środa, 2 kwietnia 2014

Od Akkie

Plany się zmieniły
Gregory kazal mi i Ivie przylecieć jak najszybciej do miejsca transakcji. Byłam zaniepokojona.
Wsiadlam z mała do helikoptera. Poleciałyśmy.
Wylądowaliśmy niedaleko polany gdzie wszystko miało się wydarzyć.
Z eskortą dołączyliśmy do Gregorego. Mała wcale mie zaskoczyła mnie tym że chciała się wyrwać do aniołów. Nie poznawałam żadnego z nich. A przynajmiej nie pamiętałam.
-Ivy spokojnie-nakazałam małej.
Noje kły kaleczyły mi wargi.
Gregory w asyście kilkunastu wampirów. Grupa aniołów wyszła im na spotkanie.
Rozglądalam się. Zobaczyłam pewną kobietę. Miała ogniki w oczach. Wyczuwałam że była ona gotowa się rzucić w karzdej chwili.
Mała nadal mi się wyrywała. Musiałam ją mocniej trzymać. Wiedziałam że narobie jej siniaków ale to się nie liczyło.
Starałam się uslyszeć o czym rozmawia Gregory.
-Joelu. Długo będzie to jeszcze trwało?
-Ile trzeba. Oddaj mi moją córkę.
A więc to był jej ojciec.
A tamta kobieta była pewnie jej matka.
-Ivy.. jest kochana. Polubilem ją.  Przyzwyczaiłem się do niej.
-Nie obchodzi mnie to.
-Oddaj żonę to dam ci małą.
Nagle coś się stało. Matka Ivy zaczeła biec w moją stronę. Anioły zaraz ją zatrzymały.
-Twoja panienka jest narwana. -zaśmiał się Gregory.
-Oddaj mi Ivy. Ostatni raz mówię.
Było cos w tym.. Joel'u bo tak go chyba nazwał Gregory... coś znajomego. Wydawało mi się że go znam. On zerkał na Ivy ale nie patrzył się na mnie. Tak jakby unikał spotkania ze mną.
-A ja ostatni raz mówię byś mi oddał żonę.
Ivy się szarpneła.
-Akkie puść. Proszę!-wychlipała.
Joel chyba ją uslyszał bo teraz po raz pierwszy się na mnie spojrzał. Na jego twaezy malowaly się mieszane uczucia.
-Nie.-odparłam małej nie spuszczając z oczu Joela.
-Moja mała wampirzyca pilnuje twojej ukochanej córeczki. Jest na karzde moje polecenie. A wiesz.. zdradzę ci sekret choć sam się już domyślasz...-powiedział a resztę dokończył tak cicho że nic nie usłyszałam.
Joel spojrzał na mnie a ja zmróżylam oczy. O co chodzi?!
-Zamierzasz grać na moich uczuciach czy skończymy to wreszcie? -warknął Joel.
To co mu powiedział Gregory musiało go bardzo zdenerwować.
Gregory zaczął się śmiać.
Teraz już nie wiem kto zaczął. Po chwili wszyscy walczyli. Gregory gdzieś zniknął. Do mnie biegł Joel i kilka innych aniołów.
Złapałam Ivy i przerzuciłam ją sobie na ramię. Zaczełam uciekać.
Musiałam ją obronić. Taki był mój rozkaz.
Gdzie był mój Pan?! Na pewno żył bo inaczej ja bym umarła w powolnych katuszach.
Przeskoczyłam pień i prędkością wampira biegłam jak najdalej. Wampiry ochranialy mnie.
Jak rozegra się ta walka? Dla mnie na pewno tak samo. Umrę odrazu albo w katuszach powoli będę blagała o śmierć.
Liczyła się tylko Ivy. Zabiję każdego kto będzie chciał mi ją odebrać.
W glowie pojawiło mi się to samo pytanie. Co powiedział Gregory temu aniołowi?!
Chyba się nie dowiem.

Nagle jakiś anioł zastąpił mi drogę. Zdjęłam Ivy i pilnójac jej walczyłam z tym aniołem. Zranił mnie w ramię. Krew popłyneła. Piekło co znaczyło o obecności werbeny.
Rzuciłam nim o drzewo i stracił przytomność. Złapałam przerażoną Ivy i pobieglam znią na rękach dalej. Ile istnień pochłonie ta noc.. a rano wygrani będą opłakiwać skonanych w bitwie braci i siostry.
Ciekawe czy jak umrę ktoś za mną.zapłacze? Albo chociaż pomyśli o mnie dobrze. Pewnie nie.
-Akkie!!!-krzyknęła Ivy kiedy jeden z aniołów spadł na ziemię.
Zaatakowałam go. W starciu wbił mi nóż nasączony w werbenie w bok brzucha. Jękłam i upadłam.
-Akkie!!!-usłyszałam krzyk Ivy.
To mi dodało siły. Zamachnęłam się na anioła i odciełam mu brzytwą skrzydła. Upadł martwy. Cała we krwi i obolała pociągnęłam dalej moją małą podopieczną.
Werbena działała jak trucizna. Zaczął rozmazywać mi się obraz. Traciłam coraz więcej krwi. Dam radę ocalić małą? Jutro pokarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz