niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Christiana

 Stałem nieruchomo patrząc na ciało Akkie. Czułem wręcz na sobie jak umiera. Zawsze spokojna i opanowana ciotka Kate teraz spanikowała.
- Nie mam krwi!! Nie mam krwi! Jeremy gdzieś poszedł, a on był jej jedynym dostawcą! Żaden anioł nie zgodzi się dać jej krwi! Ja nie mogę, bo sama jestem wampirem i czarownicą.
- A ja... - zacząłem cicho.
- Wykluczone Christian. Ledwo wyszedłeś z bitwy.  Nie chce nic mówić, ale ona może cię nawet zabić, jeśli się nie pohamuje. Jedynie Jerry by to wytrzymał.
- Jerry, Jerry!! Ja też chcę dla niej coś zrobić!
- Zrobisz... Przypilnuj ją teraz, mi może uda się odnaleźć Jeremiego.
 Nic nie powiedziałem, ale miałem już plan w głowie. Gdy ciotka wyszła, rzuciłem się w poszukiwaniu strzykawki z żółtym płynem, którą napełniała parę godzin temu.
  Udało mi się. Leżała pod jakimiś papierami. Zerknąłem na Akkie. Zaczęła drżeć. Nie zwlekałem. Wbiłem sobie strzykawkę z płynem do nadgarstka. Ponoć nasza krew, zdezynfekowana robiła cuda, w sensie leczyła. Miałem nadzieję, że to prawda.
  Pokuśtykałem na kulach w stronę stołu operacyjnego na którym leżała. Podparłem się na jednej kuli. Zakręciło mi się w głowie. Odetchnąłem głośno. Płyn mnie wykańczał, ale musiałem być silny. Podłożyłem nadgarstek pod usta Akkie. Mimo iż była w połowie nieprzytomna, zaczęła zachłannie pić. Przez chwilę stałem prosto, ale potem musiałem się podeprzeć o łóżko. Czułem wręcz jak wysysa ze mnie każdą kroplę, jednak byłem z tego powodu szczęśliwy. Liczyło się jej życie, ja dostatecznie swoje spieprzyłem.
   Po chwili upadłem na kolana, jednak Akkie jeszcze ssała. Przymykałem już oczy. Byłem zbyt słaby. Usłyszałem brzdęk kuli o podłogę i... Jeszcze coś. Coś co przypominało zduszony krzyk ciotki.
  Nie dałem rady już otworzyć oczu. Jednak byłem szczęśliwy, że Akkie miała większe szanse na przeżycie. Ciotka oderwała mój nadgarstek od jej ust. Byłem na nią okropnie zły.
- Coś ty narobił! - szeptała.
- Przeżyje, przeżyje... - szeptałem.
- Mogłeś poczekać!! Mogłeś!!
Ledwo przytomny mruknąłem jeszcze
- Ale ona by umarła. Ja bym tego nie przeżył.
Po czym obraz mi się rozmysł i już nie utrzymywałem głowy nad posadzką. Zapadłem się w pustkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz