wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Christiana

  Nie wiedziałem co się stało. Akkie zawsze była dla mnie jak młodsza siostra, najlepsza przyjaciółka... Byłem zaszokowany. W normalnej sytuacji powinienem się odsunąć i wybrnąć jakoś sprawnie z tej sytuacji, tak jak robiłem to z większością dziewczyn. Zresztą po pewnym czasie i tak zrozumiały, że zarywanie do mnie nie ma sensu i lepiej zejść mi z drogi, bo najważniejszą dziewczyną na świecie była Akkie.
  Nigdy się jeszcze w nikim nie zakochałem. Nigdy nie całowałem się na serio -  z miłości.
A teraz... Złapałem ją mocniej za ręke i odwzajemniłem jej pocałunek. Czułem przypływ sił. Westchnąłem cicho i przyciągnąłem do siebie Akkie. Wplotła mi palce we włosy i złapała za krawędź bluzy. Opierałem się o kamień na którym siedziała Akkie.
  Nagle usłyszałem jak ktoś z zadziwiającą prędkością biegnie. Oderwaliśmy się od siebie z Akkie i wbiliśmy wzrok w to samo miejsce...
 A raczej w tą samą osobę.
Nigdy nie widziałem, tak szybkiego Jeremiego. Coś się stało z jego oczami. Były czarne... Tak, że tęczówki zlewały się z źrenicami. Miał krew na swojej brązowej, znoszonej bluzie i dżinsy w strzępkach. Zaciskał zęby.
Uciekał...? Nie... On kogoś... Gonił!! 
  Nawet nas nie zauważył. Skręcił w jakąś ścieżkę. Zdezorientowany złapałem Akkie za ręke.
Szliśmy szybko ścieżką, aż nagle usłyszałem krzyk kobiety.
 Spojrzałem Akkie w oczy.
- Biegnij... - szepnęła. - Ja cię tylko spowalniam.
Istotnie, ja dość szybko doszedłem do pełnej sprawności. Przedwczoraj odstawiłem kule, jednak Akkie nadal kuśtykała.
- Nie zostawię cię tu przecież. - powiedziałem i wziąłem ją na barana, bo tak najszybciej było mi pobiec.
Oplotła mnie nogami i rękami. Oparła mi podbródek na ramieniu. Poczułem się z nią silniejszy.
  Użyłem swojego anielskiego węchu i dotarłem tropem Jeremiego na dość sporą polanę. Rozejrzałem się wokół. Otaczały ją drzewa, a naprzeciwko nas wyrastała wielka skała.
  Nagle zobaczyłem Jeremiego i zamarłem. Akkie zdusiła mi nad uchem okrzyk i ścisnęła mnie mocniej.
Jeremy ściskał za gardło kobietę pod skałą. Wyrywała się i wierzgała nogami. Akkie szepnęła zaszokowana.
- On... Ją... Udusi...! Biegnij Chrisitan!
Jednak ja się nie ruszyłem. To nie mógł być przecież Jeremy! Akkie zsunęła się ze mnie i uciskając ranę pobiegła w miejsce, w którym on mordował dziewczynę.
  Jeremy wypuścił ją z ręki i z mściwym uśmieszkiem zilustrował ją. Zatarł ręce. Akkie krzyczała zrozpaczona potrząsając rękami. Jeremy tylko się śmiał.
 Coś się we mnie odblokowało i pobiegłem tam. On jednak jakoś... Wyparował?
Odwróciłem się zdziwiony. Widziałem tylko brązową smugę jego bluzy. Zniknął w lesie... Ale zaraz!
- Tam jest kilka osób! - szepnęliśmy jednocześnie z Akkie i wpatrzyliśmy się w to miejsce.
Mnóstwo skrawków czarnego materiału prześwitywało przez liście. To musiały być jakieś osoby...
  Gdy znikły zilustrowałem dziewczynę. Żółta poświata prześwitywała jej przed skórę... Natychmiast skojarzyłem fakty z ciotką Kate.
- Czarownica... - szepnąłem i schyliłem się. Zakryłem dziewczynie otwarte oczy.
- To nie mógł być on!! Co się z nim dzieje?! - pytała gorączkowo Akkie.
-  Nie wiem... Nie wiem... - szepnąłem. - Trzeba mu pomóc. Nie może zostać mordercą! Musimy kogoś znaleźć, kto dobrze go zna i zna się na nadnaturalnym świecie.
Za nim skończyłem oboje pomyśleliśmy o tym samym.
Ciotka  Kate. Tylko ona mogła nam pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz