poniedziałek, 7 lipca 2014

Od Willa

  Patrzyłem wściekły w Kalonę, który siedział na gałęzi i śmiał się donośnie. Zleciały się do niego kruki. Od rana przeczesywałem las, a gdy godzinę temu go wreszcie znalazłem szpiegującego, postanowiłem sobie z nim "porozmawiać".
- Twoja dziewczyna idzie - powiedział i mrugnął. Szybko wyjrzałem między drzewa. Usiadła nad rzeką.
- Ani słowa, bo oberwę ci te piękne skrzydełka - powiedziałem bezgłośnie i pociągnąłem niewidzialny łańcuch, którym wcześniej go skrępowałem. Rozgniewany Kalona opadł koło mnie i szedł nic nie mówiąc. Gdy oddaliśmy się już od rzeki i Elise, pchnąłem go brutalnie na drzewo i syknąłem.
- Po pierwsze to nie jest moja dziewczyna - urwałem patrząc mu w czarne oczy - A po drugie... To nie unieważnia faktu, że gdy tylko jej coś zrobisz, to cię po prostu zabiję, a tak się składa, że się w tym specjalizuje.
Kalona parsknął i powiedział wyzywająco.
- Nie jesteś jej aniołem stróżem. Nie będziesz pilnował dziewczyny 24/ 7. Wiem jakie dałeś przyrzeczenie tej wiedźmie, ale w końcu znajdę taką godzinę, gdy będzie sama, a wtedy... - uśmiechnął się złośliwie.
No nie no, po prostu nie wytrzymałem. Moja ręka sama powędrowała przed siebie i po chwili potężny anioł, a raczej demon łapał się za zakrwawiony nos.
- Jesteś obleśny! - krzyknąłem - Wstrzymaj te swoje zboczone zapędy i szukaj szczęścia gdzie indziej! Nawet jej nie dotkniesz i dobrze o tym wiesz!
Milczał przez chwilę, a potem powiedział.
- Tak? Taki jesteś pewny? A co się stanie za dwa tygodnie?
- Za dwa tygodnie wrócę do domu i zabiorę Evesta... oraz CIEBIE.
- Mnie?! - parsknął śmiechem, ale w jego oczach pojawił się lęk - Nie zrobisz tego!
- Tanatos na pewno będzie chciał wiedzieć, jak to się stało, że tak długo migasz się od tego co nieuniknione - mrugnąłem do niego - A przecież nie jesteś nieśmiertelny...
- Ty... - zaczął wściekły, ale mu przerwałem.
- Chyba, że dasz Śmiertelne Słowo, na to iż nigdy nie tkniesz... nie zbliżysz się do Elise Grace Evest.
Zbladł. Śmiertelne Słowo, było bardzo poważnym przyrzeczeniem. Nie mógł go złamać... inaczej jak sama nazwa brzmi, by umarł.
- Odkąd to zaczęły się interesować ludzie dziewczyny? - krzyknął - To zwykła dziewucha, możesz mieć takich tysiąc! Oboje wiemy jaką mocą dysponujesz, jesteś synem dwóch aniołów o mocnej krwi, ale wymieniłeś skrzydła na... właśnie tą moc.  Ale do cholery czemu ona...?!
Odwróciłem głowę w bok i zagryzłem wargę, a on mówił dalej.
- Wiem, że Cho Daishi cię kocha! Mnóstwo ludzkich kobiet też! O wiele urodziwszych niż ona...
- TU NIE CHODZI O MIŁOŚĆ! - przerwałem mu, choć głos mi odrobinę zadrżał. Popatrzył na mnie i westchnął. Po paru minutach rzekł.
- Szkoda... Ładniutka była... I córeczka anioła... Ale niech ci będzie bracie. Składam Śmiertelne Słowo na to iż nigdy nie zbliżę się do Elise Grace Evest.
Lekko błysnęło w okolicach sercach Kalony. Skinąłem głową, odwróciłem się i poszedłem.
- Ej! - krzyknął - A łańcuchy?
Wzruszyłem ramionami zamyślony.
- Jak taki jesteś potężny... To znajdź rozwiązanie!
 Parę minut potem stanąłem między drzewami obserwując nucącą coś cicho Elise. Westchnąłem cicho i oparłem się o drzewo. Zamilkła, a potem wyszeptała.
- Joe Black nie musisz się skradać jak kot.
Uśmiechnąłem się lekko i w mgnieniu oka usiadłem koło niej.
- Nie możesz się powstrzymać od przychodzenia do tego lasu w nocy? - zapytałem cicho.
Pokręciła głową.
- Chciałabym złapać złotą rybkę.
- I co byś poprosiła? - zaśmiałem się.
- Żebyś przestał tyle gadać...
Parsknąłem śmiechem.
- Jak chcesz, mogę sobie iść.
- Nie - szepnęła cicho, po czym spojrzała mi w oczy - Yhm to znaczy jak chcesz, jednak chciałabym na kimś poćwiczyć swoje cięte riposty.
Przewróciłem oczami, po czym zagroziłem.
- Zrewanżuję ci się.
- Tylko spróbuj - zagroziła, po czym wstała. Zdjęła buty i skarpetki.
- Rozumiem, że jestem pociągający, ale mogłabyś się wstrzymać do domu...
Parsknęła śmiechem.
- Tak, naprawdę jesteś pociągający... jak spłuczka do kibla!
- I to mówi ta, która ma cycki jak Pamela Anderson.
- Ha ha, odezwał się znawca! W ogóle widziałeś kiedyś cycki?
- Mnóstwo razy - rozbłysły mi oczy i wstałem - Raz trafiłem na taką, która mnie prawie nimi przygniotła.
Elise wpadła w szaleńczy śmiech.
- Dobrze się czujesz? - przyjrzałem jej się rozbawiony.
- Tak, tak...
Przez następne chwile brodziła przy brzegu, a ja wyczerpany po całym dniu opadłem na trawę. Oby tylko Kalona dotrzymał danego słowa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz