piątek, 4 lipca 2014

Od Willa

- Powiedzmy, że masz "urlop" - doszedł mnie ponury głosy - Odpocznij trochę, zasłużyłeś. Masz cały czas mieć na oku rodzinę tego Evesta. Tylko on może wiedzieć o twoim pochodzeniu. Nikt inny. Zrozumiałeś?
Skinąłem głową.
-  A gdy nadejdzie czas... Będziesz to czuł. Możesz go przyprowadzić, a nawet zabrać więcej niż dwa życia.
Odwróciłem się i poszedłem przed siebie. Nie wiedziałem, jak sobie znów poradzę w świecie ludzi. Byłem młodym chłopakiem, gdy zacząłem tu służyć.
- I nie zdradzaj swojego nazwiska! Zmień się trochę!
Dla każdego ostatnie zdanie byłoby niezrozumiałe, jednak ja nabyłem zdolność zmieniania wyglądu. Skinąłem mojemu Panu na pożegnanie i pchnąłem ciężką, wysoką bramę, rzucając wzrokiem na mosiężny, czarny gmach ginący w chmurach. Westchnąłem cicho. Zamknąłem oczy... i po prostu spadłem.
  Siedziałem w cieniu przez chwilę obserwując Jeremiego Evesta. Pisał coś zawzięcie na papierze, zaciskając zęby. Gdy stalówka pękła, westchnął i zakrył twarz dłońmi.
 - Tak - szepnąłem, jednak on usłyszał to w swojej głowie.
Podniósł czujny wzrok i zaczął się rozglądać.
- Co "tak" ?! - zapytał ostro.
- Tak  - ponowiłem odpowiedź.
Mój "były" wujek (ponieważ zacierałem ze wszystkimi kontakty po wstąpieniu na "nową drogę życia" ) wstał szybko i zaczął chodzić po pokoju.
- Kim ty do cholery jesteś? - warknął.
- Przyjdzie czas, a się dowiesz - wyszeptałem dobitnie dobierając słowa.
Nic już więcej nie powiedziałem. Gdy Jeremy wreszcie poszedł spać ze swoją żoną, ruszyłem wyczuwając tu gdzie indziej również śmierć.  Niezauważalny dla gołego oka, uchyliłem drzwi pokoju. Wszedłem cicho do środka i zobaczyłem dziewczynę, leżącą z jakimiś rurkami na łóżku. Spała. Bezszelestnie podszedłem do jej łóżka i pochyliłem się wdychając słodki odór rozkładu. Czułem, że ją też będę mógł zabrać. Uśmiechnąłem się lekko i wycofałem. W drugim pokoju, zastałem również dziewczynę, bliźniaczo podobną do tamtej. Ach no tak... Kiedyś nawet nieźle bawiłem się z moimi bardzo dalekimi kuzynkami, jednak krótko, a wspomnienie tego szybko minęło. Byłem pewny, że nawet mnie nie pamiętają. Druga dziewczyna, była zdecydowanie silniejsza i zdrowsza. Nie czułem tu nic dobrego, dlatego wycofałem się do sypialni małżonków. Evest nie spał, patrząc się w sufit, a jego żona wtulała się w niego.
- Wiem, że tu jesteś - wyszeptał.
Zaśmiałem się cicho. Ukryty w cieniu szafy wyszeptałem po raz któryś.
- Tak.
- Co "tak" ?!
- Odpowiadam na twoje pytanie - wyjaśniłem cicho.
Jeremy powstał do pozycji siedzącej, rozglądając się czujnie. Wiedziałem, że jest bardzo dobrym anielskim wojownikiem i wyczuwał dużo więcej, od zwykłego anioła. A jednak nie mógł mnie dostrzec. Nie mógł dostrzec śmierci...
- Na.... które pytanie? - zapytał.
- Na to najważniejsze - odpowiedziałem jeszcze i zamilkłem.

Rano, gdy wszyscy w jakimś markotnym nastroju jedli śniadanie, ja w łazience zacząłem zmieniać swoją twarz. Oczy z ciemnych zmieniły się na niebieskie, lekko się powiększyły, włosy rozjaśniłem i wydłużyłem, zmodyfikowałem również usta i nos. Uniosłem jedną brew śmiejąc się cicho. Takiej zabawy nie osiągnąłem dawno.
Dzień mijał mozolnie. Nudziłem się cholernie, ale musiałem poczekać do kolacji. Bardzo mnie zaintrygowała, dziewczyna "z rurkami". Patrzyłem godzinami, jak rozwiązuje zadania, czyta książkę, po prostu odpoczywa... Zastanawiałem się, czy zdaję sobie sprawę z tego, że umiera. Oczywiście mogłem odczytać jej myśli... Wniknąć w jej umysł... Ale coś wewnątrz mnie nie pozwalało mi tego zrobić.
Wieczorem, postanowiłem się zabawić. Stanąłem przed drzwiami i wysłałem telepatyczną wiadomość do Jeremiego.
- Jestem przed twoim domem. Nie wpuścisz mnie?
Przez okno widziałem, jak drga nerwowo i rozgląda się.
- Cassie, zobacz czy ktoś nie czeka przed drzwiami - szepnął cicho.
Dziewczyna przyglądała mu się uważnie, ale posłusznie wstała i ruszyła ku mnie. Gdy otworzyła drzwi, zaskoczona powiedziała.
- Pan do mojego ojca?
- Może tak powiedzieć - szepnąłem cicho, po dłuższej chwili, starannie dobierając słowa.
- Niech... Pan tu poczeka - powiedziała i pobiegła do ojca.
Wyraźnie usłyszałem "zaprowadź go do mojego gabinetu". Z lekkim uśmiechem, obserwując uważnie dziewczynę, podążyłem za nią. "Cassie" zostawiła mnie w jego gabinecie, skinęła mi głową i wyszła. Po 10 minutach, Jeremy niepewnie wszedł do środka, rozglądając się.
- Gdzie jesteś? - wyszeptał.
Byłem wygodnie oparty o szafę, jednak nie zauważył mnie, bo tak chciałem. Patrzyłem na niego przez moment, a potem wyszeptałem.
- Rozglądnij się.
Evest rozglądał się bezskutecznie.
- Chciałbym wiedzieć... Co miałeś na myśli, mówiąc "najważniejsze".
Roześmiałem się cicho.
- Ty wiesz... ty wiesz...
- Nie wiem! - odparł zły - Powiedz mi, bo nie dam rady.
Uśmiechając się złośliwie zaszedłem go od tyłu i opierając brodę na jego ramieniu wyszeptałem.
- Czy umrzesz za niedługo? Tak...
  Wzdrygnął się i odwrócił. Popatrzył na mnie powoli.
- Kim ty jesteś? - wyszeptał.
- Ty wiesz... ty wiesz...
Patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę. Zamknął o czy i wymówił to słowo.
- Śmiercią...
Uśmiechnąłem się lekko i podążyłem do jego biurka. Usiadłem wygodnie na krześle i popatrzyłem na niego.
- To... fascynujące jak pamięć ludzka... anielska potrafi być zawodna. Tak, jestem śmiercią i wybrałem się do ciebie na mały "urlop". Chcę, abyś pokazał mi ten świat... świat ludzi.
- A potem? - wyszeptał - Potem mnie zabierzesz?
Skinąłem głową.
- Ale kiedy? - dopytywał się.
Wzruszyłem ramionami.
- Oby jak najpóźniej... Musisz dopilnować, bym dobrze się bawił - mrugnąłem do niego.
Evest patrzył się na mnie jeszcze przez chwilę. Cieszyłem się, widząc jego wyraz twarzy.
- Jednak pamiętaj - dodałem - Jeśli komuś powiesz, zabiorę jeszcze kogoś, oprócz tych którzy... mają... umrzeć.
Popatrzył na mnie przerażony.
- Obiecuję... Przyrzekam, że nikomu nic nie wyjawię... Ale zostaw moją rodzinę w spokoju - szepnął.
Uśmiechnąłem się lekko. Coś czułem, że zapowiadają się niezwykłe dni, a nawet tygodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz