-Jeśli nie płaczesz po rodzicach, to znaczy, że ich nie darzyłaś odpowiednim uczuciem.-Tutaj właśnie w jego głosie wyczułam złośliwość. Zerknęłam na niego i zamknęłam książkę.
-Odezwał się ten, który darzy kogokolwiek jakimś uczuciem. Twoi rodzice też nie żyją. Nie rusza cię to. Widać. Coś ukrywasz, zakrywasz się tajemniczą maską i jesteś pewien, że nikt nic nie zauważy. Ja nie płaczę po żadnej stracie. Nigdy.
On dalej uśmiechał się tak samo.
-Przestań się tak uśmiechać. -Burknęłam.
Milczał, ale dalej utrzymywał ten sam uśmieszek.
-Przestań. -Zmrużyłam oczy zła.
-Nie wiem, o co ci chodzi.
-Zabawne. -Mruknęłam. -Mówisz mi, że nie okazuję uczuć, a zdaje się, że ty masz z tym największy problem. Skończmy tą bezsensowną kłótnię.
-Znów będziesz czytać o śmierci?
-Znów zadajesz pytania?
-Chyba mnie nie zbyt lubisz.-Westchnął.
-Jesteś mi obojętny.-Wzruszyłam ramionami nie patrząc nawet na niego czytając książkę.-Jesteś taki jak inni. Nic w tobie takiego co by mnie zaciekawiło.
Parsknął i sięgnął po masło orzechowe.
-Może zgrywasz tajemniczego kolesia, może jesteś kimś innym, a tak naprawdę udajesz kogoś, kim nie jesteś... Nie wiem. Nawet mnie to nie obchodzi. Zjawiasz się ty znikąd... Jak mówiłam, tacy jak inni.
Westchnął dalej się uśmiechając i oparł łokcie o stół.
-Co? Skorzystałaś z ''okazji uzdrowienia''?
-Nie chciałam tego.
-Bo co?
-Bo śmierć to naturalna rzecz od której nie ma ucieczki.
-Racja...Ale minęłaś się z nią chyba wczoraj?
-Minąć, to nie znaczy uciec. To zwykłe szczęście, ale spowodowane zaklęciami i tym całym chorym systemem nadnaturalności.
-Jesteś strasznie dziwna.
-Ty też. Na dodatek tajemniczy.
-Ty też.
Przewróciłam oczami.Po prostu wstałam,zostawiłam książkę na stole i wyszłam. Usiadłam na trawie i jak zwykle wpatrywałam się w gwiazdy. Jak zawsze było naprawdę ciepło i ulanie, a dochodziła druga w nocy. Nie byłam śpiąca, nie przepadałam za snem... Lubiłam ciemność nocy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz