poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Od Jeremiego

  Westchnąłem cicho. Zerknąłem na chłopaczka i zmrużyłem ocz y.
- Wampiry nigdy nie są święte. Knujesz coś i tyle.
- Akurat! Jesteś po prostu zazdrosny.
Roześmiałem się głośno.
- Nie mam o co mały.
- Masz. Ja przy niej jestem i ją wspieram. A ty zjawiłeś się nie wiadomo z kim i ona od razu jest wściekła.
Zmrużyłem oczy. Nic nie powiedziałem. Instynkt nakazywał mi go zabić i zrobiłbym to, gdyby nie Johanna.
 Skierowałem się po chwili do jej pokoju. Zapukałem lekko. Nikt nie odpowiedział.
Uchyliłem drzwi i w teatralnym geście zasłoniłem oczy.
- Mam nadzieję, że się nie jesteś bez ciuchów - powiedziałem, uchylając jedno oko.
- I tak już mnie bez nich widziałeś. - mruknęła cicho. W jej głośne pełnym goryczy, zawdzięczała nuta rozbawienia.
- Więc odsłaniam swe oczęta. - zawołałem donośnie.
Tym razem Johna z trudem powstrzymała śmiech. Podszedłem do krzesła na którym siedziała przy oknie i buntowniczo patrzyła w okno. Przyciągnąłem krzesło bliżej siebie. Johna zmrużyła oczy. Uniosłem jej podbródek i przechyliłem jej twarz pod słońce.
  Jennie zerknęła na mnie niechętnie i złapała mnie za nadgarstek. Widziałem w jej oczach mieszane uczucia. Odciągnęła moją ręke, a ja westchnąłem.
- Czemu jesteś taka uparta? - zapytałem i oparłem się łokciem o parapet nachylając się nad nią.
Odwróciła głowę i szepnęła.
- Mam powody.
- Daj spokój.
Wstała przechadzając się po pokoju i w dramatycznym geście potrząsając rękami.
- Męczy mnie już życie. Wszystko!!
W jednej chwili znalazłem się koło niej. Nie wiedziałem jak działa to całe "zaciemnienie" ale dzięki nie mu stawałem się jeszcze bardziej sprawniejszy, niż byłem.
- Nawet ja? - szepnąłem jej do ucha, odgarniając gęste włosy.
Wzdrygnęła się, a w miejscu na skórze, które dotknąłem, pojawiła się gęsia skórka.
Odwróciła się i zacisnęła ręce w pieści.
- Co ty sobie wyobrażasz?!  Najpierw tajemniczym sposobem zaciągasz mnie do łóżka ( na pewno z powodu alkoholu).
- Inni też do ciebie zarywali. Ich odtrąciłaś mimo iż również w tedy byłaś nawalona. - odparłem kąśliwe, jednak widząc jej minę dodałem szybko. - Kontynuuj.
Wściekła zrobiła krok do tyłu i zaczęła krzyczeć.
-Jesteś... kretynem!! Tak!! Głupim popaprańcem!! Zniknąłeś na prawie półtora miesiąca!! Tyle cię nie było! Oczywiście, nie żebym tęskniła! Ale... To jest dziwne! Okropne!
- Dziwne, to jest to, że poszłaś do łóżka z nieznanym chłopakiem. - szepnąłem złośliwie. - U mnie to normalne, no ale żeby taka dziewczyna jak ty...? - dodałem.
 Teraz Johanna naprawdę wybuchła.
- U ciebie normalne?! U ciebie! Rozumiem byłam kolejną zdobyczą do kolekcji, nic nie znaczącą! Popisałeś się przed kumplami?! Super! Niezły z ciebie dupek! Nie, żeby mi było smutno z tego powodu, ale jesteś jeszcze gówniarzem! Nic nie wiesz o... - rozkręcała się jednak pociągnąłem ją do siebie za ręke.
 Na początku wściekła się i uderzała we mnie rękami. Mimo jej wyraźnego sprzeciwu, nachyliłem się i pocałowałem ją mocno. Zamarła i stała chwilę w bezruchu, a potem przypomniała sobie, że mnie nie cierpi od nowa zaczęła mnie bić. Złapałem jej ręce za nadgarstki i popchnąłem ją na ścianę. Strasznie się wierciła i wierzgała nogami, jednak po chwili chyba rozumiała, że to nie ma sensu. Puściłem jej nadgarstki, a ona opuściła ręce powstrzymując się od kolejnych uderzeń  i westchnęła cicho. Odwzajemniła mi zła pocałunek. Po chwili jednak cały gniew się z niej ulotnił i wplotła mi palce we włosy. Przyciągnęła mnie bliżej siebie za sznurki od kaptura bluzy.
  Nie wiem ile trwał pocałunek, jednak szepnąłem złośliwie.
- O czym nic nie wiem? O miłości? Wiem o wiele więcej niż ci się wydaje.
Jennie nic nie powiedziała. Złapałem ją za blond kosmyk i pociągnąłem.
- Do twarzy ci w blond. Wyglądasz bardziej buntowniczo.
Johanna uśmiechnęła się lekko, odwróciła głowę i przewróciła oczami. Widziałem, że zaczął w niej kipieć lekki gniew, że się nie pohamowała.
  Zaśmiałem się cicho i cofnąłem się do okna.
- Wrócę... Na pewno nie za półtora miesiąca. - mrugnąłem do niej i wspiąłem się na parapet.
Zauważyłem, że ostatnio okna były moją ulubioną drogą do wyjścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz