sobota, 5 kwietnia 2014

Od Johanny




   Czas wyrzucić wszystko i wszystkich z mojej głowy. Wyczyścić wszystko, nie znać nikogo, zacząć od nowa. Szkoda, że tak nie może się stać, nawet gdybym chciała. Bo nie wiem czy chcę, zapomnieć o... Jasperze... O śmierci rodziców... o istotach nadnaturalnych... O tamtej nocy... O tym, że kiedyś tam poznałam chłopaka który mnie w pewien sposób odmienił, zablokował moją wredotę na pewną skalę. Ten chłopak nazywa się Jeremy, wkurzający blondyn którego nie cierpię. Ale mimo tego wszystkiego, nie mogę go wyrzucić z mojej głowy ilekroć bym chciała to zrobić.
   To było bez sensu, wszystko co się stało. Po co poznałam kogoś z kim się przespałam, nawet go nie znając, i nie lubiąc ani trochę? Po co musiałam poznać pieprzone sekreciki świata by potem żyć dalej w strachu, że ktoś mnie w nocy udusi?! Albo zaraz zabije, obojętnie gdzie byłam! Miałam naprawdę dość! Może musiałam się dowiedzieć, co oni ode mnie chcą? Ale strach mnie w jakiś sposób blokował by ruszyć się dalej. Coś mi mówiło, że jeśli odważę się tam pójść... to prędzej czy później mnie zabiją. Musiałam wrócić do domu, nie miałam gdzie się zatrzymać. Siedziałam w szpitalu u nadal nieprzytomnej Alex.... tam mogłam zebrać myśli, tam byłam bezpieczna, i tylko tam mogłam być sama, nie bojąc się o wszystko, tam mogłam się rozbeczeć. Właśnie to wykonałam. Rozpłakałam się, bo mogłam tylko tutaj, bez świadków, że Johanna Lockwood jednak nie jest taka twarda i nigdy nie płacze, ale to mnie nie obchodziło... na razie, bo wzięłam pod uwagę wszystkie fakty. Moi rodzice nie żyją. Moja przyjaciółka jest w śpiączce, nie wiadomo czy się wybudzi. Przespałam się z chłopakiem, który mnie nienawidzi, tak samo jak ja jego, pamiętam wszystko z tej nocy i nie moge zapomnieć ani o nim, ani o tej nocy. Harry zniknął z mojego życia. Seth stara się mi pomóc, ale ja nie panując nad sobą, odepchnęłam go.
   Tak, to było żałosne, ale nie bardziej niż fakt, że znów jestem bez nikogo, bez rodziców, bez Jaspera, który potrafił mi pomóc na wszelakie sposoby, a teraz jestem sama.
   Weszła nagle pielęgniarka, czym mnie wytrąciła z zamyślenia, nie wiedziałam co się dzieje przez pierwsze kilka minut, potem, za drzwiami sali operacyjnej, zaczęłam naprawdę panikować. Miałam ochotę zapalić, ale nie mogłam się ruszyć. Ręce mi się przeraźliwie trzęsły, zaczęłam powoli płakać, denerwować się. Kilka osób przechodzących pytało mnie, czy może nie wezwać lekarza, bo wyglądałam nie najlepiej, ale zapewniałam ich, że wszystko w porządku.
   Operacja trwała naprawdę długo. Siedzialam z nogami podciągniętymi pod brodę, ze skamieniałą, zapłakaną miną. Wyszła ta sama kobieta-lekarz która wcześniej ze mną rozmawiała, gdy leżałam w szpitalu.
-Johanna?
-Wszystko w porządku, może pani mi powiedzieć...
-Nie udało nam się jej uratować... jej serce przestało nagle bić... Nie mogliśmy jej uratować...
No więc, kolejna osoba którą miałam, umarła. Odeszła... Wszystko zaczęło mi się walić, teraz to zauważyłam. Zacisnęłam zęby i wstałam.
-Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej...
-Nie... Nie jest dobrze... Przepraszam, ale muszę pobyć sama...
Wybiegłam ze szpitala. W samym środku miasta było jeszcze gorzej, usiadłam na ławce i tam wpadłam w szał. Rozpłakalam się panicznie i nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Co ze SOBĄ zrobić... Strata rodziców i przyjaciółki na raz było za dużą bombą dla mnie, byłam za słaba psychicznie. Zaczęły się tworzyć w mojej głowie myśli samobójcze, albo pójście do wampirów, tam od razu załatwili by sprawę. Ja nie chciałam coraz bardziej się bać! Tak żyć, że codziennie ktoś ginie! I to moja wina! Moja! Nikogo innego!!! Na ławce jest mi źle, wszędzie jest mi źle, ale przynajmniej jestem sama, to mnie bardziej dobija niż cokolwiek innego! Zostało mi 13 godzin życia. Tzn., że spotkam się niedługo z wampirem, który mnie chciał zabić już dawno... Zaczęłam się bać, brzuch mnie bolał, głowa, a na dodatek płakałam w parku na ławce, gdzie było naprawdę pusto na widoku. Schowałam głowę i starałam się nie zrobić czegoś głupiego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz