poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Elise

  Co się ze mną dzieje do cholery?! Kiedy tak próbowałam się otrząsnąć, coś nagle automatycznie mnie przywołało na ziemię. Miałam ochotę walnąć siebie w łeb i zapytać -Co to miało być Grace?! - Ale tylko mogłam siebie o to spytać w swojej głowie, bo teraz doszło do mnie, że... Zaraz się pocałuję z Blackiem!? Od razu się otrząsnęłam na ten widok. Nie żeby mnie to obrzydzało... całkiem nieźle całował ale... Kobieto wracaj na ziemię!
-Ehm... Może ja już... pójdę...-Mruknęłam i odwróciłam się.-Palant...-Rzuciłam jeszcze na ''dobranoc''.
Jednak nie mogłam zaznać spokoju chociażby na pięć minut, bo tak siedząc na podłodze z laptopem na kolanach do pokoju weszła Cassie zamykając za sobą drzwi. Usiadła na przeciwko mnie bez słowa głupio się uśmiechając, a ja naprawdę nie wiedziałam jak mam sie zachować.
-Eee... Cassie... Wszystko gra?-Spytałam po dziesięciu minutach ignorowania jej aż w końcu nie mogłam wytrzymać tego jej spojrzenia.
-Wszystko gra?! Oczywiście! A ty? Jak tam z Blackiem?-Uniosła brwi z dziwnym nie znanym mi uśmieszkiem.
-A co to ma znaczyć, Cassie?-Zerknęłam na nią obudzona.
-No o co ci chodzi? Kręcicie tylko...
-Och, to nic takiego.Nie mieliśmy zamiaru się całować. Fu.
-Fu? Myślę, że mącisz...
-Mącę? Proszę cię!-Machnęłam ręką i znów zerknęłam na ekran laptopa.
-Z kim tak piszesz?-Spytała cała w skowronkach.
-Ech... Nie ważne. Ktoś się do mnie przyczepił.
-Kto?
-Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Po prostu skasowałam od niego wiadomość.
-Ale to może... coś ważnego!
-Dajże spokój.
-Czasami jesteś za bardzo poważna...-Przekrzywiła głowę.-Trudno cię zrozumieć...
-Jesteś moją siostrą bliźniaczką, myślałam, że to nie takie trudne.
-Ale ty jesteś akurat naprawdę trudnym orzechem do zgryzienia.
Uśmiechnęłam się.
-No widzisz? Trudno mnie rozszyfrować, a jeśli dla ciebie to trudność, to naprawdę... A co dziś robiłaś?
-Siedziałam w kawiarni z Sam,Paulem i... Jego imienia nie poznałam.
-Ach...-Zaśmiałam się.
-To cię tak bawi?
-Mnie bawi wszystko...
-Mhm... A tobie jak dzień upłynął?
-Zwyczajnie. Obojętnie, jak każdy inny dzień...-Wzruszyłam ramionami.- A nie. Jednak nie.
-A co się stało?
-Nie wiem, ale jakoś dzisiaj...no o tej godzinie, to już wczoraj... Joe na mnie dziwnie naskoczył. Zadałam tylko zwykłe pytanie, a on nagle wybuchnął. Stwierdziłam, że coś źle powiedziałam.
-Przecież bez przyczyny się tak nie zachowuje. Jak mu wywaliłaś wtedy co myślisz, to nawet się nie wkurzył... Na pewno to nie kwestia tego, że coś złego palnęłaś.
-A często mi się to zdarza.No widocznie to było coś złego.
-Och, daj spokój. Dobra, idę spać.
Kiwnęłam głową a ona wyszła. Nie spałam, całą noc siedziałam nad laptopem.

Rano wyszłam z Isaac'em,Paulem i Augustem, a także Cinną do lasu. Przypomniała mi się wczorajsza sytuacja i zjawisko, więc od razu zadałam pytanie.
-Chłopaki, co wczoraj się działo? Przez całą noc wilkołaki wyły w okolicy...
-Pełnimy funkcję ochrony większego obszaru tutaj. Wampiry nie mają prawa tu wchodzić, taki mamy z nimi układ, ale niektóre tu wchodzą z zamiarem zdenerwowania nas, chcą pozabijać ludzi.-Odpowiedział mi Cinna.
-Ale... czyli, że jakiś wampir tu wpełzł? Nic więcej?Tylko o to był ten szum?
-No, nie zupełnie.-Westchnął Isaac.-To grubsza sprawa. Najpierw wdarł się wampir, zabiliśmy go, ale kilka godzin później ktoś zgwałcił dziewczynę.
-Nie wpadliście na to, że to może być właśnie ten wampir, którego rozszarpaliście?
-Ale to była świeża ofiara. Ktoś zrobił to kiedy upewnił się, że nas nie ma.
-Wystraszył się was?
-Widocznie. Działamy tu od wieków, zawsze broniliśmy tego obszaru. Jest nas piętnastu, więc możliwe, że się nas wystraszył ten ktoś. Nie dałby rady zabić nagle tyle wilkołaków.
Westchnęłam.
  No mają  w sumie racje. Są nieźli w tym co robią, to ich zadanie od wieków. Cinna jest ich jakby przywódcą. Od dawna pełni tą funkcję. Nigdy nikt się na nim nie zawiódł. Ale co z Damonem? Po prostu zniknął, chyba odszedł, ale miał jakiś powód. No cóż... Bywa.
-Wiecie co? Ja idę jeszcze połazić... SAMA.
-No chyba żartujesz.-Parsknął August.
-No co?Jestem dzielną dziewczynką...
-Zosia Samosia o proszę bardzo!-Zaśmiał się August.
-Jaka duża dziewczynka z niej wyrosła, och!-Ciągnie Isaac.
-Zamknijcie się.-Warknęłam.-Idźcie już.
-Dość wygłupów!-Warknął Cinna.-Musimy iść.Coś jest nie tak.
Cinna miał lepszy węch i słuch od chłopaków, więc na pewno coś wyczuł lub usłyszał niedaleko. Oni wszyscy podbiegli, a ja zwróciłam uwagę na ich mięśnie. No, rzeczywiście... Każdy z nich był przystojny... ale dla mnie nie liczył się wygląd, to tylko stwierdzenie.
Zaczęłam wracać do domu. Zrobiłam się trochę głodna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz