środa, 9 lipca 2014

Od Kai

 Zdezorientowana stałam bezradnie parę chwil, a potem postanowiłam działać. Najpierw zeszłam do brata. Obejrzałam go krytycznym wzrokiem i westchnęłam. Przyniosłam koc i przykryłam śpiącego. Gdy skończyłam spojrzałam na niego i westchnęłam cicho. Wsunęłam mu palce między włosy i zamyśliłam się głęboko. Tak, Kamil na pewno był bardzo ważną, jak nie najważniejszą osobą w moim życiu. Cierpiałabym, gdyby coś mu się stało. Nie chciałam, aby przesadzał z alkoholem. Z drugiej jednak strony ten dzień był dla niego naprawdę ciężki, a wcześniej raczej nigdy się nie upił. Nie wiem co mnie naszło, że się tak wzruszyłam i przykucnęłam przy nim opierając swoje czoło o jego i myśląc zawzięcie. Po chwili Kamil poruszył się i popatrzył na mnie niewidzącym wzrokiem.
- Kaja? Ty płaczesz?
Szybko otarłam łzy i wstałam.
- Coś ty - zaśmiałam się nerwowo - A teraz kretynie marsz pod zimną wodę, a ja ci coś przygotuje na tego kaca.
Gdy Kamil niechętnie, ale posłusznie poszedł pod prysznic narzekając jak bardzo "pęka mu łeb", ja przypomniałam sobie receptę na sprawdzony lek. Poszperałam chwilę w szafkach. Na szczęście apteczka była dobrze zaopatrzona. W szklance rozpuściłam dwie tabletki alkazelceru, wsypałam parę łyżek glukozy i trzy witaminy C. Zmieszałam i odstawiłam. Kamil dalej brał prysznic, a ja postanowiłam teraz udać się do Nadii. Zaparzyłam do tego celu kubek ciepłej herbaty ziołowej i wzięłam chusteczki. Dobrze zrobiłam, bo gdy tylko Nadia pozwoliła mi wejść, zobaczyłam nędzny widok, który przedstawiała jej osoba. Chyba puściły jej już nerwy. Postawiłam na stoliku nocnym ciepły napój i podałam chusteczki szlochającej Nadii.
- Mogę? - spytałam wskazując na łóżko.
Zapłakana pokiwała głową, a ja usiadłam i objęłam ją mocno.
- Nie płacz Nadia, już, koniec. Wysiąkaj nos i wypij herbatę.
- Nie chciałam się rozklejać - wychlipała - Ale już raz alkohol zabrał mi rodziców i stał się ważniejszy niż ja. Nie chcę żeby znowu do tego doszło!
- Ja wiem, ja wiem - szepnęłam i potarłam jej ramię - Ale musisz zrozumieć, że Kamil miał ciężki dzień, musiał odreagować. Nigdy wódka nie zastąpi mu ciebie. Jesteś dla niego najważniejsza, zrozum.
- Wiem... Ale czasem się zastanawiam, czy nie lepiej by było odejść.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Coś ty, Nadia...! Kamil może czasem postępuje pochopnie... ale to dobry i rozsądny człowiek.Zaopiekuje się tobą i dzieckiem.
- Nie wiem, nie wiem, już nic nie wiem - powtarzała w gorączce ocierając łzy.
- Dobrze - szepnęłam - Napij się herbaty i odpocznij. I przestań się mazać, jesteś silna baba. Zaraz wrócę.
Przytuliłam ją jeszcze raz i wyszłam. Dostałam sms'a od Matta z prośbą o spotkanie, ale na razie to zignorowałam. Musiałam sprowadzić ład. Kamil już czekał w kuchni. Podejrzliwie przyglądał się zawartości kubka.
- Co to ma być? - spytał wąchając podejrzliwie.
- Wypij to, a nie gadaj - warknęłam.
Popatrzył mi w oczy, po czym duszkiem wypił.
- Brak jakichkolwiek efektów - zawyrokował.
- Poczekaj durniu 15 minut, leki nie działają w 5 sekund.
Istotnie, Kamil po parunastu minutach poczuł się lepiej. Postanowił pójść i przeprosić/ pogadać z Nadią. Poklepałam go po ramieniu
- Idź bohaterze - rzuciłam.
Gdy odszedł, postanowiłam zadzwonić... do Ivana. Niespodziewanie przyszła mi ochota. A Mattowi... zaraz odpisze. Rozłożyłam się na kanapie... I zadzwoniłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz