poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Willa

 O cholera, już powoli wariowałem. Co ja narobiłem? Najpierw na nią wybuchłem, uznając, że najlepiej będzie jak zerwę nasze kontakty, a potem prawie ją pocałowałem! Już mi się w głowie miesza, z pewnością... Nie taka była moja rola i z pewnością złamałem reguły Mistrza.
  Wyczerpany i załamany teleportowałem się gdzie tylko mnie myślami zarzuciło. Zmęczony opadłem na jakąś ławkę obok. Rozglądnąłem się i ze zdumieniem stwierdziłem, że jestem w Londynie. Podniosłem wzrok i zamurowało mnie.
- Cho! - krzyknąłem i podszedłem do czarnowłosej Chinki.
- Witam - uśmiechnęła się szeroko i wpadła mi w ramiona - Och Will jak tęskniłam.
 Przypomniałem sobie ostatnio stwierdzenie Kalony, że Cho jest we mnie zakochana... Choć nie za bardzo w to dowierzałem, przyglądnąłem się jej twarzy. Zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Coś nie tak? Mam coś na nosie?
Zaśmiałem się cicho.
- Nie, nie... Gdzie Lee?
- Zajęty - mruknęła cicho.
- Co się dzieje? - zmarszczyłem brwi.
- Choć, opowiem ci wszystko w jakimś ciepłym wnętrzu - złapała mnie za ręke i pociągnęła w kierunku budynków w oddali. Z zaskoczeniem stwierdziłem iż faktycznie wieje mocny wiatr i zaczyna padać.
  Gdy znaleźliśmy się w jakieś małej, ekskluzywnej restauracji Cho pociągła mnie za ręke do wolnego stolika. U kelnerki, która stanęła przy naszym stoliku i podejrzanie wlepiającej we mnie oczy, zamówiła dwie oczy. Uśmiechnąłem się z wdzięcznością. Cała Cho, zawsze wiedziała na co miałem ochotę...
- Ehm... siostro! - zawołałem za oddalającą się kelnerką. Szybko do mnie podeszła.
- Tak? - uśmiechnęła się lekko.
- Macie... masło orzechowe? - uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Yhm... Masło orzechowe sir?
- Tak, masło orzechowe - mrugnąłem do niej.
- Powinno być...
- To poproszę.
Oddaliła się szybko, a Cho śmiała się ze mnie.
- Jesteś niemożliwy!
Gdy kelnera po paru minutach przyniosła szklanki wody mineralnej i porcelanową miseczkę z kochaną papką i łyżeczką, Cho zaczęła opowiadać.
- W niektórych miejscach w Australii zapanowała ogromna zaraza. Co chwilę ktoś tam pada, ma mnóstwo roboty, a po za tym... - spuściła wstydliwe wzrok.
- No co? - spytałem połykając słodki delikates.
 - Jego Mistrz zabronił kontaktować się z tobą.
- A niby czemu? - spytałem oburzony.
Pokręciła głową bezradnie.
- Nie wiem, naprawdę Will... Mnie też to zastanawia... Ale... Podobno łamiesz reguły.
Zesztywniałem.
- Mój Mistrz o tym wie?
- Obawiam się, że przed Tanatosem nic nie umknie.
Zamknąłem oczy i opadłem na oparcie.
- I co teraz mam zrobić Cho?
- Najlepiej zerwij kontakty z tą dziewczyną - powiedziała szybko - Ja rozumiem, że... może ją polubiłeś.  Ale o niej szybko zapomnisz - chwyciła ją za ręke - a potem możesz mieć duże kłopoty.
Przygryzłem wargę i popatrzyłem na szybę i zmierzających pod parasolami londyńskich mieszkańców.
- Cho, muszę to przemyśleć...
- Zostajesz w Londynie?
- Pewnie na parę dni tak - szepnąłem.
Wypiłem wodę, dokończyłem masło i poszliśmy.
- Masz gdzie mieszkać? - spytała.
- Głupie pytanie... Oczywiście, że nie!
- Nie potrzebujesz snu, jedzenia też nie... pieniądze masz... Ale mogę ci udostępnić mieszkanie mojej ciotki, które mi spisała.
- Serio Cho? - uśmiechnąłem się szeroko. Oczywiście znalazłbym sobie sam jakieś lokum na chwilę, ale mogłoby to zająć trochę więcej czasu. Ucałowałem ją po przyjacielsku w oba policzka.
- Jesteś boska!
- Oj tam... - zarumieniła się - Drobna przysługa. Choć, zaprowadzę cię.
Ruszyłem za nią z westchnięciem. Jak to życie potrafi się czasem skomplikować.



























  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz