sobota, 1 lutego 2014

Od Joela

 Poczułem się jak spoliczkowany. Jak Tea mogła powiedzieć... Pomyśleć coś podobnego. Sypnąłem ryżem dla świętego spokoju i odetchnąłem z ulgą. Wolałem nie myśleć, co będą robić za parę godzin...
  Wróciłem zmęczony do domu i położyłem się na łóżku. Czego ja tak w zasadzie chce? Tea jest... Kobietą, przy której chciałbym być. Z którą chciałbym się ożenić i mieć dzieci....
  A Elanor wzbudza we mnie większą namiętność...
Zastanawiałem się nad tym co zrobić. Raczej nie odbiję dziewczyny Dymitrowi. Ale widziałem jak ją traktuje. A nawet jeśli nie miałaby Dymitra... Nie potrafiłbym tak. Najpierw polubić Teę... Pozwolić jej polubić siebie. A potem ją gdzieś zostawić?
 I tu nie chodziło, o żadną litość, bo biedna dziewczyna bez nikogo nie jest w stanie sobie poradzić.
Nie potrafiłem wytłumaczyć tego uczucia. Przy niej czułem się dobrze... Fajnie... Bezpiecznie.
Przy Elanor cały czas czułem mały dreszczyk. Zaraz coś się wydarzy...
I to nie była wina Teaurine. Wcale nie była nudna, wręcz przeciwnie...
Ale Elanor okropnie mi przypominała Dominique...
A moja podświadomość gdzieś tam jeszcze czekała na jej powrót...
Wyczerpany szybko zasnąłem.
 

                                                           ***
 
Jadłem właśnie omlet, gdy przysiadł się do mnie ojciec.
- No co powiesz synu? Wesele się udało.
- Pewnie dostałeś dość sporo kasy...
Mruknąłem.
Zadowolony ojciec poprawił się krześle, ale zaraz mnie ochrzanił.
- Przestań Joel. Myślisz, że chodzi mi tylko o kasę? Gdyby tak, to przyjąłbym propozycję władcy plemienia ruskiego i Blae poślubiła szpetnego, dwudziestodwuletniego Stanislava.
- Ehm... No to w sumie w porządku... A ile lat ma ten... Bruno?
-Ma dziewiętnaście, ale za niedługo ma urodziny.
- Uhm.
Wgryzłem się w bułkę i ze znudzeniem popatrzyłem na obraz.
- Joel... A ty? Kiedy sobie kogoś znajdziesz? Za miesiąc masz urodziny na litość boską!
- I mam prawdo wyboru przez rok.
Przypomniałem mu.
- Ale to nie wypada.
Mruknął.  
- Nie wypada... Nie wolno. Nie powinno się... Może raz zapytasz mnie o MOJE zdanie?
Ojciec mnie zignorował. Jak zwykle.
- Ta panna była całkiem ładna.
- Wiem.
Burknąłem.
- Czemu nie ona?
- Procedury, tato, procedury.
- Da się zrobić w ciągu dwóch tygodni. Zresztą... Wyczuwałem w niej coś... Królewskiego. Na pewno to jakaś siostrzenica mojej kuzynki.
- Tato... Zresztą i tak by się nie zgodziła.
- Oświadczyłeś się jej?
- Nie.
Mruknąłem i przełknąłem kawałek.
- No to może to zrób...
- Mason świetnie gotujesz!!
Rzuciłem odchylając się na krześle i krzycząc w stronę drzwi królewskiej kuchni.
Mason wychylił się i wyszczerzył zęby.
- Dziękuje pięknie książę.
Wróciłem do jedzenia. Czułem na sobie wzrok ojca.
 - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- To nie było pytanie..
- Nie odwracaj kota ogonem Joel! Masz się jej oświadczyć
Wstałem wściekły.
- To moje życie i moje wybory. A Tea zasługuje na kogoś lepszego ode mnie!
- Przestań! jakie życie jest lepsze?
- Każde! Przy jakimś zwykłym mieszkańcu będzie się czuć potrzebna. Będzie sama gotować i sprzątać. Jej mąż normalnie będzie pracował, a nie utrzymywał się z królewskiego skarbca.  
- Możesz iść do pracy...
- Twoje pieprzone prawo mi przeszkadza!! Zapominasz o prawie, który sam ustanowiłeś?!
- No nie... No ale mogę je zmienić!
- Przestań! Zależy mi na szczęściu Tei, bo...
- Bo co?
Zainteresował się ojciec i poprawił się na krześle.
- Bo ją kocham.
Rzuciłem szybko i wybiegłem z jadalni. Miałem dość jego i naciskania na mnie, abym sobie znalazł żonę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz