wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Johanny




   Co się do cholery stało?! Byłam wściekła na siebie. Po nie dłużej, niż dwóch minutach zauważyłam, że mam niezłego kaca. Nie chciałam myśleć o zeszłej nocy, i o reszcie wydarzeń. Ubrana w krótkie spodenki i luźną bluzkę z rozczochranymi włosami zeszłam po schodach na dół. Usiadłam na stołku przy blacie. Walnęłam głową kilka razy o blat z zamkniętymi oczami. Usłyszałam za sobą kroki, prawdopodobnie mojego kuzynka i jego kumpla który naprawdę działał mi na nerwy.
   Jass stanął naprzeciwko mnie, wiedziałam to, nawet nie patrząc na niego. Wiedziałam, że jest ciekawy gdzie mnie wcięło. Jego kumpel miał ubaw, a ja mruknęłam, nie podnosząc głowy z zimnego blatu.
-Nie odzywaj się kreciku.
Jasper parsknął śmiechem i usiadł koło mnie.
-No. Widzę że impreza udana...
-Bardzo.
-Masz kaca?
-Nie, przecież skaczę i tańczę...- Rzuciłam.
-Spałaś z kimś?-Kontynuował Jass.
-Przesłuchanie...?Nigdy cię to nie obchodziło. To co robię... więc po co to ciągniesz.
-Znasz go osobiście?
-Tak, miejscowy głupek.
-No dobra. Nie obchodzi mnie to co robiłaś. I to co robisz.
-Wiem, dlatego nie brnij w to dalej. Ja nawet tego nie rozumiem. Zwykły alkohol zadziałał...
-Dziś też jest impreza. -Skomentował Nathan.
-Krecik, oszczędź sobie komentarzy.
-Jak sobie życzysz ślicznotko.
Usłyszałam trzask wejściowych drzwi. Jestem sama z Jasperem.
-Chcesz mieć tego kaca, czy nie?
Podniosłam w końcu głowę i spojrzałam na niego. Zaśmiał się a ja dałam mu kuksańca w bok.
-Marzę o tym by go mieć. Nie widać mojego szczęścia?-Rzuciłam mu udawany uśmiech.
   Nagle złapał mnie za nogi i przerzucił na plecy jak worek ziemniaków.
-Co ty robisz...
-Coś na złagodzenie kaca.
Wsadził mnie pod prysznic i oblał lodowatą wodą. Nic nie mówiłam.
-I jak? Działa?
-Dzięki. -Po chwili sama go oblałam. Od góry do dołu. -Tak, działa. -Westchnęłam dalej go oblewając.
Wyłączył wodę i ze śmiechem odszedł.
   Poszłam do pokoju i wyjęłam luźną bluzkę, spodenki... Zauważyłam zdjęcie moje, i ... Sam'a.    Westchnęłam wpatrując się w nie. Usiadłam na brzegu łóżka i rzuciłam je na ziemię. Ktoś mi go przypominał, ale nie wiedziałam kto. Ktoś, kto teraz sprawia że czuję strach... ból? Nie ważne... W każdym razie, przypomniało mi się to, jak byłam w nim zakochana, jak złamał mi serce, kiedy przyszedł do domu, by spotkać się ze mną, pogadać, a zobaczyłam go na progu z wysoką blondynką, którą trzymał za rękę.               Jeszcze wtedy nie zerwaliśmy, poczułam wtedy ból, ale to, co powiedział, pamiętam do dziś, słowo w słowo - To jest Annie. O tym chciałem z tobą pogadać,  a raczej powiedzieć Ci, że jestem z nią od dawna. Ty byłaś tylko zabawką. Przykro mi, ale musiałem Ci to powiedzieć. Trudno się mówi, no nie?Przeżyjesz to jakoś. Po prostu ona jest od ciebie lepsza. O to mi chodziło. Żegnaj. - To zabolało, to kim dla niego tak naprawdę byłam. Rzuciłam zdjęciem o ścianę a szkło spadło na ziemię. Miliony małych szklanych kawałeczków. Spuściłam głowę, i westchnęłam. Ten chłopak zranił mnie, trafił w sam środek mojego serca, złamał je... chciał mnie pod koniec chyba... zniszczyć? Albo zobaczyć, jaka będzie moja reakcja na to jak przyjdzie z drugą dziewczyną.
   Przypomniałam sobie najgorszą chwilę w moim życiu, najgorszy moment, najgorszy ból. Wtedy... nawet nie mogę opisać jak się czułam, do czego byłam w stanie zrobić. Ból rozsadzał każdą cząstkę mnie, każdy fragment mojego ciała, od środka wyniszczał wszystko, ruszając w stronę mózgu. Byłam głupia, nie dam się nabrać kolejny raz na czułe, pieprzone słówka, ta noc była wyjątkiem, nigdy się nie powtórzy.
   Usłyszałam głosy na dole. Znowu Krecik wrócił? Zeszłam na dól dochodząc do siebie, po tym jak rozwaliłam, zdjęcie zostawiając na ścianie ślad po tym, co zrobiłam. Zobaczyłam... Znieruchomiałam, wszystko wróciło, miałam ochotę wybuchnąć, zabić jego... wszystko dookoła zniszczyć... Sam...
   Stałam za ścianą i obserwowałam ich, i słuchałam rozmowę jaką prowadził z Nathanem i Jasperem.
-Po co tu wróciłeś? Johanna dość wycierpiała przez ciebie. Najtrudniejsze było to, że nikt nie wiedział jak ją opanować. Zniszczyłeś ją wtedy, znowu doprowadzisz ją do stanu takiego, jak wtedy.
-Nie mam ochoty jej niszczyć.
Krecik (Nathan) mierzył go wzrokiem i zaciskał pięści. Wiedziałam, że wpadłam mu w oko, ale on wiedział, że nie ma u mnie szans.
-To co chcesz zrobić? -Warknął Jasper.
-Złożyłem wizytę starym kumplom! No co jest? Słyszałem o imprezie!
-Wróciłeś tu tylko ze względu na nas? Przecież mieszkałeś w Nowym Jorku, po co tutaj jesteś.
-Zniszczyć Johnę?-Odezwał się Nathan.
-To... No też. Wiecie że lubię się bawić uczuciami innych.Szczególnie dziewczyn.
-A co z blondyną?
-Zgadnijcie!
-Jesteś żałosny.
Ruszyłam przed siebie szybko i mając już na nogach buty skierowałam się do wyjścia nie zerkając na nich.
-Johanna! -Usłyszałam głos Sama.-Pięknie wyglądasz.
-Słyszałam to. Wszystko. Zniknij stąd. Dość mnie wyniszczyłeś.
-Ma rację. Wyjazd. -Zareagował Jass.
-Ja wyjdę. -Otworzyłam drzwi.
Zbliżył się do mnie Sam i odgarnął włosy. Szepnął mi do ucha...
-Chciałbym znów czuć twoje słodkie usta na moich, czuć twój dotyk. Jesteś urocza, wróciłem dla ciebie...
Próbował mnie zauroczyć, przeliczył się. Nie ma mowy, byłam wściekła. Parsknęłam śmiechem i wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
   Chodziłam po mieście dość długo. Byłam zdenerwowana, kupiłam w odruchu papierosy. Bawiłam się paczką przez minuty. Potem dopiero wyciągnęłam zapalniczkę i podpaliłam jednego. Paczkę schowałam do kieszeni bluzy. Jego słowa, każde słowo... zabolało mnie. Miałam ochotę mu ukręcić łeb.Mam na głowie jego i wampira, który dziwnie się ode mnie odczepił od wczoraj.
Zadzwonił do mnie Jasper. Patrzyłam się chwilę na wyświetlacz. Odebrałam...
-Co chcesz?
-Sam będzie na imprezie..
-Więc wiesz, że nie wrócę do domu.
-To gdzie pójdziesz?
-Do Harrego.
-A wie o tym?
-Tak. O ile idzie też na twoją imprezkę.
-Nie, nie idzie. Gadałem z nim wczoraj.
-Super.
-Jak się... czujesz?
-Jak się mam czuć?
-Mam nadzieję że nie leczysz problemów jak wtedy... Znam cię, wtedy kiedy cały czas byłem przy tobie, paliłaś papierosy w wielkich ilościach...Nie zaczynaj znowu...
-Palę tylko jednego.
-Nie oszukasz mnie.
-Dzięki Jasper, ale potrafię w tym momencie zadbać o siebie. Gdzie jest skurwiel?
-Sam... jest nadal w domu z Nathanem.
-Kończę... Chcę byc sama...
-Jasne...
Rozłączył się a ja wzięłam bucha i wypuściłam dym wodząc wzrokiem po budynkach. Spuściłam głowę zamyślona, z kamienną miną. Nie wiedziałam dokładnie gdzie pójdę. Prawdopodobnie do Harry'ego. Lubił kiedy go odwiedzałam. Był ode mnie starszy o rok, ale był jedyną osobą u którego mogłam zostać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz