sobota, 1 lutego 2014

Od Elanor

Szłam powolnym krokiem do ołtarza. Na twarzy miałam uśmiech. W rekach trzymałam bukiet białych kwiatów. Byłam ubrana w przepiękną suknię ślubną. Goście patrzyli się na mnie z uśmiechem. Czułam się szczęśliwa. jakbym mogła rozwinąć zaraz skrzydła i odlecieć. Spojrzałam się w stronę ołtarza. I wtedy dostrzegłam pana młodego. Dymitr. I w jednej chwili cały mój sen przemienił się w koszmar. 
Czułam się jakbym podcięto mi skrzydła. Suknia.. stała się brzydka. czułam jak u stup pląta mi się łańcuch. Ręce także miałam związane a bukiet.. kwiaty w nim uschły. Czułam się jak niewolnica.. bo za chwile miałam nią w pełni zostać. Doszłam przerażona i zapłakana do ołtarza. 
-Elanor czy bierzesz tego... po co to mówię. I tak nie możesz odmówić.-mistrz ceremonii wybuchł śmiechem.. jak i wszyscy obecni na sali. 
Zaczęłam rozglądać się w około. Wszyscy się śmiali. Nawet Dymitr. Wszystko zaczęło wirować. Czułam ze zaraz zacznę spadać. I spadłam... prosto w ramiona.. pewnego mężczyzny. Wszystko dookoła zniknęło. byłam w lesie. A on patrzył się prosto w moje oczy. Jego oczy.. były ciemno brązowe... prawie czarne. 
-Kim jesteś?-zapytałam.



-Znasz mnie.. choć nie pamiętasz.. wkrótce się spotkamy ponownie. 
-Kiedy?-zapytałam z tęsknotą w głosie. 
-Niedługo.. moja Księżniczko.
Pocałował mnie w czoło... 

Obudziłam się ciężko dysząc. Co to w ogóle ma znaczyć? Początek rozumiem.. w ogóle cały sen ze ślubem.. ale ten chłopak?
-Penie po prostu mój umysł chce odpocząć od bólu.-powiedziałam szeptem.
Nie mogłam wyrzucić z głowy.. obrazu tego chłopaka. Czułam w sercu ze jest.. mi znajomy.. bliski.. jednak.. to nie możliwe. Nigdy go nie spotkałam w życiu. A może spotkałam tylko nie pamiętam?
Wstałam i podeszłam do okna. Za kilka dni pełnia. Akurat wtedy miałam wyjść za Dymitra. Tak piękna noc stanie się dla mnie koszmarem i najgorszą w życiu.
Jednak myśl o tym chłopaku i o tym co mi powiedział.. ze wkrótce się spotkamy... działała na mnie łagodząco. Nie wiem czemu.. nie mogłam się doczekać. Ale dlaczego? Przecież to nie możliwe by chłopak ze snu.. odwiedził mnie. A jak jest?
-To niedorzeczne.-odparłam i wstałam z łóżka.
Szybko przebrałam się i wyszłam przez okno. Znów pobiegłam do stajni, osiodłałam Jagodę i pogalopowałam z nią chen przed siebie. Miałam nadzieję.. choć głupią że spotkam tego chłopaka.. a przynajmniej ze dowiem się jak ma na imię.
-Chyba zwariowałam Jagoda.-powiedziałam do klaczy.
Ta nic nie odpowiedziała tylko pędziła prosto przed siebie w mrok nocy. Byłam szczęśliwsza? Chyba..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz