piątek, 4 lipca 2014

Od Johanny

  Nie wiem co mam ze sobą zrobić. W robocie nic takiego się nie działo, albo to ja byłam nieobecna myślami. Ze mną wszystko było w porządku. Tylko miałam tą świadomość, że umieram a za mną Jeremy. Potem Elise. Wiedziałam, że umrze, jeśli nie zdecyduje się na pomoc Kate. Wiem, że Kate zrobi to, kiedy z nią będzie coś się działo nie tak. Wtedy Kate błyskawicznie powróci ją do zdrowia. A co z Cassie? Nie wiem co z nią będzie. Da sobie rade, jest silna i twarda. Elise z kolei jest inna. Daje wrażenie słabej, ale w środku jest silna. Inaczej postrzega śmierć, jest spokojna o to wszystko. Nie śpieszy się jej nigdzie, ona czeka na ten moment. Kilka razy mi mówiła, że kiedy właśnie nadejdzie ten moment, to po prostu nie ma wyjścia. Ale nie wie, że Kate ma asa w rękawie. Nie pozwoli jej odejść. Wiem, że będzie zdenerwowana, ona wie jakie są szanse na to, żeby ponownie zachorowała. Ale musi zaryzykować.
 
Na następny dzień... było po wszystkim. Umarłam. Po prostu zasnęłam, i nie obudziłam się. Tylko zobaczyłam że stoi na przeciwko mnie Joe. Ja byłam w czarnych ubraniach. Koszula, rurki... buty... Cała na czarno. Już wiedziałam, kim był Joe. Uśmiechnęłam się i przekrzywiłam głowę lekko.
-No no... To wszystko już jasne. -Mruknęłam.
-A co? Zastanawiałaś się, kim jestem?
-Nie tylko ja. Moja córka będzie następna, co?
Wzruszył ramionami.
-Nie wiadomo. Zależy od jej decyzji, czy chce być zdrowa jako człowiek... z tej ''okazji''.
-Mówiła ci o tym?
-Nie. Słyszałem o tym.
-Aha.-Wzruszyłam ramionami.
-Jeremy jest trochę nerwowy...
-Martwi się o córki. -Dokończyłam.
-Nie przerywaj mi...-Westchnął.
Zaśmiałam się.
-Traktujecie mnie jak normalnego śmiertelnika...
-A ty uważasz siebie za...
-Śmierć. -Dokończył.
-Nie wydaje mi się. No dobra.
-Koniec pogawędki. Nie chce mi się tu stać.
Po chwili było po wszystkim. Czyli za tydzień leci Jeremy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz