środa, 2 kwietnia 2014

Od Jeremiego

  Błąkałem się zamyślony po ulicach. W ogóle nie byłem w sosie. Omijałem dziewczyny, które chichotały na mój widok. Teraz mi to już to nie schlebiało, tylko mnie raczej denerwowało. Na flirt i miejsce była pora - teraz martwiłem się o swoją siostrę.
  Kumpel ojca powiedział nam, że byli tu, ale wyjechali w sprawie związanej z Ivy. Nie chciało mi się wierzyć, że przejechałem tyle kilometrów z zrzędliwym Christianem i tajemniczą Lacey, by wracać. Zmęczony usiadłem pod cieniem jakiegoś rozłożystego drzewa.
  Zastanawiałem się nad moim życiem. Musiałem coś zmienić, przynajmniej mój stosunek do matki i ojca. Kochałem ich, tylko miałem wrażenie, że nie za bardzo ich obchodzę.
  Kolejna sprawa to te wszystkie laski. Musiałem sobie wreszcie znaleźć jedną, w której się zakocham. Wymazać z pamięci "królową wredności" i inne które przewinęły się w moim życiu. Sęk w tym, że Johanna naprawdę mnie intrygowała. Jednak zdałem sobie sprawę, że widziałem wyjątkową osobę, otwartą na ludzi,
 tylko gdy się schlała. Bo w życiu codziennym, była przeważnie wredna, chamska i zgorzkniała. Nie potrafiłem jej rozgryźć i pierwszy raz w życiu przejmowałem się tak, jakąś dziewczyną.
  Zmęczony wbiłem wzrok w parę zakochanych. Trzymali się za ręce i szli szczęśliwi. Chłopak nachylał się i szeptał dziewczynie coś na ucho, a ona chichotała.
 Zmęczyło mnie już, to życie pełne udawanego szczęścia. W głębi duszy byłem chyba nieszczęśliwym człowiekiem.
 Nagle zauważyłem jakąś dziewczynę, podobną do... Akkie!
Poderwałem się i pobiegłem za nią, lecz znikła za jakimś budynkiem. Miała kaptur na głowie i czarne ciuchy, jednak wszędzie poznałbym te oczy. Wtedy Christian może przestałby się mnie tak czepiać, gdybym ją znalazł?
 Niestety, mimo iż biegłem szybkością mojej rasy, o której wolałem nie myśleć, nie udało mi się jej dogonić. Była paręnaście metrów ode mnie i biegła w kierunku lasu. Wołałem ją po imieniu i wdarłem się w las.
  Niestety jej już tu nie było. Zerknąłem na gałąź. Powiewał na niej czarny materiał.
Zdjąłem go i podsunąłem go sobie pod nos. Może nie miałem takiego wyostrzonego zapachu jak wampiry, ale też bardzo dobrze czułem.
 To na pewno musiała być ona.


  Siedziałem pod drzewem koło Lacey która słuchała mnie z uwagą. Gdy zdałem całą relację, z tego co widziałem i pokazałem jej materiał, pokiwała głową.
- To możliwe, ale... Zarazem nieprawdopodobne.
- Może, jak Christian ją znajdzie, to zacznie się zajmować nią, a skończy mną?
 Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się mną.
- Możliwe.
- Lubisz Christiana?
Odwróciła głowę. Spojrzała mnie smutno, po czym przysunęła się.
- To... skomplikowane. - szepnęła i ujęła mnie pod brodę. Przysunęła się i pocałowała mnie.
Byłem tak zaskoczony, że zanim się zorientowałem odwzajemniłem jej pocałunek.
  Nagle usłyszałem  jak ktoś się zbliża. Oderwałem się od niej i wstałem. Nagle opanował mnie gniew. Byłem wręcz wściekły. Nie powinna mnie całować.
 Struchlała Lacey widząc moją reakcję drżała.
- Przepraszam, ja... Nie wiem co we mnie wstąpiło!
- Nie powinnaś mnie całować... - syknąłem zły i odwróciłem się.
 Biegnąc przed siebie, kontem oka zauważyłem jak podchodzi do niej zdziwiony Christian. Usłyszałem jeszcze jego słowa.
- Coś ty mu zrobiła, że taki wściekły?
 A potem pobiegłem przed siebie.
Usiadłem pod drzewem i uświadomiłem sobie jedno.
Muszę wracać do Maine.  Nie wytrzymam tu ani dnia dłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz