piątek, 4 lipca 2014

Od Kai

 Zastanawiałam się czy w ogóle chcę tam jechać... poznać swojego prawdziwego ojca... rodzinę... Zastanawiałam się też, czemu przez te wszystkie lata nikt do cholery się nami nie interesował? Czyżby naprawdę nikt nie miał o nas pojęcia? Szczerze - bardzo w to wątpiłam. No i jeszcze ta perspektywa opuszczenia Matta... i przyjaciół...
  Szłam właśnie alejką w parku, w towarzystwie przyjaciół. Ira, Ivan oraz Evanlyn i Julie mężnie mnie wspierali.
- Wiesz... Ja tam nie chciałabym widzieć faceta, który miał mnie gdzieś przez 17 lat - powiedziała dobitnie Julie.
- Masz racje moja droga - przytaknęła jej Ev, z którą Julie były od niepamiętnych czasów najlepszymi przyjaciółkami.
 Tą dziwaczną parę spotkaliśmy całkiem niedawno, na imprezie w jakimś lokalu. Julie wybuchowa, paplająca blondynka z Niemiec i Evalnym ciemnoskóra Rosjanka z natury spokojna, jednak również ciekawa świata.
 - No wiecie - mruknęłam -  Niby nie... Ale ta ciekawość...
- Uważam, że powinnaś jechać - powiedział Ivan tym dobrze mi znanym głębokim, chropowatym głosem. Przez chwilę poczułam coś dziwnego w brzuchu, gdy na niego spojrzałam, ale wytłumaczyłam sobie to niestrawnością po dosyć ciężkim obiedzie.
- A co na to twój brat? - zapytała w końcu Ira.
- Tak samo jak ja... Jest niepewny. Jednak myślę, że Nadia go przekona.
- Nadia? - zapytała Julie - Jaka Nadia? Czy to ta dziewczyna która z wami mieszka i ma z nim dziecko?
- Tak, to ta - uśmiechnęłam się ciepło.
Przespacerowaliśmy się jeszcze trochę, gadając o czwartej części Transformersów. Julie podkreśliła dobitnie na końcu, że "Będę mogła oglądnąć wcześniej, bo w Ameryce na pewno już są". Poczułam się jeszcze bardziej parszywie i źle, że coraz bardziej przekonuję się do tego, aby zostawić tu swoich przyjaciół i Matta...
  Gdy zasiedliśmy w ulubionej knajpce, Evanlyn jak zawsze szczera do bólu zapytała.
- A Matt? Jak on na to?
Widziałam, że Ivan zesztywniał lekko zaciskając palce na szklance, a knykcie mu lekko zbielały. Chrząknęłam i powiedziałam dziwnie nienaturalnym głosem.
- Może dałabym radę go namówić, żeby wybrał się z nami. W końcu ma tam swoją rodzinę...
- Na pewno się z nimi dogadasz - szepnął cicho Ivan, a w jego oczach dostrzegłam jakieś złe ogniki.
Nie wiedziałam o co chodzi. Mierzyliśmy się wzrokiem. Atmosfera zagęściła się i zapanowało ponure, niezręczne milczenie. Julie i Evanlyn próbowały jakoś naprawić sytuację, jednak niezbyt dobrze im wyszło. Wreszcie postanowiłam przerwać tą sytuację. Wstałam i oznajmiłam.
- Wychodzę. Może trzeba będzie się spakować - po czym dodałam złośliwie patrząc na Ivana - I ZATELEFONOWAĆ do Matta.
Nie wiedziałam co się ze mną stało. Nie wiedziałam czemu to powiedziałam. Wszyscy zamilkli patrząc na mnie dziwnie. Zrozumiałam to co palnęłam i szybko wyszłam z knajpki żegnając się zdawkowo. Ten dzień był naprawdę okropny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz