środa, 9 lipca 2014

Od Willa

   Jadłem spokojnie masło orzechowe na ławce w parku wyraźnie obserwując nastrój Elise. Gdy ta wybrała mnie na swojego Strażnika Więzi, mogłem kontrolować jej samopoczucie, sprawdzać stan zagrożenia, a nawet miejsce w którym przebywa. Większej sztuki wymagało wniknięcie do jej umysłu, ale ta umiejętność też nabyłem. Teraz wyraźnie poczułem, że jest naprawdę wściekła i w końcu poznałem powody tego gniewu, bo ta myśl cały czas obijała jej się o ściany mózgu. Mną też zawrzało. Ten kundel ją pocałował!  Nie żebym był zazdrosny, ale teraz po części byłem za nią odpowiedzialny, dlatego gorąco mi się zrobiło gdy to zobaczyłem. Szybko ją zlokalizowałem i zmaterializowałem się obok jej boku.
- Pozwól mi tylko, a wrócę tam i rozkwaszę mu gębę - szepnąłem naprawdę zdeterminowany.
Elise przystanęła i spojrzała na mnie z zaskoczeniem, a potem westchnęła.
- Dzięki Joe, ale nie. To jednak nadal jest mój.... mój przyjaciel.
Przygryzłem wargę w wyrazie buntu, ale posłusznie podeptałem za nią.
- Uważam... - zacząłem gdy przeszliśmy, ale Elise mi przerwała.
- Nie, Joe powiedziałam... Nie. Jeśli chcesz mi towarzyszyć, przestań gmerać i zaproś mnie na porządne lody.
Westchnąłem cicho, ale w końcu otworzyłem drzwi najbliższej kawiarni Elise. Gdy jadła lody ułożyłem brodę na rękach. Nastrój lekko mi się poprawił, a potem powiedziałem.
- Mogę cię o coś spytać?
Elise popatrzyła na mnie roztargnionym wzrokiem.
- No pytaj pytaj.
- Czemu mnie też nie odepchnęłaś gdy cię pocałowałem? - uśmiechnąłem się szeroko.
Elise najpierw się zarumieniła, potem przybrała swój normalny odcień, a potem ze śmiechem odparła.
- Nie wiem. Jakoś tak.
Pokręciłem głową.
- Jesteś niemożliwa. Nigdy nie widziałem tak upartej... i ciekawej śmiertelniczki.
Parsknęła śmiechem.
- Śmiertelniczki...? A więc przyznajesz, że ty nie jesteś śmiertelnikiem?
Pokiwałem powoli głową, wiedząc, że to mogę jej zdradzić.
Zabłysły jej oczy.
- A więc jednak.... Nareszcie się sypnąłeś Black.
Pół godziny potem poszliśmy do jej domu. Nie wyczuwałem wilkołaków... No może jednego, dwa... Ale nic po za tym. Tego palanta, który ją pocałował nie było, za to Cassie szeptała w koncie z jakimś rosłym i umięśnionym likatropem. Drugiego wyczułem w pokoju zajmowanym aktualnie przez Sam. Z tego co było mi wiadomo, miała tu zamieszkać do powrotu Elise, ale chyba trochę przedłużyła sobie pobyt.
  W salonie wygrzebałem ze skrytki na różne duperele w rogu śmieszną czapkę. Usiadłem i mrugnąłem do Elise, która nadal była czymś przejęta.


http://media.giphy.com/media/hGNAsoFds7Pt6/giphy.gif

- Co jest? - wolałem zapytać,  niż od razu szperać w jej głowie.
- Nic nic - mruknęła.
A więc musiałem szperać jej w głowie.
Ach... Dalej ten Isaac.
- Mała nie przejmuj się! - mruknąłem -  Zobaczysz, jutro będzie tak jak dawniej w waszych kontaktach.
Zdziwiona przez chwilę zastanawiała się skąd wiem, co jej siedzi w głowie, ale odparła.
-  Nie sądzę. Isaac ma dumę niestety pamiętliwy.
Wzruszyłem ramionami.
- Ty to masz problemy - mruknąłem, a potem powiedziałem weselej - Nie myśl o mnie w żaden zboczony sposób, bo to wyhacze.
Zdziwiona spojrzała na mnie. Nie spytała "dlaczego miałabym o tobie tak myśleć", tylko:
-  Jak?
- Widzisz... Jako twój oficjalny strażnik... Mogę czasem podpatrzeć co ci w głowie siedzi - mruknąłem rozbawionym tonem.
Rozchyliły jej się szerzej oczy.
- Ty kanciarzu! Ty oszuście! Ty... - zaczęła we mnie walić poduszkami, a ja sprawnie prześlizgnąłem się między nimi i zacząłem ją łaskotać. Wreszcie zaczęła się śmiać.
  Gdy późno w nocy Elise poszła do siebie, ja poczułem chłód demonów. Całe szczęście te bestie nie mogły już tu wejść, póki ja byłem w jej pobliżu. Czy cieszyłem się, że zostałem jej Strażnikiem Więzi? Bardzo!































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz