piątek, 4 lipca 2014

Od Elise

  Obiecałam sobie, że nie będę ryczeć. Ale teraz emocje wzięły górę. Nie umiałam zatamować łez, a one same cisnęły mi się do oczu. Jednak ktoś tu był, wiedziałam to. Wstałam i ruszyłam do samochodu. Nie wiem, czy to dobrze, że żyję. Powinnam już być martwa, ale Kate musiała się wcisnąć. Mam tego wszystkiego dość. Teraz te kilka 90% szans, że choroba powróci. Kate zawsze musi postawić na swoim. Kiedy weszłam do domu, panowała taka sama ponura atmosfera. Denerwowało mnie, to, jednak tylko ja i Kate zachowujemy kamienne miny. Tylko, że ona się od czasu do czasu śmieje, a ja nie. Ona zawsze była taka... A ja? Nie. Ja jestem poważna, nie śmieje się... Trudno jest mnie rozśmieszyć... Ojciec był taki sam jak ja. Nie uśmiechał się, unikał wszystkich, starał się siedzieć w jednym miejscu rozmyślając o czymś. Cassie natomiast... Siedziała w swoim pokoju cały czas. Postanowiłam, że spróbuję ją jakoś rozweselić... ale jak ja to mam do cholery zrobić, jeśli sama siebie nie potrafię? Jestem jak chodzące ponure coś.
-Cześć ''młoda''.-Strzeliłam wymuszony uśmiech.
Cassie spojrzała na mnie. Leżała na łóżku zapłakana.
-Nie rycz.-Mrugnęłam do niej z uśmiechem.
-Chciałabym być taka spokojna jak ty.
-Ktoś musi się wypłakać.-Mrugnęłam do niej dalej się uśmiechając.-Zachowuje się tak, bo nie mam wyjścia. Przez resztę życia patrzyłam jak rodzice się o mnie martwią, a matka płacze bo się bała, że odejdę. A ja przestałam okazywać uczucia... starałam się oddalić od was..
-Dlaczego?
-Jestem jak granat. Staram się zminimalizować liczbę ofiar, jeśli niszczę wszystko w swoim zasięgu.
-Nie rozumiem... Nie rozumiem tego świata...-Wychlipała.
-Wiesz, ja też nie. Ale trzeba żyć dalej. Pamiętaj, że masz Kate... wujka...no i mnie... Ale też warto wiedzieć jedno o mnie. Nigdy nie jestem dobra w pocieszaniu innych. Jeśli chcesz, żeby zgorszył ci się humor, to śmiało leć do mnie.
-Widać, że lubisz te tematy.
-To znaczy?
-Ten temat śmierci... nieszczęść ludzi... Dlaczego czytasz takie książki, oglądasz w TV...?
-Nie wiem.-Wzruszyłam ramionami.-Mam wrażenie, że stałam się bardziej... dorosła przez tą chorobę. Minęłam się dwa razy od śmierci. W wieku 12 lat i dzisiaj... Nie wiem kto uratował mnie te kilka lat temu, bo to nie Kate. Nic nie wiedziała o tej sytuacji, ani nie była tam. No ale dobra, idę spać.
Poszłam do pokoju. Chciała pogawędzić? Może. Ale wiem, że moja rozmowa nie miała jej rozweselić ani pomóc. Ja ją chyba bardziej zdołowałam. Taka jestem...

  Rano byłam kompletnie zmęczona. Do 4 rano siedziałam w internecie oglądając horrory które nawet mną nie ruszyły. Oglądałam różne, te słabe, te średnie, a nawet te najmocniejsze (podobno). Te o demonach też... Nic wielkiego,nic strasznego. Same głupoty i bajki by postraszyć ludzi.
Zeszłam na dół.
Na dole siedział Joe. Uniosłam brwi i podeszłam do lodówki. Nic nie ma, co by mi odpowiadało. Ech... Do sklepu nie chce mi się jechać. Był tak duszny dzień, że nie chciało mi się nic robić, ale też było bardzo słonecznie i ładnie. Większość dziewczyn biegała w za krótkich sukienkach i spódniczkach żeby pewnie ''poderwać'' kogoś. Jak się ktoś zakocha, to się zakocha, a nie na siłę. To, co robią teraz kobiety dla mnie jest żałosne. Te prostytutki... Może i jakieś pieniądze są, ale ja już wolałabym pracować w spożywczaku za kasą niż dawać się komuś tak traktować. Usiadłam na przeciwko niego ale nieobecna myślami zakryłam twarz dłońmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz