niedziela, 6 lipca 2014

Od Willa

  Siedziałem w kuchni nieruchomo bębniąc palcami w stół zamyślony. A gdyby tak wybrać się do Europy na parę dni? Albo gdzie indziej? Pozwiedzałbym trochę świata przed powrotem do piekielnej dziury.
   Westchnąłem cicho, gdy niespodziewanie przede mną usiadła Elise ignorując mnie totalnie. Zanim zdołałem przywołać mój firmowy uśmieszek na twarz, zerknęła na mnie.
- Ho ho co to się stało, że pan Black się nie uśmiecha.
Przewróciłem oczami i opadłem na oparcie.
- Czyżby mi się wydawało, czy humorek nie sprzyja?
- Odkąd to coś może nie sprzyjać workowi bez uczuć? - zapytałem złośliwie, a ona drgnęła. Zagryzła wargę i oskarżycielsko wycelowała palec we mnie.
- Podsłuchiwałeś Joe!
- Ściany mają uszy moja droga - mrugnąłem, po czym zacząłem się powoli teleportować.
Nie wiem co się stało, ale w ostatniej chwili Elise złapała mnie za ręke.

 Parę minut później przemoczeni przez siąpiący deszcz staliśmy na wieży Eiffla.
- Szlag! - warknąłem - Myślałaś o Paryżu?!
- Nie! To ty myślałeś po Paryżu! - zaprotestowała.
Zmrużyłem oczy.
- Tak na marginesie, Sam nie protestowałaby gdybyś ją tu przywlekł.
- I to mówi ta, w której buja się gromada sierściuchów!
Na twarzy Elise wykwitły spore rumieńce.
- Masz coś do wilkołaków?
- W szczególności MAM do ciebie - wycedziłem słowa.
- Och i znowu odzywa się ego pana zarozumiałego! Przestań twierdzić, że wszystko ci wolno zarozumialcu! - krzyknęła przez zagłuszający deszcz.
- Akurat mi wolno! - przekrzyczałem hałas - Gdybym chciał skoczyłbym z tej wieży, znalazł się w samym sercu Tybetu na Mount Everest, albo cię pocałował.
- Pocałował?! - krzyknęła zdumiona - Tobie odbiło! Czemu uważasz, że pocałowanie mnie to taki wymagający czyn?!
- Bo to jak wejście do paszczy lwa - krzyknąłem próbując bezskutecznie nas z powrotem zabrać.
- Ale ty jesteś głupi! - wrzasnęła waląc mnie na oślep i wypluwając ogromne krople wody.
- Jak się nie przymkniesz, to pocałuję cię naprawdę - zagroziłem jej, na co natychmiast zamilkła. Uspokojony, złapałem ją za rękę i znów spróbowałem nas przenieść do jej domu, niestety byłem zbyt słaby,
- Zabierz nas stąd! - wrzasnęła
- Nie mogę!! Tyle narobiłaś! - odkrzyknąłem jej nadal kombinując.
Niespodziewanie Elise wybuchła. Deszcz mieszał się z jej łzami, a ona krzyczała jak w gorączce.
- NIENAWIDZĘ CIĘ! NIENAWIDZĘ! Walczyłam ciężko z tą cholerną chorobą!! Wygrałam! Ale zamiast żyć normalnie... szczęśliwie... NIE MOGĘ! Bo się przyplątał szanowny pan JOE BLACK! Przez ciebie ojciec nie wychodzi z gabinetu, kłócę się z siostrą i jestem....
- No jaka? - krzyknąłem, gdy umilkła gwałtownie.
- WŚCIEKŁA! - dokończyła z tupetem.
Nic nie powiedziałem, tylko odwróciłem się.
- Musimy iść na cmentarz - zdecydowałem.
- NA CMENTARZ?! - wrzasnęła - CZY CIEBIE NAPRAWDĘ POKOPAŁO?!
- Mogłabyś się przymknąć? - warknąłem i zamaszystym  ruchem podążyłem przed siebie.
 
Paręnaście minut potem szliśmy chodnikiem w kierunku cmentarza, do którego automatycznie ciągnęła mnie nieznana siła. Elise się już uspokoiła drepcząc za mną, ale nadal klęła cicho pod nosem.
- Długo jeszcze? - zapytała kolejny raz.
Odwróciłem się i wyrzuciłem z siebie.
- Wolisz iść w siekającym deszczu na ponury cmentarz, czy wyciągnąć od ciebie parę nieprzyjemnych wspomnień.
Niepewnie zerknęła na mnie.
- A jak wyciągniesz te nieprzyjemne wspomnienia?
Zerknąłem przez szybę ekskluzywnej, francuskiej restauracji gdzie przy pobliskim stoliku całowała się para jakiś młodych kochanków.
- Nie - wydukała blada Elise gdy podążyła za moim wzrokiem. Drżała z przemoknięcia.
Prychnąłem.
- No to świetnie - rzuciłem - Idziemy na cmentarz.
- Nie! - zaprotestowała jeszcze głośniej.
Odwróciłem się wściekły.
- To co?! Chcesz tu czekać nie wiadomo ile dni, kiedy odzyskam moc? Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło, ale nie dziwię się jak przez ciebie trafiliśmy do europejskiego miasta.
- To nie ja! - zaprotestowała jeszcze raz, ale ciszej, a potem się przesunęła do mnie.
- Całuj - syknęła - I zabieraj te wspomnienia. Ile chcesz, mam ich sporo. Byle szybko, bo chcę się stąd zmywać.
Rozbawiony uniosłem brwi, po czym pochyliłem się nad nią i ostrożnie przystawiłem swoje usta do jej warg. Skupiłem się i zacząłem wertować po tych nic nie znaczących, np. rozbicie szklanki mleka. Dawały marną energie, ale co mogłem zrobić? Nie mogłem zabrać jej jakieś ważnego wspomnienia. A więc cierpliwie oddzielałem ta najmniej istotne.
 I wtedy się to stało, tak jak myślałem. Jej ciało zadrżało i przysunęła się, obejmując mnie. Ktoś obok nas zagwizdał cicho, jednak nie zwracałem uwagi. Musiałem zebrać te cholerne wspomnienia, zanim Elise straci całkowicie panowanie nad swoimi czynami i na sto procent będzie tego żałować. Szczerze powiedziawszy z boku wyglądało tak, jakbyśmy się serio całowali, ale kuźwa to nie moja wina, że tak tylko mogłem zabierać te pieprzone wspomnienia!
 Elise wsunęła mi palce we włosy i oparła cały ciężar ciała na mnie. Ująłem ją pod po plecy, aby nie zwaliła się na ziemie. I wreszcie dobyłem ostatnie wspomnienie, czując dużą przyjemność. Odsunąłem się od niej, a ona zachwiała się.
  Po paru minutach otumanienia doszła do siebie. Wściekła na mnie i cały świat zacisnęła zęby.
- Nie powiedziałeś mi, że będziesz na mnie tak działać! - krzyknęła z wyrzutem.
Wbrew sytuacji rozbawiony parsknąłem śmiechem patrząc na nią.
- Daj spokój. Jak wrócimy będziesz miała mnóstwo okazji do lizania się ze swoim kundelkiem.
Wściekła zaczęła we mnie walić pięściami.
- Zawsze się musisz śmiać?! Jaki ty durny jesteś! - wrzasnęła. Po paru minutach uspokoiła się i wyczerpana opadła o witrynę sklepu obok - Zmywajmy się już stąd, błagam... I nikomu ANI SŁOWA, rozumiesz? Ja cię NIE DOTKNĘŁAM, żeby było jasne i WCALE  - TEGO - NIE - CHCIAŁAM!
- Jasne - mruknąłem - Jakże by pani Evest mogła by dotknąć bezuczuciowego worka.
- Dokładnie! - przytaknęła mi nadal głośno dysząc - I między nami nic się nie zmieniło, bo tego po prostu nie było, nadal jesteś dla mnie szowinistyczną, męską świnią i dupkiem bez serca.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i złapałem ją za nadgarstek.
- Wracajmy już lepiej, bo się rozchorujesz.
- Odkąd to pan Black martwi się moim zdrowiem?
Lecz zanim cokolwiek odpowiedziałem, porwało nas w kierunku Ameryki.

Jadłem masło orzechowo, wyjątkowo wyczerpany. Elise patrzyła się na mnie przez chwilę, a potem nie patrząc na mnie szybko wyszła wzdrygając się. Współczułem jej. Wiedziałem, że przeżyła coś bardzo, bardzo okropnego.
 Parsknąłem śmiechem czyszcząc słoik z mojej ukochanej papki. Nie można powiedzieć, że ten wieczór nie był pełen wrażeń.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz