niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Johanny




   Nie mogłam spać. Jasper miał całą górę kasy na koncie, była to nasza wspólna, ale nie korzystałam z niej. Nie miałam po co. Kiedy nie mogłam spać, miałam czas na przemyślenie. Siedziałam na kanapie męcząc się ze sobą. Chciałam zasnąć, ale nie mogłam. Coś mi nie dawało spokoju. Chłopiec-wampir cały czas był ze mną i czuwał nade mną jak aniołek. Był uroczy, ale wyglądał na pierwszy rzut oka przerażająco. Myślałam, że wszystkie wampiry są niebezpieczne, rządne mordu... Ale ten chłopiec jest naprawdę niezwykły. Nadal nie znałam jego imienia. Poczułam się jako jego przyjaciółka, a zarazem jedyną osobą którą miał / która się o niego może troszczyć. Ale jeżeli sam chodzi po świecie, to sam sobie radził i radzić będzie.
   Bawiłam się telefonem zmęczona. Nie wiedziałam co powoduje u mnie takie zmęczenie, i że nie mogłam zasnąć. Usłyszałam pukanie do drzwi, kroki, a chłopiec nic nie zrobił. Siedział na fotelu naprzeciwko mnie i nagle wstał. Spojrzałam na niego ostrożnie.
   Chłopiec ruszył na górę bez słowa jak zahipnotyzowany a ja skamieniałam. Przestraszyłam się, ciśnienie mi podskoczyło. Zacisnęłam telefon w dłoni. Nie wiem co chcę zrobić, chyba mam zamiar rzucić w osobę za drzwiami telefonem! Ale tylko to miałam pod ręką!
   Dzwonek do drzwi coraz więcej dzwonił, jak i pukanie. Coraz nerwowe i głośniejsze. W końcu ten ktoś nacisnął na klamkę i powoli otworzył drzwi. Nagle wpadł ten ktoś do środka, a ja uniosłam rękę i gdyby nie to, że w porę zobaczyłam kto jest tym ktosiem, dostałby telefonem w łeb. Byłam zaskoczona kto był tą osobą. Wpatrzona w nią skamieniała, czułam jak ciśnienie mi schodzi, ale dalej się nie ruszałam. Poczułam ulgę, że nie był to Eddie ani inny wampirzasty przyjaciel który chce mnie ukatrupić. Myślę, że mam zwidy, bo zmęczenie bardziej mnie dopadało i senność, ale ilekroć bym się kładła spać, nie mogłabym zasnąć. Dlaczego? To pozostanie nieodkrytą tajemnicą, bo nie wiedziałam tak naprawdę dlaczego nie mogę spać...
-Czy... chciałaś rzucić we mnie swoim telefonem...?-Uśmiechnął się. Ja też, ale spoważniałam.
Wytrzeszczyłam oczy. Naprawdę stał tu upierdliwy Jeremy. Rozluźniłam się, ale przybrałam postawę 'bez kija nie podchodź!''.
-Co ty... co tu robisz?! Wiesz jak mnie nastraszyłeś?! Oszalałeś chyba! Jest czwarta nad ranem a ty wyskakujesz mi o takiej godzinie i przez ciebie prawie dostałam zawału?!
Usłyszeliśmy kroki ze schodów. Domyśliłam się, że to chłopiec schodzi po cichu by nie przeszkodzić nam w miłej rozmowie która właśnie się skończyła.
   Jeremy nagle zniknął mi z oczu i stał przy chłopcu. Trzymał coś w ręku, nie mogłam zauważyć co. Serce mi stanęło, spanikowałam.
-Jeremy nie!!!-Zakryłam usta dłonią przerażona.
Spojrzał na mnie nie puszczając przestraszonego czerwonookiego chłopca.
-Oszalałaś?! Nie wiesz kto to jest! Co to jest! -Zdenerwował się, nie wiedziałam dlaczego. Czemu tak zareagował. Nie chciałam wnikać głębiej...
-To wampir! Wiem... Nie jest groźny...
-Wampiry zawsze są groźne!
-Nie zabijaj go. Jeremy... proszę... On mi tylko został...
   Zastanowił się nad ostatnimi słowami, ale chłopiec mruknął coś pod nosem próbując wyrwać się Jeremiemu. Ten szarpnął go a ja podeszłam do nich i spojrzałam w oczy blondynowi.
-Puść go. Proszę.
   Po niedługim czasie puścił chłopca a ten wrócił na swoje miejsce ze skamieniałą miną i nie ruszał się. Wyglądał jak manekin.
-Wiesz, że ryzykujesz dużo?!
-Nie krzycz na mnie, nie moja wina, że wszyscy mi z bliskich poumierali! On mi został, nie zabijaj jedynej osoby jaka mi została na ostatnie chwile życia idioto!
-Królowa wredoty się włączyła?
-Zamknij się. Ten dzieciak nie jest zły, nigdy nie miał w ustach krwi człowieka! Powiesz mi, po co tu jesteś?-Złagodniałam.
-Jednak umiesz mówić normalnie? A ty mi powiedz, o tym co powiedziałaś wcześniej. Co miałaś na myśli mówiąc że poumierali ci bliscy i że zostały ci ostatnie chwile życia?
-Co cię to obchodzi?
Zmrużył oczy i czekał na odpowiedź.
-Po co mam się tobie zwierzać, hmm?
-Bo chcę wiedzieć?
-Miesiac temu rodzice mi zmarli z rąk wampira który chce mnie teraz zabić. Ten mały to brat mordercy moich rodziców, byłam ze znajomymi pijana, kolega wampir wpieprzył się przed kółko i spowodował wypadek. Trafiłam do szpitala, a moja przyjaciółka umarła na stole operacyjnym. Kuzyn wyjechał nie wiem gdzie, i zostałam sama z małym chłopcem. Pasuje? Przez kilka dni, może tygodni, nie panowałam nad sobą. Wampir który chce mnie dopaść nazywa się Eddie, i pił ze mnie krew kiedy mu się chciało. Chłopiec którego chciałeś zabić, chroni mnie na jakiś czas. Pasuje ci tak?
-Mówiłem żeby stąd odeszła. Mój brat tu wraca, ale ona nie chce mnie słuchać. -Usłyszałam głos chłopca.
-Nigdzie się nie ruszam, mówiłam ci to. -Powiedziałam delikatnie.
-Ale nie rozumiesz, że jeśli mój brat wróci, to będziesz umierała? Będzie cię katował. Nie chcę tego. Mówiłem ci to!
-Tak, wiem... Ale nie mogę opuścić tego domu!
Jeremy wtrącił się w dyskusję i chciał mnie uspokoić. Chłopiec zamilkł i wpatrywał się bacznie we mnie i Jeremiego.
-Nie musicie się kłócić...-Powiedział obojętnie bawiąc się pilotem.
Nie słuchaliśmy go. Darliśmy się coraz głośniej i czasem mówiliśmy to samo w tym samym czasie.
-Nie przedrzeźniaj mnie!-Krzyknęliśmy razem.
-Zachowujesz się jak dziecko!
-Nie obchodzi mnie to!-Odpowiedziałam mu.
-Jak mogłem się przespać z dzieckiem!
Zamilkłam. Nic nie odpowiedziałam, wkurzyłam się. Tupnęłam nogą i ruszyłam szybkim krokiem do pokoju. Trzasnęłam drzwi i to co usłyszałam za swoimi plecami to:
-No, teraz za nią leć, ja jej nie będę uspokajał.
   Tak zareagował chłopiec. Prawdopodobnie znów obojętny jak zawsze, ale lubiłam go. Byłam wściekła, złość rosła, i gasła. Bardziej to drugie, bo byłam spokojniejsza... Ale i tak byłam na niego zła, nie chciałam mu nic odpowiadać. Będę cicho, wtedy może będzie spokój. Jestem imprezowiczką która jest wredna, świetnie. Ale przecież nie zawsze!Kogo to obchodzi...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz