poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Od Johanny




   Straciłam poczucie czasu. Nie mogłam oddychać, miałam całe poranione nogi, brzuch i nogi, ale nie wiedziałam jednego. Gdzie jest mały wampirzy chłopiec? Czyżby nie żył? Nie, nie,nie... On musi żyć! Musi! Wszędzie było ciemno, nikogo w pobliżu kogo mogę prosić o pomoc. Przestałam czuć ból, stał się normą, widać długo musiałam być katowana przez wampira który próbował wydusić ze mnie informacje na temat aniołów. Ale ja nic nie wiedziałam. Byłam przekonana, w całym moim nędznym od teraz życiu, byłam przekonana że ANIOŁY TO BAJKI. A dziś dowiaduje się znów za dużo o sobie. Było cicho, albo ja straciłam także świadomość tego co się dzieje. Nie miałam sił otworzyć oczu, na nic mnie nie było stać. Czułam tylko twardą podłogę, zimną, lodowatą podłogę do której się przyzwyczaiłam. Usłyszałam kroki, ja dalej nie mogłam nic zrobić. Moglam jedynie mówić. Poczułam lodowatą, twardą dłoń która dotyka mojego nadgarstka. Poczułam przyjemne, ciepłe promienie słońca a potem mignął cień. Znów powróciły promienie słońca, przyjemne ciepło, malutkie, lecz czułam je na ciele... Znów cień zasłonił mi słońce. Ktoś nade mną stał.
-Johanna, żyjesz. Słyszysz mnie. -Mówił delikatny dziecięcy głos.
Przełknęłam z wysiłkiem ślinę i oblizałam usta.
-Jeszcze... Żyję...
-Świetnie...
-Gd...-Mówiłam także z trudem, a zachrypnięty głos drażnił moje gardło. Nieprzyjemne uczucie...
-Cicho. Poszedł do miasta zapolować. Nie mam pojęcia jak ci pomóc. Tylko się nie odzywaj. Nie moge cię przenieść... Co on zrobił z twoimi rękoma... nogami... Tylko to masz poranione, wielkie rany... Nie dobrze...-Dotykał moich rąk i nóg. Nie bolało. Nie czułam już bólu...
Podniósł mi rękę do góry. Zabolało. Krzyknęłam cicho a Mike odłożył rękę na brzuch. Leżałam chyba bokiem, to byłam w stanie wyczuć.
-Mike... -Szepnęłam.-Za ile wróci... Ile tu... leżę...Aua... Nie dotykaj...!-Cały czas patrzył na prawdopodobnie liczne rany. Siniaki na rękach...
-Spokojnie.Wróci wieczorem, do tego czasu może uda mi się coś zrobić z twoimi ranami. Ile tu leżysz? Katował cię przez dwa dni...
Dwa dni? DWA DNI JA TU LEŻĘ?!
-Jesteś ostro potłuczona. Tak, wiem co sobie teraz myślisz, dwa dni... Przetrzepywał cię z jednej ściany na podłogę i z podłogi na ścianę, nie mogłem nic na to poradzić... Zamknął mnie w pokoju na klucz...
-Nic się nie stało... Ważne że tobie nic nie jest...-Złapałam się za brzuch.
Poczułam lodowatą dłoń na brzuchu. Ucisnął delikatnie. Zaatakował mnie znów ból, ale gorszy.
-Masz... na środku... O matko...
-Co...
-Nie czujesz... To dobrze... Umierałabyś z bólu i cierpienia...
-Co mam na brzuchu...
-Raczej W brzuchu... -Szepnął przerażony. -Nie wiem... ale chyba do ciebie... strzelił... Nie mam pojęcia jakim cudem żyjesz... To niemozliwe... Chyba masz jakąs... moc....
-Co...?!-Zaczęłam kaszleć.
-Moc... która odpycha na jakiś czas ból i chroni cię od śmierci, leczy od środka zadane rany ale... Nie wytrzymasz tak tygodnia... Nie wiem co mam zrobić!
-Spokojnie... Idź zapoluj... Wiem że jesteś głodny... Wrócisz, to wszystko będzie dobrze...
-Nie moge...
-Idź...
-Jestem twoim bratem, nie mogę!
Zaniemówiłam. ŻE CO ZNOWU?!
-Nic ci nie mówiłem, bo mi zabronili... chciałabyś mnie poznać...
-Moi rodzice żyli...
-276 lat. Johanna, nie mogę cię zostawić... Jesteś moją przybraną siostrą, ale nie zostawię cię...
-Nie rób... scen wzruszenia... -Uśmiechnęłam się z wysiłkiem.
-Twarz jest nietknięta... tylko zacięcie...-Kontynuował.
-Mike... Idź... Przeżyję...
-Nie...
-Kilka dni... Mi zostało... jeśli jest tak jak mówisz, moje ciało nie wytrzyma pewnie napięcia bólu, ran... Nie wyrobi się z wyleczeniem ich... idź. Nie pozwolę byś... auć... głodował...
Wiedziałam, że nie umie mnie uratować.Zniknął mówiąc Wrócę, ale masz żyć. 
   Straciłam czucie, nie czuję bólu... Dlatego, że za dużo mam ran na ciele, za duzy przypływ bólu mnie wypełnił, zaatakował... Mimo tego moje ciało odepchnęło na jakiś czas bóle, ale jak powiedział Mike... Nie wytrzymam tak dość długo, jeśli Eddie dalej będzie mnie katował i torturował, to ciało się podda, mój organizm przestanie funkcjonować normalnie, po kilku dniach umrę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz