piątek, 4 kwietnia 2014

Od Johanny







   Seth wściekły na mnie, całą zapłakaną, zaciągnął siłą do domu, bo inaczej się nie dało. Przypilnował mnie bym zrobiła to co mi kazał - doprowadzić się do normalnego stanu. Wiedział, że nie może mi pomóc tak jak robił to Jasper... Teraz nie będzie go, i muszę się przyzwyczaić do tego na jakiś czas. Pracował, to jego ostatnia impreza. Pracuje gdzieś poza Maine, więc jestem zdana sama na siebie. Seth był przy mnie, ale to nie pomagało. Kiedy kazałam Sethowi odjechać, weszłam do pokoju. Wszystko było na swoim miejscu, poukładane, tak jak dawniej. Nie miałam pojęcia jak to się stało, pewnie Seth zrobił to, bo wiedział, że przywieje to wspomnienia które się tu zaczęły. Nie wiedział o wampirze, ale ja o tym pamiętałam.
   W pokoju jednak dalej sukienki i ciuchy były porozrzucane. Zaczęłam je powoli sprzątać odgarniając blond włosy do tyłu. Uniosłam głowę i spojrzałam na sufit. Westchnęłam by odrzucić wszystko, co mnie obchodziło, wrócić do siebie, ale nie wiedziałam, czy potrafie. Na razie - nic z tego nie będzie. Na pewno.
   Usłyszałam kroki do pokoju. Zerwałam się z łóżka i stanęłam. Nie ruszałam się, po prostu stałam nieruchomo jak posąg.

 Usłyszałam głos tego wampira, i jeszcze innego... Chyba był młodszy, bo miał odrobinę dziecięcy głos. Wpadłam bezszelestnie do najmniejszej garderoby za górą rzeczy i ciuchów, nie zauważą mnie chyba.
-Czuję tylko perfumy w tym pokoju. Nie ma jej.
-Po co chcesz ją zabrać Eddie?
-Bo nie ma przy niej wilkołaka, ani tego jej przyjaciela. Jest aktualnie sama, to wystarczy.
-Wilkołak to jej kuzyn, tak?
-Tak. Nie zadawaj głupich pytań... Jesteś moim bratem, ale masz dwanaście lat. Masz się tylko uczyć ode mnie tego co powinieneś umieć w przyszłości.
-Jasne.
   Widziałam przez szparkę od drzwi, kiedy wygrzebałam głowę z ciuchów, jak przeszukują mój pokój. Nagle młody wampir podszedł do garderoby, i otworzył ją. Aczkolwiek zdążyłam skryć głowę przed chłopcem.
-Młody, zostaniesz tu i będziesz pilnować czy nie wróci. Jeśli tak, zadzwoń.
- Nie ma sprawy.
Rzekomy Eddie, zniknął. Bałam się otworzyć drzwi, wiedziałam że młody nic nie umie, ale... posiadał telefon, a wraz z nim kontakt do starszego braciszka.
   Młody zniknął mi z oczu, ja przemknęłam przez korytarz, i przez drzwi boczne na dwór. Uciekłam przez płot zwinnie przeskakując przez niego i rzuciłam się w ucieczkę. Mógł mnie gonić. Chłopiec miał czarne włosy, czerwone oczy i jasną cerę. Marmurowe i lodowate ciało zawisło mi w pamięci. Miał naprawdę, bielusieńką skórę. Zapewne, twarda jak skała, tak samo serce. Zdawał mi się delikatny, nie zdolny zrobić niczego co mogłoby zabić człowieka.Przecież istniały tylko wampiry i wilkołaki, anioły to bajki dla dzieci w którą kiedyś uwierzyłam, opowiadali mi ją rodzice. No właśnie... Rodzice... Znów ukłucia na rękach zapiekły,i nie mogły się zagoić. Zostały głębokie ślady, ale ja uciekałam nadal. Przez ulicę, tam, gdzie jest dużo ludzi. Proszę, żeby mnie nikt nie dopadł, ja chcę być bezpieczna...! To nie za wiele...! Na dodatek nie mogę wrócić do domu, bo nie chcę trafić w lodowate łapy wampira! Na dodatek... Mój kuzyn jest wilkołakiem! Super, świetnie! Dlatego Eddie był na imprezie, by sprawdzić, czy prawdą jest, że mój kuzyn jest wilkiem. Musiał się upewnić, dużo by ryzykował gdyby przyszedł dziś do mnie i zastałby mojego kuzyna. Rozszarpaliby się nawzajem... Teraz mam tylko Jaspera, którego no... no w sumie nie ma... Nie będzie.
   Przestałam biec, i złapałam się za głowę, potem obracałam we wszystkie strony. Gdzie pobiec? Gdzie się skryć? Pewnie młody wampir już zauważył że mnie nie ma, ale myślę, że nie zadzwonił po swojego brata. Sprawia wrażenie innego, coś w nim jest, jakby nietykalny, bije od niego słabe dobro, ale coś się z tego małego skamieniałego zniszczonego serduszka pcha na zewnątrz.
   Zaczynam myśleć jak rozczulona dziewczynka! Przestań, przestań! Pomyśl o czymś... Nie! Najlepiej Johanna o niczym nie myśl! Zostaw to wszystko, i bądź sama, bez nikogo, bez myśli, po prostu ucieknij gdzieś! Zatrzymaj się gdzieś... Nawet nie wiem gdzie! Zaczęłam panikować...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz