 8 lipca 2014

Od Elise

Byłam zdziwiona tym wszystkim. Chciał, żebym go pocałowała?! Dziwne. Rano nie mogłam spać dłużej, niż do godziny dziesiątej. Obudziło mnie lekkie trzęsienie... Nie ziemi... Po prostu trząsł mną lekko Joe. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
-Nie strasz mnie tak... -Mruknęłam.
-Musimy się zbierać.
-Oczywiście proszę pana, ale...
-To wstawaj i się ogarnij, nie mamy wiele czasu. Masz dwadzieścia minut.
-Co ty. Wyrobie się w dziesięć...-Warknęłam.
-Nie mam ochoty teraz na kłótnie, wstawaj.
Spoważniałam.
-No już!
-Dobra.
Wstałam a on wyszedł.
-Pieprzony idiota. Włazi tu i mnie budzi... Co za koleś... Czasem mam ochotę go zamordować...-Mruczałam pod nosem.
Po dziesięciu minutach wyszłam z łazienki czysta i ubrana. Joe zmierzył mnie i zauważyłam na jego twarzy uśmiech. O co mu chodzi?
Trafiliśmy do Paryża. Zaskoczona podążyłam do apartamentu koleżanki mojej mamy. Słyszałam jak mówiła Kate, że przeniosła się z NY do Paryża.
-Wiesz gdzie idziemy?-Spytał Joe podążając za mną.
-Oczywiście.
-Masz moc na następny raz?
Roześmiał się.
-Może i mam... a może nie.
-Nie będziesz mnie całował po raz trzeci.
-Ale po raz pierwszy było za twoim pozwoleniem...
-Ale nie wiedziałam, jakie będą tego skutki, Joe.
Przewrócił oczami i kiedy weszliśmy do apartamentu, weszliśmy do windy. Było dość dużo pięter, ale ta Deina mieszkała na dziesiątym. Rozejrzałam się po korytarzu i spojrzałam na to, co miałam zapisane w telefonie. Numer sześć... to tutaj. Nie widzi mnie pierwszy raz, często się mną i siostrą zajmowała. Zapukałam i nerwowo czekałam, aż otworzy mi drzwi. Modliłam się, żeby była w środku, a nie na jakiejś gali.
Drzwi się otworzyły, a ja odetchnęłam z ulgą. Nic się nie zmieniła. Długie blond włosy sięgające jej do pasa były związane w kucyka, a na sobie miała czarną szczupłą sukienkę. Nigdy na jej twarzy nie widziałam makijażu, ona była naprawdę ładna. Na nią szalała dwójka dzieci. No tak... Miała dzieci. Jak ja nienawidzę małolatów...
-Ehm... Dobry w...
-Elise!-Uśmiechnęła się.-Wejdźcie na chwilkę.
Mimo tego, że żadne z nas tego nie chciało, weszliśmy.
-To jednak mnie pani pamięta...-Mruknęłam pod nosem.
-Oczywiście!Co robisz w Paryżu?
Nawet nie zwróciła uwagi na Joego, co mnie trochę rozbawiło.
-Jestem na wakacjach. Jestem tutaj, bo chciałam panią prosić o klucze do mieszkania...
-A tak... Sekundę,dobrze?
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Zauważyłam też, że była bardzo zgrabna. Dwójka dzieci podążyła za nią w skowronkach. Przewróciłam oczami.
-Wydaje mi się, że jej w cale nie lubisz.-Odezwał się Joe.
-Ją lubię, tylko...
-Dzieci?
-Dokładnie. Nie chodzi o to, że nie lubię ich... ale w ogóle. Strasznie wkurzają.
-No to masz z nimi chyba coś wspólnego.
-Daruj.-Uśmiechnęłam się lekko.
-Co się jej tak przyglądasz?
-Ładna jest... No i zgrabna.
-Widziałem lepsze.
-Jak na trzydzieści cztery lata, to naprawdę nieźle wygląda.
Nagle zrobiło mi się... słabo. Opadłam na ścianę, by nie upaść.
-Elise? Co jest?
-Nic...-Wzięłam głęboki wdech.
Po chwili zjawiła się Deina z kluczami. Joe szybko jej je zabrał i skinął głową.
-Dzięki...-Mruknęłam do niej.
-Wszystko dobrze?-Spytała.
-Tak... Oczywiście.-Odpowiedział szybko Joe.
-Elise, weź te klucze. Zatrzymaj to mieszkanie.
-Nie mam pieniędzy na taki luksus...
-Ja opłacam to mieszkanie kochanie. Weź je. Ja i tak mam potąd pieniędzy.- Wykonała szeroki gest.
-Dziękuję...
Zamknęła drzwi.
-Gdzie to mieszkanie Elise?
-Ehm.. Numer... dziesięć...-Wycedziłam słabo.
-Co ci jest?-Podtrzymał mnie delikatnie.
-Nie...Nie wiem... Po prostu jest mi słabo...
-Może za gorąco ci?
-Nie...
Joe szybkim ruchem otworzył drzwi. Ja nie mogłam się ruszyć, podtrzymałam się klamki.
-Dobra, wniosę cię.
-Nie,nie,nie...Nie trzeba...
-Jasne. To idź dalej sama.
Westchnęłam.
-Dobra... masz... rację...
Uśmiechnął się tryumfująco i wziął mnie na ręce. Posadził na czarnej sofie i zamknął drzwi. Przyłożył mi dłoń do czoła.
-No, jesteś rozpalona.
-Przecież... było dobrze... To nie ma sensu...
-Możliwe... ale...
-Posiedzę chwilę, przejdzie mi zaraz.-Zakryłam twarz  dłońmi.
-Jasne,jasne.
-Nie przejmuj się, nie udawaj.Idź, bo pewnie brakuje ci tej mocy...
-Wracam za chwilę.-Zniknął.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Dalej kręciło mi się w głowie, musiało mi to minąć...
Po jakoś dwóch minutach rozejrzałam się. No, rzeczywiście. Strasznie tu było napakowane drogimi meblami, wszystko tu było wielkie i szykowne. Salon był ogromny. Takie apartamenty muszą być naprawdę drogie, ale dla Deiny nie ma problemu... Znów mocno mną zakręciło. Musi mi to przejść!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz