środa, 2 kwietnia 2014

Od Johanny


                                                   



   Siedziałam z Harrym i Alex w barze. Oni popijali drinki a ja nie ruszyłam ani jednego, bo znowu stracę nad sobą kontrolę. A jak zacznę, nie mogę przestać, obojętnie co by to nie było. Czy fajki, skręty, alkohol... Lubiłam się bawić. Dla tej dwójki byłam chociaż trochę miła, nie to co na przykład do Nathana i reszty idiotów których poznałam, ale czy żałuję? Nie.
-Jesteś za miła...-Zmrużył oczy Harry.
Zaśmiałam się.
-Dlaczego?Coś w tym złego?
Nagle poczułam ciepłe dłonie które zakrywają mi oczy.
-Cześć Seth. -Uśmiechnęłam się i chwyciłam szklankę z drinkiem który kusił mnie kiedy na niego patrzyłam.
Był to drink Harrego ale nie omieszkałam go posmakować. Wypiłam całą zawartość na raz i domagałam się jeszcze, ale Alex wiedziała co to oznacza i próbowała mnie powstrzymać przed wypiciem kolejnego.
-Ale ja chcę jeszcze!-Mówię ze śmiechem w głosie.
-Zachowujesz się teraz jak dziecko!-Seth śmiał się ze mnie nieustannie.
-Nie śmiejcie się ze mnie... -Mruknęłam i walnęłam głową lekko o stolik.
-Dlaczego chcesz jeszcze? Po co znowu chcesz tyle wychlać?
-Bawić sięęę chcęę!
-No na bogato co?
Uśmiech nie znikał mi z twarzy. Pierwszy raz byłam taka szczęśliwa od... jakiegoś czasu.
-Rodzice dalej nie wracają?
-Nie, i mam caaały dom dla siebiee...-Kręciłam się na stołku barowym w lewo, i w prawo, z szerokim uśmieszkiem.
-Imprezka?-Zaproponował Harry.
-Nie, mam dość na teraz..
-Ale dlaczego nie wracają?
-Nie wiem.
-Ma wylane, nie widzisz? Zostawili ją, olali i wyjechali, a teraz przyjechał ten sukinsyn Sam! -Mówi Alex jak oparzona.
Seth położył jej dłoń na gołym ramieniu. Ona przestała, i spojrzała się na mnie.
-Oops... przepraszam... Nie powinnam...
-Czego?
-Mówić o nim...
-Naprawdę nie będzie mi lepiej jak wszyscy zaczniecie płakać dookoła mnie! -Uśmiechnęłam się.-On to P R Z E S Z Ł O Ś Ć!
Stuknęliśmy się kieliszkami i Alex zadała pytanie.
-Kto odwozi do domów wszystkich?
-Ja nie mam w sobie ani troche alkoholu więc ja wsiadam za kółko!
-Nawet jakbyś miał to byś jechał.-Skomentowałam.
Oparłam brodę o stolik i wpatrywałam się w drinka Alex i nagle się podniosłam.
-Mam ochotę na truskawki...
-Teraz chcesz lecieć do domu po truskawki?-Zaśmiał się Seth.
-A ty, to cały czas byś się ze mnie śmiał!-Parsknęłam śmiechem.
-Dobra, koniec balangi, jest druga w nocy jedzim do domu.
-Możecie się zatrzymać u mnie...-Mówię.
-Słodki masz uśmiech.-Odezwała się Alex.
-Nareszcie nie powiedział tego jakiś chłopak!
   Powinnam być wredna, zgadza się, ale dla osób na których mi zależało w pewien sposób, i im ufałam, nie byłam taką wredną babą. Niektórzy tak myśleli, sprawiałam takie wrażenie, bo bycie wredną dla osób których nie znam, mnie w pewien sposób bawiło, ale teraz jestem z trójką znajomych, których traktowałam jak rodzeństwo. Kiedyś na początku, kiedy ich nie znałam, byłam wredna, ale teraz... jest inaczej. Zawsze kiedy kogoś nie znam taka jestem. Lubiłam imprezować, ale najlepiej mi było z nimi. -  Z trójką imprezowiczów.
   Wsiedliśmy do samochodu. Seth walczył o kierownicę z Harrym. Seth się nie poddał, ale Harry wsiadł i nie chciał wyjść. Był nawalony, Alex zaczęła panikować że umrzemy, a ja śmiałam się z jej reakcji z Sethem który wsiadł na przód. Ruszyliśmy, patrzyłam w okno i na ulice. Myślałam...
   Przerwał mi pisk opon i przekleństwa Setha który kierował je do Harrego. Uderzyłam głową w szybę. Obraz mi się rozmył. Słyszałam tylko Harrego. On jedyny był przytomny, nie mógł wejść do szpitala. Ryzykowałby za dużo. Więc domyślam się, że on zadzwonił na pogotowie które przyjechało dość szybko. Nic mnie nie bolało, tylko głowa.
   Nazajutrz obudziłam się w białym pomieszczeniu w dość niewygodnym łóżku. Byłam przypięta do jakiś rurek, co nie było komfortowe. Usłyszałam wibracje telefonu który leżał koło mnie. A więc ktoś musiał mi dostarczyć telefon... Odebrałam go i poczułam ból ręki, jak i reszty.
-Tak...?
-Johna? Nic Ci nie jest młoda?
-Nie... Jest dobrze... Chyba.
-Jak się czujesz?
-Harry, spokojnie... Nic mi nie jest. Boli mnie głowa... i reszta.
-Przepraszam cię naprawdę... przeholowałem z alkoholem, jako nowonarodzony powinienem to traktować poważnie...
-Przecież mnie nie ukatrupiłeś! Daj spokój chłopie. -Zaśmiałam się pod nosem.
Ktoś wszedł do mnie i spojrzałam na lekarza. A raczej lekarkę, była szczupła, długie miedziane włosy do pasa...
-Muszę kończyć. -Rozłączyłam się i spojrzałam na nią.
-Johanna, nie masz poważnych uszkodzeń więc możesz wrócić do domu... Ale jeszcze wytrzymaj dzień. Jutro rano wyjdziesz.
-Jeśli nie mam poważnych uszkodzeń to w czym problem żebym wyszła teraz?
-Cudem wyszłaś z tego, ale twoja przyjaciółka... Nie do końca...
-Co jej jest?
-Jest w śpiączce.
Zamurowało mnie.
-Nie jest tak źle z tobą. Tylko rany na ręku od szkła... nic poważnego. Masz szczęście, że głowa jest cała.
   Kiedy odeszła, zakryłam twarz dłońmi. Zacisnęłam zęby. W mojej głowie mnożyły się miliony myśli.Odrzuciłam je i wpatrywałam się w sufit...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz