środa, 2 lipca 2014

Od Kai

  Śmiałam się z żartu Matta do rozpuku. Chyba nikt nie potrafił mnie tak rozbawić jak on... No może z paroma wyjątkami... Szliśmy mostem, z którego parę nocy wcześniej skoczyła Nadia. Dziewczyna już dochodziła do siebie. Bardzo mnie to cieszyło, bo nie miała w życiu łatwo.
- Spotykają się dwie przyjaciółki:
- Coś przybrałaś na wadze!
- Coś ty, schudłam! Powinnaś mnie widzieć miesiąc temu. Wyglądałam jak ty teraz!
I znów zaczęłam się śmiać. Zaczęłam się z wesołości zataczać. Wpadłam prosto w ramiona Matta, który mnie złapał. Już dawno przestałam odczuwać jakieś uprzedzenie z powodu, że był ode mnie starszy. Matt miał dwadzieścia osiem lat! To przecież tylko dwanaście wiosen różnicy! Osobiście widziałam pary, o dużo, dużo większej różnicy wiekowej...
 Zamarłam. Co ja pomyślałam? Pary? Jakie pary?! Przecież byliśmy przyjaciółmi! Jednak cichy głosik w głębi głowy szepnął, że pomyślałam to, co chciałam pomyśleć.
- Już się uspokoiłaś? - zapytał rozbawiony Matt, wyrywając mnie z zamyślenia. Zarumieniłam się lekko, na myśl o czym przed chwilą myślałam.
- Tak tak... Opowiedz coś jeszcze - poprosiłam, gdy schodziliśmy z mostu.
- No nie wiem... Jeśli dostaniesz kolejnego ataku....
Jednak ku wcześniejszym oporze, posłusznie zaczął mówić.
- Dziewczyna mówi do matki:
 - Mamo, jestem w ciąży.
- Co?! Przecież ci mówiłam, że chłopcy najpierw całują, a potem rozbierają i w tym momencie miałaś powiedzieć: Stop!
- Ale on mnie zaczął rozbierać bez całowania i wszystko mi się pomieszało.
 Teraz naprawdę dostałam totalnej głupawki. Może każdy przypadkowy widz, pomyślałby że grubo przesadzam dla lansu, ale potrzebowałam się wyśmiać! Po ostatnich sytuacjach, potrzebowałam odrobiny wesołości....
  Matt zaprosił mnie jeszcze do kawiarni. Popijając wyśmienitą kawę, pytałam go o różne rzeczy.
- A więc masz trzy siostry... Jakie one są? - dopytywałam.
Matt przewrócił oczami i odchylił się na krzesło. Jego urocze, poskręcane w loki włosy zafalowały lekko, gdy wraz z podmuchem wiatru do środka wszedł jakiś gość. Czasami w myślach, nazywałam go "swoim barankiem" za co szybko się zresztą karciłam.
- Hm... No cóż. Bardzo się nie różnią. Wszystkie starsze. Amy - najstarsza - raczej jest spokojna i cicha. Lubi posiedzieć przed telewizorem z kubkiem lodów. Sam - również starsza ode mnie - to typ buntowniczki. Lubi imprezować i stawiać się komu popadnie. No i Tessa - najmłodsza z naszej czwórki - kocha świat medycyny.
- Macie... bardzo amerykańskie, zagraniczne imiona - zauważyłam.
- Ehm... No tak, jesteśmy z Nowego Jorku.
- Naprawdę...? Nigdy nie wspominałeś.
Matt lekko zmieszał się z nieznanego dla mnie powodu.
- Nie było o czym - mruknął - Smaczna ta kawa nieprawdaż? - szybko zmienił temat, jednak ja dalej wierciłam mu dziurę w brzuchu.
- Twoje siostry tam zostały? W Nowym Jorku?
 - Ehm... Tak.
- Więc co ty tu w ogóle robisz? - zdziwiłam się. Wiedziałam, że Matt studiuje tu prawo... Ale raczej wydawało mi się to dosyć... dziwne.
- Kaja, mówiłem ci, studiuję - powiedział łagodnie i chwycił mnie za dłoń.
To jakoś szybko powstrzymało mnie, od zadawania mu pytań. Przez krótką chwilę patrzyliśmy sobie urzeczeni w oczy, a potem ten błogi nastrój przerwał ostry dzwonek mojego telefonu. Gwałtownie się zarumieniłam i zabrałam rękę.
- Wybacz - bąknęłam starając się na niego nie patrzyć.
Dzwonił Kamil. Nie no, czy on naprawdę miał szósty zmysł? Odebrałam.
- Kaja? Gdzie ty jesteś? Mieliśmy odwiedzić Nadię.
- Ehm... Zapomniałam... Zaraz będę... - mruknęłam przytłumionym głosem i rozłączyłam się.
Z żalem pożegnałam się z Mattem, jednak też pragnęłam zobaczyć się z Nadią. Odpowiedziałam jeszcze po drodze na sms'a Iry "Czy nie wpadłabyś do nas na imprezę w sobotę? " (Może - zastanowię się), po czym pojechałam.
  Kamil już na mnie czekał.  Husky syberyjski zerkał na mnie z koszulki, którą dałam mu na urodziny. Na szyi połyskiwał mu talizman w kształcie psiego kła - również ode mnie. Uśmiechnął się lekko, choć jego oczy tego nie wyrażały. Wiedziałam, że nadal nie wiedział czy ujawnić się Nadii, a jednocześnie się o nią martwił. Było mi go żal, jak nigdy wcześniej, choć miałam nadzieję, że porozmawiał z Aronem.
- Chodźmy - rzucił sucho i wyszliśmy z domu.







































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz